Nie będę stawiać w tym artykule nonsensownych pytań, czy tegoroczny wrocławski festiwal sztuk współczesnych był lepszy czy gorszy od poprzedniego. W ciągu sezonu stan ogólny teatru nie zmienia się na tyle, jeśli zaś chodzi o tzw. produkcję bieżącą, festiwale, o czym pisze się do znudzenia, rzadko prezentują to, co by prezentować powinny. W tym roku ten osobliwy stan rzeczy stał się jeszcze osobliwszy: komitet artystyczny festiwalu (co zostało urbi et orbi ogłoszone w programie) zadecydował, że będzie to przegląd prapremier. Decyzja salomonowa, zważywszy zarówno ilość powstających sztuk, jak i horyzont pamięci o współczesności, jaki narzuca w ten sposób widowni. Poza nim znaleźli się Mrożek i Gombrowicz, Różewicz szczęśliwie ocalał dzięki prapremierze "Śmierci w starych dekoracjach" w Teatrze Polskim we Wrocławiu. I z małym wyjątkiem ("Dwu teatrów" Szaniawskiego) wszystko odbyło się zgodnie z regulaminem. Neurasteniczny progresizm na
Tytuł oryginalny
Pamięć i tożsamość
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 24