Pośród alkoholowych opowieści "Moskwa-Pietuszki" zajmuje miejsce szczególne. Nie jest bowiem ani tragedią, jak "Pod wulkanem" Malcolma Lowry'ego, ani pijacką sielanką, jak "Pod Mocnym Aniołem" Jerzego Pilcha. Chociaż tło minipowieści Wieniedikta Jerofiejewa jest realistyczne, a źródła fabuły można szukać w biografii pisarza, to daje się to dzieło odczytywać także metaforycznie - o "Moskwie-Pietuszki" z Teatru Kana w Szczecinie na Olimpiadzie Teatralnej we Wrocławiu pisze Jarosław Klebaniuk w Teatrze dla Was.
O ile taki odbiór nie jest oczywisty, gdy poznajemy tekst bezpośrednio z kart książki, to już odpowiednia adaptacja może go ułatwić. Tak właśnie stało się w przypadku tej zaproponowanej przez nieżyjącego już Zygmunta Duczyńskiego na deski Teatru Kana w Szczecinie. Wydobyte zostały fragmenty nie tylko najlepsze literacko, lecz mające walor uniwersalności, wykraczający poza analizę choroby alkoholowej. Tytułowy cel podróży stanowi ziemię obiecaną lub utracony raj, w zależności od perspektywy czasowej. Tam to właśnie "nie milknie śpiew ptaków, jaśmin nigdy nie przekwita", a i "grzech pierworodny na nikim nie ciąży". "Jedź do Pietuszek", słyszy Wieniczka wewnętrzny głos, lecz podróż okazuje się nieskończenie długa. Gdy serce doradza: "Wypij sobie", rozum nakazuje "Nigdzie nie wychodź". Kiedy głosy te przestają brzmieć odrębnie i giną w alkoholowym zamroczeniu, pozostaje ten jedyny, ratujący życie: "Najważniejsze to odejść od szyn".