Miniony sezon zaczął się mocnym uderzeniem - otwarciem po przebudowie Teatru Muzycznego w Gdyni, który teraz na trzech widowniach może pomieścić 1,5 tys. osób. Premiera otwarcia, "Chłopi" w inscenizacji Wojciecha Kościelniaka, wzbudziła entuzjazm. Powody do radości mieli także widzowie z Olsztyna - premierą Fredrowskich "Dam i huzarów" powitano zakończenie trwającego kilka lat remontu Teatru im. Stefana Jaracza - pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Pierwszy rok w nowej siedzibie wykorzystał warszawski Teatr Konsekwentny, który pod nazwą Teatr WARSawy otworzył podwoje na Nowym Mieście. Coś drgnęło w planach budowlanych Nowego Teatru Krzysztofa Warlikowskiego w stolicy. Ruszyły przygotowania do wzniesienia Muzeum Sztuki Nowoczesnej na placu Defilad, którego częścią ma być TR Warszawa. W dziedzinie inwestycji (zrealizowanych i oczekiwanych) sezon należy zatem uznać za udany. Nie brakowało też skupiających uwagę spektakli, które przyćmiewały wybuchające co pewien czas spory personalne i ideologiczne. Cokolwiek by powiedzieć, sezon, w którym dwukrotnie inscenizuje się "Dziady", "Mizantropa" czy "Mistrza i Małgorzatę", zasługuje na dobrą pamięć. POD ZNAKIEM "GOLGOTY" Jeszcze wiosną zanosiło się, że to obwoźny teatrzyk piersi będzie triumfatorem sezonu. "Caryca Katarzyna" [na zdjęciu] Jolanty Janiczak w reżyserii Wiktora Rubina z kieleckiego Teatru im. Stefana Żeromskiego kolekcjonowała nagr