EN

8.06.2022, 12:07 Wersja do druku

Pokochać prawdę

„Piękna i Bestia” w reż. Andrzeja Ozgi w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim. Pisze Konrad Pruszyński na swoim blogu.

fot. mat. teatru

Andrzej Ozga to twórca znany i ceniony wśród gorzowskich widzów, szczególnie tych najmłodszych. „Złota kaczka”, „Calineczka” czy „Opowieść wigilijna” to niektóre ze zrealizowanych przez niego spektakli w Teatrze Osterwy. Tym razem na afisz trafiła popularna baśń Jeanna –Marii Leprinca de Beaumonta „Piękna i Bestia”.

Historia znana jest niemal wszystkim. Młoda dziewczyna imieniem Bella wraz ze swoim zniedołężniałym ojcem trafiają do niewielkiej miejscowości zamieszkanej przez stosunkowo hermetyczną społeczność. Ojciec głównej bohaterki jest kupcem. Dwa z jego statków zatonęły w morzu, los trzeciego pozostaje niejasny. Tytułowa Piękna jest kwiaciarką. Dziewczyna szybko zostaje uświadomiona, że rozprowadzane przez nią czerwone róże od dawna są passé. Dziś kwiaty „białe są modne”. Traf chciał, że jedyny kwitnący w okolicy krzew znajduje się na terenie zamku zamieszkanego przez Bestię. Siedzibę drugiego z tytułowych bohaterów spowija tajemnica, a nad jej mieszkańcami nieustannie ciąży klątwa, której zgubny bieg przerwać może jedynie miłość. Miłość, nie tylko ta baśniowa, ma w świecie wielu przeciwników. Z doświadczenia, nie tylko teatralnego, wiadomo jednak, że miłość zawsze zwycięża.

Barwna, jak zawsze, opowieść sceniczna Ozgi podejmuje wiele istotnych z punktu widzenia współczesnego odbiorcy tematów. Przemycone są do niej wątki feministyczne – główna bohaterka wykazuje się „męską odwagą” stając twarzą w twarz z Bestią. Mówi się również o potrzebie otwartości na Innych – lokalna społeczność szybko podchwyca populistyczne pustosłowie Dratewki, antagonizujące ją z nowoprzybyłymi obcymi. Wspomniana postawa demistyfikowana jest w zakończeniu przedstawienia. „Piękna i Bestia” to w końcu baśń o porzuceniu kultu powierzchowności („Najważniejsze kotku, co masz w środku”), a ci bardziej spostrzegawczy zauważą w niej nawet pewne nawiązania polityczne, jak chociażby wtedy, gdy bohater Jana Mierzyńskiego, w sposób najbardziej absurdalny, próbuje udowodnić tezę o zabójstwie stojącej przed nim Belli, dokonanym jakoby przez jej starego i schorowanego ojca.

„Piękna i Bestia” od zawsze uczy zarówno młodych, jak i starych, że w ludziach warto dostrzegać to, co w nich najlepsze – na przekór wszelkim przeciwnościom, bo tylko taka postawa prowokuje ich do odnajdywania w sobie dawno zapomnianych pokładów dobra, wyrozumiałości i miłości. Bella nie ma prawa mówić do drugiego z tytułowych bohaterów – „Przecież nie jesteś bestią”. W towarzyszących tym słowom okolicznościach wypowiedziana teza brzmi co najmniej kuriozalnie. Może jednak ta niezachwiana wiara w człowieczeństwo Bestii pozwala mu przypomnieć sobie o własnej szlachetności – wszak stwór jest zaklętym księciem. Dlaczego by zatem całej historii nie odczytać w ujęciu posthumanistycznym, jako apoteozy odrębności i godności nie tylko wszelkiego rodzaju Inności czy nieprzystawalności, ale również stworzeń nie-ludzkich, którym wspomnianych cech niezwykle często odmawiamy. Monika Bakke pisze w swoim tekście o „końcu pewnej koncepcji człowieka, izolującego go od nie-ludzkich innych lub nawet antagonizującej go ze światem” (Posthumanizm: człowiek w świecie większym niż ludzki). Wiem, że dla niektórych przytoczona analogia może być zbyt daleko idąca, jednak rozmawiamy o przesyconej magią i niezwykłościami baśni, która, jak śpiewają w finale przedstawienia aktorzy, nie zdarza się w realnym świecie zbyt często. Dlaczego zatem nie snuć jej przy okazji teatralnych realizacji? Ostatecznie „to nadzieja daje życie”, a kochać warto prawdę, a nie gówno prawdę.

Niewątpliwie piękne były w tej realizacji stroje oraz scenografia autorstwa plastyczki Teatru Osterwy Joanny Sapkowskiej. Dobrze wypadła również choreografia Tomasza Tworkowskiego, szczególnie w wiodącej w tym względzie scenie balowej z walcem w roli głównej. Jeśli czegoś mi brakło, to jeszcze mocniejszego podkreślenia emocji związanych z końcową przemianą Bestii w Księcia, bowiem ta przeszła właściwie bez echa, oraz kilku bardziej chwytliwych i zapamiętywalnych motywów muzyczno-wokalnych. Do dziś w głowie pozostały mi melodie zasłyszane w „Złotej kaczce” czy „Calineczce” Ozgi. Nie wiem czy podobnie będzie z „Piękną i Bestią”. Nie zmienia to jednak faktu, że spektakl jako całość wypada świetnie, a muzyka tworzy nie tylko klimatyczne tło wydarzeń, ale również prowadzi widzów przez kolejne komplikacje baśniowej opowieści. 

Tytuł oryginalny

Pokochać prawdę

Źródło:

kpruszynski.blogspot.com
Link do źródła