„Pchła Szachrajka” Jana Brzechwy w reż. Maćka Prusaka w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Magda Mielke w Teatrze dla Wszystkich.
Teatr Wybrzeże dołączył do swojego repertuaru kolejną — po Szelmostwach Lisa Witalisa — bajkę Jana Brzechwy. Nowa inscenizacja znanej z dowcipu i rytmicznej narracji Pchły Szachrajki to propozycja skierowana do dzieci, choć może sprawić jeszcze więcej frajdy dorosłym. Maćko Prusak, na co dzień choreograf teatru, stworzył przedstawienie pełne energii, które zachwyca zarówno wizualnie, jak i narracyjnie. Czerpiąc inspirację z międzywojennej bohemy, połączył groteskowy humor, surrealistyczną estetykę i nostalgiczną podróż do czasów, w których tworzył Brzechwa.
Reżyser, wraz z dramaturżką Martą Giergielewicz, zdecydował się osadzić akcję Pchły Szachrajki w realiach międzywojennej kawiarni — miejsca, gdzie mógł bywać sam Brzechwa. Ten kontekst nadaje spektaklowi wyjątkowy charakter, pozwalając połączyć postacie z wiersza Brzechwy z autentycznymi przedstawicielami ówczesnej bohemy artystycznej. Na scenie pojawiają się więc Pola Negri, Maria Dąbrowska, Zofia Nałkowska, Bolesław Leśmian i sam Jan Brzechwa. Pełnią oni również funkcję narratorów, dzięki czemu zrezygnowano z tradycyjnej formy z jednym narratorem, czyniąc narrację bardziej dynamiczną.
Mimo że fikcja przeplata się z rzeczywistością, tekst pozostaje wierny oryginalnemu wierszowi, co jest jednym z największych atutów przedstawienia. Czy pchła była inspirowana prawdziwą postacią? To pytanie „wisi” nad spektaklem. Reżyser z wyczuciem balansuje między humorem a refleksją. Tak jak w oryginale, spektakl nie moralizuje, czyniąc z charyzmatycznej oszustki sympatyczną postać, która bawi i prowokuje do myślenia.
Scenografia Marty Śniosek-Masacz przenosi widza w surrealistyczny świat międzywojennej klubokawiarni — pełen groteskowych detali i rekwizytów nawiązujących do kawiarnianej bohemy. Zgrabnie wpleciono w nią także motywy zwierzęce. Przestrzeń sceny jest niezwykle funkcjonalna — w mgnieniu oka zmienia się w dworzec, kasyno, pociągowy przedział czy gabinet lekarski. Pomagają w tym również kostiumy: zarówno te oddające ducha epoki, jak i bardzo pomysłowe, dowcipne elementy garderoby wprowadzające dodatkowe postacie — owady, marynarzy, sędziów czy żandarmów. Poprzez te „dodatki”, jak np. „trąba” słonia, twórcy puszczają oko do dorosłego widza.
Muzyka Marcina Nenko, będąca integralną częścią przedstawienia, podkreśla rytmiczny charakter wiersza Brzechwy, dodając mu energii i lekkości. Kompozycje są zróżnicowane — od wpadających w ucho szlagierów z dwudziestolecia międzywojennego, takich jak „Odrobinę szczęścia w miłości” czy „Jak zabawa to zabawa”, przez jazzowe melodie i motywy muzyczne nawiązujące do owych czasów, po bardziej groteskowe akcenty.
Cała dziewięcioosobowa obsada (Katarzyna Borkowska, Joanna Kreft-Baka, Maria Kresa, Małgorzata Oracz, Maria Wróbel, Piotr Chys, Jerzy Gorzko, Jacek Labijak oraz Marek Tynda) stworzyła barwną galerię postaci. Aktorzy z łatwością wcielają się w wiele ról, co wymaga od nich dużej wszechstronności i niemałej energii. Debiutująca na deskach Teatru Wybrzeże Maria Wróbel jako Pchła Szachrajka błyszczy charyzmą i figlarnym wdziękiem, idealnie oddając przewrotny charakter bohaterki. Zespół świetnie radzi sobie z rytmicznym tekstem Brzechwy, a ich interakcje na scenie są pełne humoru i chemii.
Pchła Szachrajka w reżyserii Maćka Prusaka to spektakl, który bawi i intryguje. Dla młodszych widzów to pełna humoru opowieść o przygodach sympatycznej psotnicy, z dynamiczną akcją i chwytliwymi piosenkami. Dla dorosłych — nostalgiczna podróż do międzywojennej Polski, z subtelnymi odniesieniami do artystycznej bohemy.