"Piknik pod Wiszącą Skałą" Joan Lindsay w reż. Leny Frankiewicz w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze AK [Aneta Kyzioł] w Polityce.
W nowej adaptacji powieść Joan Lindsay, znana także z ekranizacji Petera Weira z 1975 r. - o tajemniczym zaginięciu uczennic z australijskiej pensji, po tym jak wybrały się z nauczycielkami na piknik pod malowniczą Wiszącą Skałę - do głosu dochodzą motywy najgłośniej dziś wybrzmiewające w debacie publicznej. Przede wszystkim rasizm i kolonializm - biały człowiek zniewalający, nie tylko w Australii, i cynicznie wykorzystujący, aż do unicestwienia, naturę i rdzennych mieszkańców podbijanych terenów. Ale też mizoginizm. Dwuipółgodzinne przedstawienie momentami nuży dydaktyzmem, jednak - dla równowagi - daje, zwłaszcza aktorkom, szansę na zbudowanie mocnych kreacji (Ewa Wiśniewska jest świetna w roli właścicielki pensji, pani Appleyard, wspaniałe są Michalina Łabacz jako Miranda i Ifi Ude jako Sara). I uwodzi majestatyczną scenografią, grą świateł i kostiumami autorstwa Katarzyny Borkowskiej oraz muzyką Cezarego Duchnowskiego. Dzięki ich pracy spektakl staje się rodzajem klimatycznej instalacji, w której funkcjonują aktorzy. Otwiera go obraz unoszącej się w przestworzach, może śniącej, dziewczyny w bieli, w kolejnych scenach tytułowa skała staje się m.in. jaskinią, hipnotyzującą i przyciągającą spiralnie układającymi się liniami.