EN

3.06.2024, 11:25 Wersja do druku

Pewność i cień nadziei

„Syndrom sztokholmski” w reżyserii Macieja Masztalskiego w Teatrze Ad Spectatores we Wrocławiu. Pisze Jarosław Klebaniuk w Teatrze dla Wszystkich.

fot. mat. teatru

Ktoś, kto spodziewał się prostego porwania i rosnącego zrozumienia kidnaperów ze strony uprowadzonych może czuć się zawiedziony. „Syndrom sztokholmski” prowadzi nas od arystokratycznego stołu i posadzki na scenę główną z jej wygodniejszymi siedzeniami. Stamtąd tylko przez próg i kotarę do przestronnej sali porwań z jej dziełami sztuki. Dalej przez garderobiano-rekwizytorniane zakamarki centrali Ad Spectatores na browarniane gumno, gdzie działo się, oj, działo. A wszystko to tylko po to, by z powrotem zawieść nas ku rzeczonemu stołowi i posadzce. „Ruch widowni” nie służył jednak jej udręczeniu. Każdy przystanek okazał się źródłem niespodzianych atrakcji.

Zaczęło się od wewnątrzrodzinnego trucicielstwa i patetycznej niedo-śmierci służącego. „Konie zajechały” jeszcze raz, pod koniec, a każdorazowo towarzyszyła im Szekspirowska fraza głoszona z należytym jej uniesieniem. Następna scena, oglądana z tradycyjnej, stacjonarnej widowni, stanowiła  dobrą próbkę surrealistycznego teatru, gdzie absurdalne rozegranie akcji wydaje się oczywiste, a wszystko kończy się dobrze, choć właściwie mogłoby się nie zacząć. Warto wspomnieć także o projekcji filmowej, której bohaterka weszła w interakcję z aktorką na widowni. Zresztą mieliśmy, jako widownia – jak się później okazało – swojego „demokratycznie wybranego” przedstawiciela w osobie producenta przypraw („Solenne pieprzenie”, znakomity Arkadiusz Cyran). Po takim mentalnym przygotowaniu wizyta w sali z eksponatami udającymi między innymi dzieła Picassa z „nieznanego okresu” wydawała się naturalnym ciągiem dalszym. Nieporozumienia między porywaczami zostały zażegnane, choć jeden z nich ujawnił niezwykłe aktorskie zaangażowanie i w poruszający sposób zadeklarował „pracę na emocjach” (przekonujący Łukasz Chojęta).

Część przedstawienia rozgrywana na świeżym powietrzu należała do najzabawniejszych, choć chwilami w nieco splapstickowym stylu. Słuchawki umożliwiały dobry odbiór kwestii i efektów dźwiękowych zlokalizowanych nawet w dosyć odległych miejscach .Pomysłowe wykorzystanie pomieszczenia na górze, aby rozegrać antygrawitacyjny plecak było jednym z przykładów tego szalonego humoru, z którego słynie trupa z Hubskiej. Koncepty Macieja Masztalskiego, jak zauważyła Ela, gdy przejeżdżaliśmy obok Wroclavii, nie utraciły tej młodości, z którą oboje mamy do czynienia od kilkunastu lat. Jego komediowa wrażliwość, absurdalna, chwilami sztubacka, gdy spotka się z odpowiednim uchwytem dramaturgii, przynosi efekt, którego pozazdrościć mogą nobliwe teatry repertuarowe. Nie zawsze skutek jest aż tak udany, jak tym razem.

W przypadku „Syndromu…” zadecydowało nagromadzenie komicznych efektów świetnie wyegzekwowanych przez zespół aktorski. Oprócz wymienionych wcześniej tworzyli go: Aleksandra Dytko (apodyktyczna arystokratka, miłośniczka solonych śledzi i porywaczka), Anita Balcerzak-Michalska (bohaterka zniknięcia i porywaczka), Marcin Chabowski (egzotyczny służący, dyrektor teatru – nie uwierzyliśmy, porywacz), Łukasz Chojęta (porywacz i policjant w samochodzie, widać kelnerowanie było poniżej jego aspiracji) i Beata Lech-Kubańska (sceną z testowaniem antygrawitacyjnego plecaka przykryła pozostałe swoje wcielenia). Z celuloidowego (cyfrowego?) dystansu pojawił się także prawdziwy dyrektor teatru – Maciej Masztalski, być może nawet w prawdziwym małżeńskim łożu. Wziąwszy to wszystko pod uwagę, dobrze było zobaczyć tak obszerny skład w jednym spektaklu.

Przedstawienie ma szansę zostać docenione przez nauczyciela akademickiego i dorożkarza, psycholog szkolną i sprzedawczynię szpinaku, choćby i bezrobotne dziecko. Nawet jednak, jeśli nie ma Pani lub Pana wśród wymienionych, to proszę się nie martwić. Wciąż uważamy z Elą, że warto.

Jarosław Klebaniuk – Instytut Psychologii, Uniwersytet Wrocławski

Tytuł oryginalny

Pewność i cień nadziei

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Jarosław Klebaniuk

Data publikacji oryginału:

02.06.2024