Pierwsze brawa już po drugiej scenie zbiorowej. Potem oklaskiwano każdą scenę bez wyjątku. Na koniec zgotowano tancerzom owację na stojąco. Czyli sukces. We wtorek Bałtycki Teatr Tańca wystąpił w Warszawie, w Teatrze Narodowym. Gdański zespół pokazał swoją ubiegłoroczną premierę "Romeo i Julia". Opera Bałtycka na tej samej scenie im. Bogusławskiego pokazała [też] operę "Ariadna z Naxos" Richarda Straussa - pisze Jarosław Zalesiński w Polsce Dzienniku Bałtyckim.
Warszawska prezentacja była wyraźnie lepsza, dojrzalsza od swojej premierowej wersji sprzed roku. Widać było, że występ przed warszawską publicznością, na scenie Teatru Narodowego, zmobilizował wszystkich tancerzy. Ale widać też było, że ten zespół się zmienia, dojrzewa właśnie. Nieprzypadkowo brawa zaczęły się od sceny zbiorowej. To, co było kiedyś słabszą stroną gdańskiego baletu, zbiorowe układy, choreograficzne tło, dziś wypada jeszcze nie idealnie, ale dużo lepiej. Na tym lepszym tle coraz ciekawiej prezentuje się też coraz liczniejsza grupa solistów. Nie tylko Franciszka Kierc, która w roli Julii tworzy poruszającą opowieść o młodej dziewczynie, budzącej się do życia i miłości. Po warszawskim przedstawieniu zostały też w pamięci Niania Sylwii Kowalskiej-Borowy, Matka Aleksandry Michalak czy Tybalt Piotra Nowaka. Opera Bałtycka wystąpiła w Teatrze Narodowym w ramach jubileuszu swojego sześćdziesięciolecia. Wczoraj na tej