„Pani Bovary" wg powieści Gustave'a Flauberta oraz inspirowana "Panią Bovary" Vladimira Nabokova w reż. Macieja Podstawnego w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu, pokaz online. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski
Rzecz nietuzinkowa, pełna eksperymentów formalnych, które szczęśliwie nie przykrywają i nie mącą ani sensu ani istoty obu arcydzieł, oglądamy spektakl znakomicie zagrany przez p. Dorotę Furmaniuk, napisać, że to rola pełna poświęceń, to jakby nic nie napisać i wcale nie mówię tu tylko o zimnych Odry wodach.
Aktorka ma tutaj niełatwe zadanie balansowania na bardzo, ale to bardzo cienkiej linii stanowiącej granicę między graniem p. Bovary a – byciem nią, na czym się zresztą pomysł tego spektaklu opierał. I jakkolwiek to porównanie brzmi egzaltowanie („granie” a „bycie”), rzecz dzięki tej - powiedzmy, że transgresji – jest naprawdę poruszająca, jakoś mocno dotyka to jej rozpaczliwe szukanie szczęścia, ukojenia, spokoju, miejsca, miłości, adrenaliny, sensu, życia. Właśnie - życia. Tak bardzo różnimy się od naszych przodków z połowy XIX wieku, że nie różnimy się wcale - to akurat najoczywistszy morał płynący z tego przedstawienia. (Scena w karocy w powieści, fiakier – jeśli pamiętacie – zdumiony był nieco, że jego pasażerowie mają aż taką „żądzę lokomocji”, może nie wnikajmy co kochankowie w tym pojeździe porabiali…).
Emmę w gorset wciska garderobiana. Może w sumie Pani Bovary w tej odzieży jakoś żyć, coś tam będzie uwierać, może trochę pokłują fiszbiny; może też nabrać w pierś powietrza z taką siłą, że sznurki pękną, ale - może i umrzeć, z braku tlenu.
Będzie w ogóle miała wybór?