EN

3.11.2023, 12:07 Wersja do druku

Pewność bez wiary, wiara bez pewności

„Ambasador” Sławomira Mrożka w reż. Jarosława Gajewskiego w Teatrze Klasyki Polskiej. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Anna Pławecka

Sławomir Mrożek, dziennikarz, rysownik, prozaik, publicysta i dramatopisarz, coraz częściej powraca na nasze sceny. Przez lata grywany niechętnie, zaliczany do klasyków i odrzucany przez młodych, zbuntowanych reżyserów początku XXI stulecia (oskarżany wręcz o nużące podejście do opisu rzeczywistości, nieoddające ducha czasów transformacji) raził nadmierną dbałością o formę. Mrożek zawsze obracał się w kręgu polityki i oddawał się filozoficznej analizie świata oraz człowieka. W PRL-u ceniono go za krytykę zafałszowanej rzeczywistości, demaskowanie absurdów, celne parodie i pastisze. W czasach komunizmu widownia teatrów bez trudu wychwytywała wszelkie polityczne aluzje i doszukiwała się ich nawet tam, gdzie dzisiejszy, młodszy widz ledwo albo w ogóle ich nie dostrzega. Gorzki, niepokorny Mrożek, dawniej czołowy satyryk, prześmiewczy i zgryźliwy, wciąż aktualny w kraju, gdzie „cham Edek porwał inteligenta Artura do tanga”, dziś może być czytany inaczej. Mrożek znakomicie wychwytuje nasze wady i kompleksy, mocno zakorzenione w kulturze i naturze, odsłania to, co niekoniecznie nam się podoba. Najbardziej interesuje go człowiek i jego mikroświaty oraz sposoby funkcjonowania w społeczeństwie. Normy postępowania i relacje międzyludzkie rozważa na zasadzie kontrastu, stawiając skrajnie różniące się postaci wobec zasad i norm etycznych. Posługiwanie się stereotypem i społeczno-kulturowe absurdy pomagają mu w tych rozważaniach. Jego bohater to najczęściej inteligent, a sarkazm i ironia z jaką mu się przygląda autor, łączy subtelny egzystencjalizm z napuszoną nieco elokwencją. Dlatego Teatr Klasyki Polskiej, który „studiuje i wystawia najwybitniejsze polskie dramaty […] oraz adaptacje arcydzieł polskiej literatury dawnej, zgodnie z ich literą i duchem” wydaje się miejscem, gdzie twórczość pisarza zostanie odczytana z wnikliwością i szacunkiem. Jarosław Gajewski, dyrektor wspomnianej instytucji, sięga po „Ambasadora”, dostrzegając uniwersalizm tragikomicznego w tonacji dzieła oraz niesamowite, inteligentne poczucie humoru autora. Czy szaleństwo i komizm świata „Ambasadora”, przeplatający się ze szczerym i trzeźwym osądem zaintryguje, a potem „ukłuje” współczesnego widza? Nie zrażą go gorzka ironia i aksjologiczne dylematy?

Treść samego dramatu jest dość prosta. Pełnomocnik władz totalitarnego państwa, w którym działa niezależna ambasada kraju liberalno-demokratycznego, składa wizytę przedstawicielowi owego „raju szczęśliwości” i daje mu prezent. Okazuje się, że w pozornie pustym globusie ukrywa się człowiek, który marzy o wyrwaniu się z piekła manipulacji, uwolnieniu od opresyjnego reżimu, kradnącego nie tylko ciało, ale i duszę. Robotnik z fabryki globusów prosi o azyl. Przytłoczony własnymi kłopotami Ambasador jest nieco skrępowany, w dodatku spętany dyplomatycznymi konwenansami, ale musi dokonać wyboru. Czy pozostanie wierny swemu poczuciu honoru oraz godności i nie wyda ufającego mu Człowieka?

W „Ambasadorze” Mrożek nie skupia się tylko na rzeczywistości politycznej. Jego myśl biegnie ku absurdom uniwersalnym, a karykaturalnej satyrze podlega człowiek niezależnie od szerokości geograficznej i czasu, w którym żyje. I nagle ścieranie się wartości przestaje być tak oczywiste jak ścieranie się ustrojów – więcej tu konfliktu o charakterze aksjologicznym. Jarosław Gajewski przygotowując adaptację sztuki doskonale wydobywa ten aspekt dramatu, który obecnie równie mocno nas dotyczy i dotyka. Od groteskowego żartu reżyser płynnie przechodzi do spraw poważnych, eksponując silnie dramat osaczenia, element, który u autora utworu jest niezwykle ważny. Pokazuje sprzeczności w działaniu człowieka, który musi odnaleźć się i określić w pewnej zadanej konwencji i rzeczywistości. Mrożek jest realistą, a oczywista ironia, narzędzie dyskusji z odbiorcą służy uwypuklaniu konkretu, który rośnie do rozmiarów absurdalnych. Dziś dramat Mrożka zyskuje świeżość i łatwiej dostrzec wielopłaszczyznowość treści. Pojęcia takie jak wolność, godność i humanizm, nadzieja i wiara (gdy zabraknie pewności jutra, zostają tylko one…), potem szczerość i wierność wyznawanym ideałom nie odeszły przecież do lamusa. Mrożkowski dramat daje szerokie pole do popisu. W adaptacji można przyglądać się mu od strony językowej – jakim kodem mówionym posługują się poszczególni bohaterowie? Czy kieruje nimi logika? A może tylko umowne role, zależne od sytuacji i stworzone według schematu. Czy zawsze istniejemy poza językiem oficjalnym i prywatnie wyrażamy się inaczej?  Teatralna opowieść może dziać się trochę poza czasem. Reżyserując swój spektakl, Gajewski jedynie sugeruje miejsce akcji – tak naprawdę nie wpisuje historii wprost w naszą rzeczywistość, tylko stara się ukazać jej aktualność udowadniając, że wydarzenia i bohaterowie są uniwersalni. Zachowuje styl i pozostawia bez zmian treść oraz wymowę dramatu. Co więcej – daje trafną analizę obyczajowości oraz charakterów ludzkich, aktualnych dawniej, aktualnych i dziś. Podążając za autorem, rozważaniom poddaje kolejny dylemat – szeroko pojętą wolność (wyboru, sumienia). Czy nie zdewaluowała się we współczesnym świecie?

Aktorzy pozostają w tej samej klasyczno-nowoczesnej konwencji i z prawdziwą przyjemnością śledzę ich grę – smakowitą, ostrą, przekonującą. Dzięki nim dostajemy coś więcej, niż tylko teatralną tragifarsę. W tytułową postać Ambasadora wciela się Andrzej Mastalerz. Mastalerz gra z doskonałym wyczuciem – swobodnie, naturalnie, ale podkreślając wszelkie ironiczne niuanse, eksponując Mrożkowski absurd i groteskowość sytuacji. Jego głos o charakterystycznym brzmieniu, głębokim tonie idealnie pasuje do tej roli. Aktor precyzyjnie operuje wysokością, czaruje barwą i piękną, teatralną dykcją. Mimiką, ruchem dłoni, nawet spojrzeniem buduje portret dystyngowanego liberała-demokraty i znakomicie potrafi oddać jego wewnętrzne dylematy. Partneruje mu Bartosz Turzyński w roli nieco rubasznego Pełnomocnika. To postać o odmiennym charakterze, zawsze praktyczna i racjonalna w działaniu – oczywiście we własnym interesie. Obaj bohaterowie stoją na skrajnie różnych pozycjach, a ich światy nie mają szans na wzajemne zrozumienie. Turzyński świetnie czuje taki klimat, wcielając się w postać bohatera gładko, nawet z konieczną figlarnością oraz lekkością. I choć wygłasza marksistowskie komunały, pozostaje na swój sposób szczery i dosłowny. Ten reżimowy aparatczyk nawet nie jest antypatyczny, wręcz można go polubić. Gorzej z Człowiekiem Dariusza Kowalskiego  – troszkę zbyt papierowym, mało wyrazistym. Równie dobrze prowadzi swoją rolę Maciej Wyczański grający Otella – aktor wie, jak wykorzystać komediowe techniki i potrafi mieszać je z powagą, wprowadzając sporą dawkę surrealizmu do swojej kreacji. Jego Sekretarz sieje niezły ferment w umyśle Ambasadora. Małgorzata Mikołajczak jako Amelié jest jedyną kobietą w tym gronie samców. Pojawia się na scenie rzadziej, ale jakże zdecydowanie zaznacza swą obecność! Nieco groteskowa, pełna ironii, gra z wdziękiem i koniecznym dystansem.

Wysmakowana, stawiająca na prostotę scenografia Aleksandry Redy pięknie podkreśla przebieg akcji, gęstniejącą atmosferę i pomaga śledzić zmagania bohaterów.

„Ambasador”, dzieło śmieszne i gorzkie jednocześnie znalazło w Teatrze Klasyki Polskiej odpowiednią oprawę. Mrożek, postać tak ważna dla naszej rodzimej dramaturgii ma szansę pozostać tu dłużej, bawiąc oraz niepokojąc ostrą satyrą i aksjologiczną refleksją.

Tytuł oryginalny

Pewność bez wiary, wiara bez pewności

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Anna Czajkowska

Data publikacji oryginału:

02.11.2023