Wertep to festiwal jedyny w swoim rodzaju, gdzie najmłodsza publiczność zasiada zasłuchana przed małą sceną, a szwedzka gwiazda - Stephen Rappaport - daje magiczny koncert w orlańskiej synagodze.
Pierwsza odsłona Wertepu już za nami. Było bańkowo i magicznie - pisze Anna Dycha w portalu bialystokonline.pl
Ta bezpretensjonalność, bliskość z widzem to niewątpliwa siła Wertepu. Nie inaczej było i w czasie pierwszego weekendu festiwalu. Jego siłą jest też miejsce, gdzie odbywa się impreza. Gości ona zawsze w małych podlaskich miejscowościach. Wiele było wyjątkowych momentów w trakcie tych trzech dni - prawdziwą furorę, zwłaszcza wśród dzieciaków, zrobiło puszczanie baniek mydlanych. Ale też ascetyczny, minimalistyczny wręcz spektakl w wykonaniu duńskich artystek "Dziewczynka z zapałkami" zaczarował i młodych, i starszych widzów. Zgodnie z przewidywaniami, największą gwiazdą pierwszej części festiwalu, był Stephen Rappaport, który swoim charakterystycznym głosem (na pograniczu Toma Waitsa i Nicka Cave'a) był wspaniałym zwieńczeniem drugiego dnia imprezy. W niedzielę Wertep zawitał na chwilę do Białegostoku, bo Stephen Rappaport ze swoim zespołem dał świetny koncert w Zmianie Klimatu.