Czy dramat może być zbyt błyskotliwy, zbyt zgrabnie skonstruowany? Do tej pory byłem pewien, że nie, że nigdy nie dość perfekcji i trafnych konceptów. Sztuka Thomasa {#au#255}Bernharda{/#} "Immanuel Kant" jest bez wątpienia dziełem. Dziełem napisanym z wielkim wdziękiem i niezrównaną sprawnością. Kiedy się ją czyta, jest to jej niewątpliwą zaletą. Ale w teatrze Krystiana {#os#1116}Lupy{/#} literacka gładkość i efektowność sztuki okazała się zupełnie nieprzydatna. Co więcej, paradoksalnie zaszkodziła spektaklowi. Herezja? Może, ale właśnie teatralnej heretyckości zabrakło tym razem Lupie. Pozostała uładzona teatralna prawomyślność. Historia przedstawiona w "Immanuelu Kancie" jest na postmodernistyczną modłę powierzchownie błyskotliwa i gruntownie prosta. Kant opuścił Królewiec ("Gdzie Kant, tam Królewiec") i na pokładzie luksusowego transatlantyku płynie wraz z żoną do Stanów Zjednoczonych. Na pełnym morzu jego uporządkowany umys
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 9