Kompleks prowincji buduje specyficzną mentalność i przekonanie, któremu i ja czasem ulegam, że nic dobrego u nas powstać nie może. Teatr staje się prowincjonalny, w obiegowym tego słowa znaczeniu, kiedy dzieją się w nim rzeczy średnie. Ale przecież w nawet w małym mieście można robić sztuki autorskie, niezależne - pisze Magdalena Stefańska w Gazecie Wyborczej - Płock.
Przed kilkoma laty w pewnym teatralnym piśmie pojawił się artykuł o płockim teatrze zatytułowany "Bez duszy i długów". Opisywał dość trudną wówczas sytuację materialną teatru: budynek wymagający remontu, brak środków na bieżące wydatki, okrojony zespół techniczny czy chociażby brak miejsca, w którym aktorzy mogliby spotykać się z widzami. Trudna sytuacja teatru nie pozostawała bez wpływu na jakość przedstawień, a ta z kolei przekładała się na dość niską frekwencję wśród publiczności. Ale kilka dni temu miałam okazję zwiedzić nowy budynek teatru i jako teatrolog snobistycznie zacytuję Wyspiańskiego: "Teatr mój widzę ogromny, wielkie powietrzne przestrzenie". Jesienią dostaniemy do rąk wspaniałe narzędzie i mam nadzieję, że je dobrze wykorzystamy. Po pierwsze, zacznijmy filmowo - wielkim wstrząsem - a potem napięcie niech już tylko rośnie. Premierowe przedstawienie w jednym z najnowocześniejszych teatrów w Polsce powinno wyko