EN

21.12.2022, 11:25 Wersja do druku

Pantoballady i romansomimy

„Ballady i romanse” w reż. Zdenki Pszczołowskiej, Błażeja Peszka i Piotr Soroki we Wrocławskim Teatrze Pantomimy. Pisze Patryk Kencki, członek Komisji Artystycznej VIII Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa”.

fot. Natalia Kabanow / mat. teatru

W tak zwanym Roku Romantyzmu, celebrowanym w dwusetną rocznicę wydania Ballad i romansów, w niejednym polskim teatrze da się obejrzeć inscenizację tych Mickiewiczowskich poezji. Większość przedstawień łączy element edukacyjny, jako że na ogół podporządkowane zostały intencji przybliżenia starych tekstów młodej widowni. W zależności od inwencji reżyserek i reżyserów spektakle te podejmują grę z dziełami literackimi w bardziej lub mniej błyskotliwy sposób, w większości jednak nie wychodząc poza próbę dowiedzenia licealistom atrakcyjności inscenizowanych wierszy. Na tle tych teatralnych zmagań zupełnym zaskoczeniem jest przedstawienie przygotowane we Wrocławskim Teatrze Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego, którego premiera odbyła się w Centrum Sztuk Performatywnych Piekarnia, a które obecnie można obejrzeć w Centrum Technologii Audiowizualnych. „Miniserial teatralny”, jak w podtytule określono ten spektakl, złożony jest z trzech miniatur przygotowanych przez trójkę inscenizatorów. Romantyczność wyreżyserował Piotr Soroka, ze Świtezią zmierzyła się Zdenka Pszczołowska a trzeci odcinek – na podstawie ballady Lilije – przygotował Błażej Peszek.

Forma teatru mimicznego zmusiła inscenizatorów do przetransponowania Mickiewiczowskiej poezji w poruszenia ludzkiego ciała, do przełożenia jej na język dynamicznej wizualności. W efekcie wykreowano piękny spektakl, którego poszczególne części utrzymane są w rozmaitych stylistykach, ale składają się w spójną i wyestetyzowaną całość. I tak odcinek stworzony przez Sorokę najbliższy jest teatrowi tańca. Część wyreżyserowana przez Pszczołowską łączy taniec z wyraźniejszym elementem mimicznym i wprowadza słowo mówione w postaci naukowego, ale budzącego grozę, komunikatu o niepokojących zjawiskach nad jeziorem Świteź. Natomiast etiuda przygotowana przez Peszka lokuje się pomiędzy pantomimą a w jakimś stopniu teatrem dramatycznym – słowo odgrywa tu istotną rolę, ballada wybrzmiewa na scenie. Sposób rozdzielenia tekstu między aktorów jest zresztą nieprzypadkowy. Bracia zabitego Pana (Artur Borkowski i Mariusz Sikorski) powtarzają te same kwestie (nie nowy to zabieg u Peszka, ale twórczo tu wykorzystany, bo podkreślający równoległość ich losów), głos pustelnika dobiega z offu, natomiast słowa zabitego wygłasza sama mężobójczyni (Izabela Cześniewicz).

Trzy części przedstawienia łączy warstwa scenograficzna wykreowana przez Annę Oramus. W Romantyczności scenografka wykorzystała uliczną latarnię i obszerny fotel, w którym skrywa się drobna Karusia (Agnieszka Dziewa). W Świtezi na scenę zostaje spuszczona konstrukcja przypominająca jurtę wykonaną z gazy. W Lilijach obok latarni, tym razem emitującej czerwone światło, na scenicznych deskach pojawi się pas bąbelkowej folii, po którym z niepokojem będą stąpać „Nieboszczyka Bratowie”. Zamiast dzieci dopytujących się o ojca ujrzymy zabawkowy wózek z plastikowymi lalkami. Zamiast zwłok zabitego Pana – czarny foliowy worek, z którego Pani wydobywać będzie grudy ziemi kalające jej złocistą szatę. Bracia ubrani są w purpurowe mundury, spod których wyglądają stroje arlekinów. Kiedy zaś Borkowski wciela sięw postać próbującego zgłębić tajemnice Świtezi Maurycego Naukovca, będzie miał na sobie jeszcze przeciwdeszczowy strój z folii. Karusię z kolei ubrano w dopasowany kostium ilustrujący anatomiczną budowę ludzkiego ciała, a Duch Jasia (Eloy Moreno Gallego) pojawia się na scenie okryty długim białym welonem, dzięki czemu rzeczywiście wygląda jak zjawa. Ważnym elementem warstwy wizualnej jest klimatyczne światło, które wyreżyserował Bogumił Palewicz. A integralną częścią przedstawienia okazuje się również muzyka na żywo wykonywana przez Szymona Tomczyka i zaiste potrafiącą budować nastrój, niezwykle ekspresyjną wokalistkę Magdę Pasierską.

Pora postawić pytanie: dlaczego romantyczne teksty tak łatwo poddają się formie teatru mimiczno-tanecznego? Odpowiedź wydaje się prosta: teatr ruchu lepiej jest w stanie wyrazić to, co nie uchwytne, nadprzyrodzone, niedające się uwięzić w słowach. W ten więc sposób z Mickiewiczowskich tekstów wydobyta zostaje cała zawarta w nich sfera metafizyczna. Zaznaczyć przy tym trzeba, że reżyserzy (i reżyserka) osiągają ten efekt nie poprzez jakieś chaotyczne pójście na żywioł, ale przez bardzo precyzyjną pracę z wykonawcami. I jeszcze dodać należałoby to, że każde z nich stara się dokonać klarownej interpretacji inscenizowanej ballady. Peszek ukazuje nam Lilije z perspektywy kobiety, która owszem posuwa się do mężobójstwa, ale czyni to jednak jako próbę ratowania własnego życia napiętnowanego niedotrzymaniem mężowi wierności, próbę zresztą nieudaną, bo przecież nie zjawa z zaświatów, ale własne sumienie nie pozwoli jej dalej funkcjonować. W Świtezi Pszczołowska we współpracy z choreografem Oskarem Malinowskim każą postaciom krążyć, błądzić i poruszać się wokół i w samej konstrukcji z gazy (czy może z sieci?). I poprzez ów wyestetyzowany ruch pięciorga wykonawców (Agnieszka Kulińska, Sandra Kromer-Gorzelewska, Artur Borkowski, Jan Kochanowski i Krzysztof Szczepańczyk) próbujemy dotrzeć do nieuchwytnej ostatecznie tajemnicy Świtezi, stanowiącej swoistą oś czasu pozwalającą przeplatać się teraźniejszości z mniej lub bardziej odległymi przeszłościami. Jeżeli jednak chodzi o wymiar metafizyczny, najbardziej niesamowita wydaje się pierwsza część przedstawienia, niezwykle zmysłowa, pełna elektryzujących napięć między światem widzialnym a niewidzialnym, pomiędzy nieziszczalnym marzeniem a możliwością pokonania granicy wyznaczonej przez śmierć. W pamięci widza głęboko pozostaje obraz, w którym Duch po zbliżeniu się do swej dawnej kochanki gwałtownym ruchem przerzuca całun z siebie na nią i staje naprzeciw całkowicie obnażony, epatujący w wysmakowanym świetle doskonałą budową ciała. W ten sposób to, co zmysłowe, staje się wehikułem dla ukazania tego, co należy do sfery nadprzyrodzonej, a ludzka natura wyrażona zostaje jako psychofizyczna całość. W ten oto sposób marzenie nabiera realności, a coś, co zwykle pozostaje ledwie przeczuwalną intuicją, ukazuje się nam w materialnym kształcie.

Ballady i romanse. Miniserial teatralny na motywach „Romantyczności”, „Świtezi” i „Liliji” Adama Mickiewicza, reż. Zdenka Pszczołowska, Błażej Peszek, Piotr Soroka, Wrocławski Teatr Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego, prem. 20 października 2022.

Źródło:

Materiał własny

Autor:

Patryk Kencki

Wątki tematyczne