Czy najmłodsi reżyserzy marginalizują motywy chrześcijańskie? - zastanawia się w cotygodniowym felietonie dla e-teatru Rafał Węgrzyniak
Wyobrażenia ukrzyżowania i zmartwychwstania Jezusa oraz towarzyszących im wydarzeń kształtowały przez dwa tysiąclecia nade wszystko obrazy i rzeźby. A od ponad stu lat pełnią to zadanie filmy. Jednak kilka epizodów z Ewangelii nierozłącznie związanych jest w mojej imaginacji i pamięci z fragmentami oglądanych niegdyś przedstawień teatralnych. Wjazd Chrystusa do Jerozolimy widzę poprzez epizod z "Dialogus de Passione abo żałosnej tragedyi o Męce Jezusa" Kazimierza Dejmka. Drewniana figurka Chrystusa siedzącego na osiołku - jak w średniowiecznych obchodach Niedzieli Palmowej umieszczona na platformie z kółkami - ciągnięta była przez grupkę dzieci w białych szatach z baziami w dłoniach. Pojawienie się tej procesji zapowiadał dźwięk dzwonka zawieszonego nad przydrożną kapliczką. Ten obraz bezbronnej niewinności kontrastował z bestialskim biczowaniem Jezusa przez żołdaków. Drewniana rzeźba owinięta łańcuchem znosiła z pokorą brutalne ciosy