„Wariacje enigmatyczne” Erica-Emanuela Schmitta w reż. Artura Tyszkiewicza w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Marek Zajdler na stronie NaszTeatr.
Sporo czasu minęło od premiery spektaklu Érica-Emmanuela Schmitta „Wariacje enigmatyczne” w Teatrze Ateneum, ale sam sobie winny jestem, że nie zobaczyłem go wcześniej. A że scena kameralna Ateneum skrywa prawdziwe perełki, nie mogłem sobie odmówić odkrycia kolejnej z nich. Zwłaszcza, że na scenie spotykają się Krzysztof Tyniec i Grzegorz Damięcki.
Na zagubionej pod kołem podbiegunowym norweskiej wyspie Rosvennoy mieszka od dziesięciu lat zdziwaczały samotnik Abel Znorko, laureat literackiej Nagrody Nobla, kontemplujący tu życie i również tutaj się przed nim skrywający. Niedawno opublikował swą dwudziestą pierwszą powieść, tak różną od dotychczasowej twórczości „Niewyznaną miłość” będącą zapisem długoletniej namiętnej korespondencji miłosnej pomiędzy alter ego autora a niejaką Evą Larmor. Ile w niej fikcji, a ile prawdy? Książka staje się bestsellerem i sprowadza na wyspę dziennikarza prowincjonalnej gazety, Erica Larsena, który o dziwo otrzymał zgodę na wywiad od milczącego przez lata pisarza. Między mężczyznami rozpoczyna się fascynująca psychologiczna gra. Dialog wykraczający daleko poza zwykłą dziennikarską rozmowę. Słowny klincz, w którym każdy chce ugrać coś dla siebie, skrywając przed drugim własne motywacje. Pojedynek na niewygodne pytania i nieszczere odpowiedzi. O cienie przeszłości, o dedykację dla H.M., o związki z mało znaczącą mieściną Nobrovsnikiem, o tytułowy utwór Edwarda Elgara, w końcu o miłość do konkretnej kobiety. Bo łączy ich znacznie więcej, niż mogliby przypuszczać. I choć tylko jeden z nich zna prawdę, to dozuje ją umiarkowanie, badając grunt, wyczekując i budując sceniczną narrację zgodnie z intencją autora.
Reżyser Artur Tyszkiewicz znakomicie wykorzystał niuanse tekstu w nowym przekładzie Jana Nowaka, uwypuklając teatr słowa, pauz i gestów, a jednocześnie rezygnując z fajerwerków oryginału. To bodaj pierwsza inscenizacja „Wariacji enigmatycznych”, w której nie usłyszymy wystrzałów strzelby Znorki; w którym nie będzie się on jawił jako na poły szaleniec; gdzie napięcie budować będzie sam dialog, lecz nie intensywnością i prędkością wypowiadanych fraz, lecz spokojem i głębią budowanej atmosfery, szumem morskich fal za oknem oraz dźwiękami muzyki Elgara wzbogaconymi o improwizacje Jacka Grudnia. I tak jak Wariacje „Enigma” krążą wokół ukrytego przez kompozytora tematu muzycznego, tak i rozmowa naszych bohaterów kluczy wokół skrywanych przez lata tajemnic, które wychyną w końcu na światło dzienne zderzając się z rzeczywistością.
Abel Zorka w wykonaniu Krzysztofa Tyńca jawi się początkowo jako zgorzkniały mizantrop, z pewną dozą wyższości dworujący sobie z gościa. Ironizuje, szydzi, lekceważąco zbywa Larsena zamknięty w skorupie cynicznego kabotyna. Tyniec z perfekcją dopracował każdy gest, każdą pauzę, grymas czy spojrzenie – nie szarżuje, nie ucieka w emfazę, ale z pełną konsekwencją gra swoje. Gdy sprawdzone metody nie pozwalają pozbyć się intruza stopniowo ulega ciekawości, a dotychczasową nonszalancję zastępuje coraz większym zdziwieniem i podejrzliwością. Gdy opadną maski zostanie już tylko wymalowane na twarzy cierpienie obnażające żal za utraconą miłością i bezbrzeżną samotność. Z uwagą partneruje mu na scenie Grzegorz Damięcki - początkowo układny, a nawet zdeprymowany obcowaniem z noblistą, dość szybko przechodzi do natarczywych pytań znacznie wykraczających poza dziennikarskie rzemiosło. Cierpliwie drąży skałę i odsłania gardę jedynie po to, by zadać kolejny słowny cios. Jednocześnie pozostaje w stałym napięciu, trzymając przy sobie kurczowo bagaże i płaszcz, jakby w każdej chwili gotowy do ucieczki. Larsen też pozwala sobie na ironiczne wstawki, ale ich sens pozostaje ukryty. Buduje atmosferę niepewności, maskuje prawdę, by zmusić Znorkę do wyznań, ale on także boi się obnażyć i zrzucić uwierającą go maskę. Ostatecznie okazuje się równie połamanym przez życie, ogarniętym tęsknotą człowiekiem szukającym po prostu bliskości. Aktorzy tworzą nastrój skandynawskiego thrillera psychologicznego, ale przychodzi im to naturalnie i ze swobodą. Dialog gęstnieje, krąży pośród porozrzucanych książek, odbija się w szklaneczce whisky i flirtuje z klawiszami pianina. Jednocześnie bawiąc się tekstem nie stroni od humoru, spontanicznych ripost i celnych puent podanych z lekkością i wyczuciem. Chapeau bas!
„Wariacje enigmatyczne” odkrywają przed widzem pokłady ogromnej wrażliwości na drugiego człowieka. Fascynuje znakomicie podane przez Tyszkiewicza spojrzenie Schmitta na głębię ludzkiej natury. Na bezustanną pogoń za miłością, której się pragnie, a która uwiera i ogranicza. W Ateneum, dzięki kreacjom Tyńca i Damięckiego, wybrzmiewa i prawda i kłamstwo. Dwóch sentymentalnych mężczyzn przeżyło coś wspaniałego dzięki stworzonej iluzji. Czy będą w stanie przełamać wewnętrzne bariery, by trwać w uczuciu pozbawieni użytecznych masek fikcji? Ha, o tym przekonać musicie się już Państwo sami.