"Adonis ma gościa" Freda Apke w reż. Jakuba Szydłowskiego w Teatrze Kameralnym w Bydgoszczy. Pisze Anita Nowak.
Scena, choć mieni się od barw, kolorowych świateł, czym urzeka dzieci i pogłębia przesłanie kontrastu między światem Adonisa i Węgla, zachwyca też lekkością elementów, z jakich jest zbudowana.
Delikatne druciki pozłacanej klatki, lustro- parawan i przeciwwagę do nich stanowiąca drewniana, podwórkowa huśtawka. To piękne i ciekawe zestawienie, znacząco ogrywane też przez aktorów w trakcie dyskusji i sprzeczek postaci a więc dopełniające wymowy widowiska. Bo spektakl pokazuje m.in. rodzenie się przyjaźni z różnic i pozornych sprzeczności.
Barwnej, przekonanej o swej wyjątkowej urodzie papudze o znamiennym imieniu Adonis, podrzucono bowiem do klatki, którą on uważa za swój pałac, potrąconego przez samochód kruka, zwanego Węglem. Ciekawe relacje między postaciami rozpoczynają się, kiedy wolny dotąd ptak odzyskuje przytomność pod złotą celą. To spektakl o tolerancji, narodzinach przyjaźni, znaczeniu wolności.
Mimo że przeznaczony jest dla dzieci od lat pięciu, publiczność w różnym wieku bawi się na nim doskonale. Śpiewa, a często nawet wstając, wraz z wykonawcami kołysze się w takt muzyki Jakuba Lubowicza, której tu nie brakuje. Dialogi, i tak prowadzone w ruchu, poprzedzielane są jeszcze latynoamerykańskimi piosenkami i tańcami rodem z ojczyzny Adonisa. Czteroosobowy Band „Niezłe kwiatuszki” pod kierownictwem Adama Lemańczyka na różnych instrumentach, na żywo gra w tyle sceny, a Łukasz Przykłocki i Paweł Klowan, wspaniałymi głosami, które rozbrzmiewały już i na operowych scenach, wywołują ze strony widowni burze oklasków, a nawet wezwania do bisów. Szczególnie silnym, o dużej skali głosem dysponuje Adonis Przykłockiego, a aktorską mimiką, ruchem scenicznym i zwinnością ulicznika, urzeka Węgiel Klowana.
Postaci, jako że są ptakami, przemieszczają się po przestrzeni całej teatralnej sali. Oczywiście nie fruwają, ale uruchamiają fantazję widzów do tego stopnia, że ta np. wraz z Węglem w wyobraźni zwiedza okolice komina, gdzie mieści się jego dom, z nim też poszukuje strzępów chleba dla kruczych piskląt. W dużej mierze to zasługa sugestywnej gry Pawła Klowana, który doskonale parodiuje zachowanie wielkiego czarnego ptaszyska, ale też oryginalnie zaprojektowanego przez Mariusza Napierałę kostiumu i poruszającego wyobraźnię tekstu Freda Apke w celnym, ubarwionym subtelnymi aluzjami adresowanymi raczej do dorosłych już widzów, tłumaczeniu Marty Klubowicz.
Kompozycja spektaklu, nie pozwalające na znużenie ani najmłodszym, ani najstarszym widzom, to w dużej mierze zasługa reżyserów- Jakuba Szydłowskiego i czuwającego, zwłaszcza nad wokalem, Rafała Supińskiego.