EN

17.09.2022, 11:11 Wersja do druku

Pani Ontologia Landrynka. O „A komórka dzwoni” w warszawskim Teatrze Współczesnym rozmawiają Skrzydelski z Morozem

Moroz: A zatem nowy sezon możemy uznać za otwarty. I od razu na dobry początek mocny temat przewodni: telefon komórkowy.

Skrzydelski: Jakoś nie widzę entuzjazmu na twojej twarzy. Ale to temat jak temat. Gorsze jest to, że w zapowiedziach na najbliższe miesiące jednego z teatrów, które się wtrącają, znalazłem już przedstawienie o „niesamowitych zdolnościach komunikacyjnych i przetrwalnikowych grzybów” – zdaje się, że chodzi o grzyby leśne – a w innym teatrze z chwalebną misją spektakl o tym, „jak ważne, nie tylko dla naszych ciał, ale także naszej planety jest zdrowe, ekologiczne jedzenie”. Będzie w czym wybierać. Na scenach zapanują wielkie problemy społeczne.

Moroz: Już nie mogę się doczekać. Tymczasem w warszawskim Współczesnym jego dyrektor…

Skrzydelski: …od lat ponad czterdziestu.

Moroz: Cóż zrobić? Tak bywa.

Skrzydelski: Zdarza się, że niektórzy są niezastąpieni. Tym bardziej w takiej profesji jak dyrektorska.

Moroz: Wiadomo przecież, że nikt nie chce być dyrektorem teatru.

Skrzydelski: To akurat wiadomo. Dobrze, że przynajmniej Maciej Englert chce.

Moroz: Trzymajmy się tego faktu. A wracając do wątku zasadniczego: tymczasem w warszawskim Współczesnym zagwozdka jak najbardziej współczesna, choć odnoszę wrażenie, że nieco spóźniona. Dylemat telefonów komórkowych. Co one potrafią z człowiekiem zrobić. Biedak zapomina o własnym życiu i zaczyna żyć życiem innych, obcych sobie ludzi.

Całość rozmowy - w "Magazynie e-teatru"

Źródło:

Materiał własny