Przez tydzień siedziałem skulony na widowni Teatru Śląskiego. A ze sceny - na której odbywał się festiwal Interpretacje - lał się na mnie rwący potok krwi, spermy, wymiocin i ekskrementów. W powietrzu fruwały soczyste wykwity rynsztokowego języka, w światłach rampy odbywały się pałowania kijami bejsbolowymi, pederastyczne kopulacje, mordy, onania, gwałty, pożeranie i wydalanie - pisze Michał Smolarz w Gazecie Wyborczej - Katowice.
Czas do konfesjonału odbyć spowiedź wielkanocną. Kiedy na wątłe plecy kapłana zrzucę ogromny i ciężki wór moich grzechów, bez skrępowania poproszę o zwolnienie z pokuty. Tę mam już za sobą, o wiele bardziej dokuczliwą niż zadawane przez księdza dziesiątki różańca - przez tydzień siedziałem skulony na widowni Teatru Śląskiego. A ze sceny - na której odbywał się festiwal Interpretacje - lał się na mnie rwący potok krwi, spermy, wymiocin i ekskrementów. W powietrzu fruwały soczyste wykwity rynsztokowego języka, w światłach rampy odbywały się pałowania kijami bejsbolowymi, pederastyczne kopulacje, mordy, onania, gwałty, pożeranie i wydalanie. Towarzyszyła temu pogarda dla elementarnych składników aktorskiego warsztatu, jak dykcja czy emisja głosu - poza latającym mięsem niewiele dało się z dialogów dosłyszeć i zrozumieć. Jak wielekroć zapowiadano, obejrzeliśmy w ten sposób "najznakomitsze dokonania polskiego teatru". Boże drogi, j