- Mój spektakl jest według dramatu Słowackiego, który nie nadał mu ostatecznej formy. Uznałem też, że pokazując zrujnowany polski dworek z krzywym płotem, wywołałbym w polskich sercach jedynie nostalgię - mówi reżyser JAN KLATA przed niedzielną (16 października) premierą "Fantasy" w gdańskim Teatrze Wybrzeże.
Jacek Cieślak: "Fantazy" to trudny dla współczesnego odbiorcy, niedokończony i niewydany za życia dramat Słowackiego, gdzie mieszają się wątki i gatunki. Co pana w nim zaintrygowało? Jan Klata: Zderzenie konwencji komicznej i tragicznej pozwoliło poecie w fantastyczny sposób opisać rozziew między wielkimi ambicjami a rzeczywistością, która jest brutalna i degenerująca. Rodzina Respektów to ludzie z wyższych sfer. Mieli wielkie pieniądze, stać ich było na romantyczne pozy, bajanie o dębie Wernyhory, wychowanie córek Dianny i Stelli w pretensjonalnej, artystowskiej aurze. Do czasu, aż Respekt narobił długów na pół miliona. Teraz Respektowie zrobiliby wszystko, żeby uniknąć nędzy, uważają bowiem, że są stworzeni do wyższych celów. Żeby odzyskać pozycję, stręczą Diannę Fantazemu, który w zamian za zgodę na małżeństwo może spłacić ich długi. Zamiast, jak Bóg przykazał, pokazać upadek polskiego majątku na Podolu, uznał pan, że l