Działania site-specific mają m.in. taką cechę charakterystyczną, że skład publiczności jest w dużej mierze przypadkowy – w dobrym sensie. Wydarzenia takie oglądają nie tylko osoby, które przyszły celowo, lecz także te, które na performans lub spektakl trafiają wyłącznie dlatego, że akurat przechodziły nieopodal. Ich uwaga zostaje przechwycona przez obraz lub dźwięk i zostają; do końca lub tylko na chwilę
Co ważne dla odbioru tego działania, w wyniku miejskiej przypadkowości wśród widowni przeważały osoby niebędące stałą publicznością tańca, niestanowiące widowni profesjonalnej ani środowiskowej. Publiczność prywatna nie zawsze ma wytrenowane umiejętności odbiorcze nakierowane na specyfikę rozwiązań choreograficznych, nie zawsze dysponuje narzędziami pozwalającymi (d)ocenić umiejętności tańczących, wreszcie – nie zawsze jest przyzwyczajona do oglądania sztuk performatywnych w ogóle. I to jest bardzo cenne. Widownia prywatna jest dzięki temu bowiem bardzo otwarta na indywidualne interpretacje i unika wahań odbiorczych, często tak naprawdę utrudniających percepcję publiczności profesjonalnej.
I właśnie ze względu na powyższe, pozwalam sobie wyjątkowo wyjść z roli zawodowej krytyczki i napisać o wydarzeniu z perspektywy całkowicie prywatnej. Ze świadomością, że rozmijam się z intencjami twórcy, sugerowanymi w opisie*, oglądam spektakl przez indywidualną soczewkę własnych wspomnień, które obudziła we mnie prezentacja w tym konkretnym miejscu i czasie.
W latach 1996-2000 przemierzałam Plac Bankowy przez pięć dni w prawie każdym tygodniu, dwa razy dziennie. Tamtędy wiodła moja trasa do i z liceum, stojącego przy ul. Elektoralnej. Delicate Spaces pokazano 1 września, czyli w dniu rozpoczęcia roku szkolnego, a tańczące ubrane były głównie w czarne spodnie i białe bluzki, czyli w stylu obowiązującym podczas szkolnych uroczystości w „moich czasach”. (Wprawdzie wówczas „chodziło się” raczej w glanach, ale sportowe buty, noszone przez tancerki, mogą przywodzić na myśl z kolei salę gimnastyczną, jedno z miejsc tak wielu porażek w podstawówce.) Prywatnych skojarzeń uniknąć więc nie mogłam.
Spektakl migruje po Placu Bankowym: zaczyna się przy południowej ścianie, czyli przestronnym chodniku łączącym ulicę Marszałkowską z Przechodnią, przetacza się przez niewygodne przejście dla pieszych na Elektoralnej, wnika w posępne arkady ściany zachodniej i finalizuje się na betonowej pustyni parkingu pośrodku Placu. Siedmioosobowa grupa, z której co jakiś czas indywidualizują się na trochę poszczególne tancerki, na przemian dominuje nad architekturą i podporządkowuje się jej, tworząc ruchomą układankę organicznych i geometrycznych kształtów. Wykorzystuje zabudowę w celach kompozycyjnych, kontrastuje miękkością pulsującego ruchu z kanciastymi obramowaniami budynków i balkonów, wpisuje się łagodnością przepływu w łuki witryn i arkad. W stop-klatkach wtapia się w linie proste, wyznaczane przez krawędzie schodów, słupy, rynny czy kolumny, a z białymi pasami, wymalowanymi na czarnej jezdni, tworzy kolorystyczną mozaikę. Czasem wychodzi poza kompozycyjną abstrakcję, przedkłada ekspresję nad estetykę i szkicuje ulotne mikrosceny interakcji, w których gesty z ornamentacyjnych inkrustacji stają się nośnikami znaczeń.
W choreografii dominują kompozycje zbiorowe; niekiedy formują się duety lub tria, szybko na powrót stapiające się w zespół. Mimo grupowego charakteru choreografii, nie czuje się, żeby grupa była spojona jakąś więzią. Trochę tak, jakby bycie w tej a nie innej zbiorowości zostało jej członkiniom narzucone przez okoliczności zewnętrzne – i jeśli uwzględnić szkolny charakter skojarzeń, to ma to głęboki sens. Klasa wyjściowo nie jest społecznością z wyboru, a dopiero może się nią stać, jeśli oprócz wspólnego statusu zaistnieją wspólne wartości. Sam jednak fakt bycia w jednej klasie jest czymś, co łączy. Jest to często bowiem sytuacja opresyjna. W hierarchii szkolnej uczennica ma pozycję podporządkowaną. Jest bardzo podatna na zranienie: jako młodsza od dorosłych, mniej doświadczona od uczących, mniej sprawcza od zarządzających edukacją. Od etyki danej szkoły zależy, czy grono pedagogiczne będzie wobec młodzieży opiekuńcze czy opresyjne. Od młodzieży zależy niewiele – i bywa to trudne. Tak chyba można wyjaśnić wrażenie szklanej ściany między tańczącymi Delicate Spaces a oglądającymi. Grupa jest wsobna, nie buduje kontaktu z publicznością – jakby chciała otoczyć się ochronnym dystansem, nie ujawnić zbyt wiele. Jak w szkole, gdzie ostrożność wobec kontaktów z obserwującymi bywa niezbędna dla psychicznego przetrwania.
Takich zabiegów ochronnych jest więcej: gesty zatykania uszu, uścisku rąk, wzajemnego podtrzymywania. W tym kontekście szczególnie zwraca uwagę scena, w której tańczące formują krąg. Zwrócone twarzami na zewnątrz, mocno trzymają się za ręce i wykonują wypady ku oglądającym, by zaraz na powrót cofać się do linii obwodu. Łańcuch splecionych dłoni pozwala na mocny wypad i bezpieczny powrót. Podtrzymuje i pomaga zachować równowagę lub szybko wstać po upadku. Kieruje skojarzenia ku idei solidarności jako spoiwa, pozwalającego słabszym grupom i społecznościom wychodzić cało z różnych opresji. Scena ta ma w sobie coś z rytuału. Podobnie inna: krąg tym razem zwrócony jest ku centrum, nie ma trzymania się za ręce, wewnątrz zaś toczy się coś rodzaju walki. Dynamiczne przyklękanie i zrywanie się do konfrontacji oraz bezdotykowe, ale intensywne napieranie przeciwniczek na siebie stwarza wrażenie rywalizacji o… popularność? dominację? prestiż? O cokolwiek ta bitwa się toczy, zmieni wyłącznie układ sił wewnątrz grupy, a nie jej sytuację w otoczeniu, którym w wybranej przeze mnie matrycy interpretacyjnej jest otoczenie struktury szkolnej.
I kontekst ten mocno wybrzmiewa w finale. Grupa dociera wówczas do górującego nad Placem pomnika. Jest to rzeźba Słowackiego; jednego z tych poetów, których twórczość szkoła potrafi obrzydzić na zawsze. Wiersze i dramaty omawia się często z pozycji nakazowej, co uchwycił choćby Gombrowicz w Ferdydurke, w groteskowej lekcji, podczas której nauczyciel wymaga bezmyślnego powtarzania, że Słowacki „wielkim poetą był”. Powieściowa scena zmuszania uczniów do przyznania, że twórczość wieszcza zachwyca, niezależnie od ich własnych odczuć, intensywnie przypomniała mi się pod koniec spektaklu. Tańczące tworzyły wokół cokołu rozmaite konstelacje, jakby próbowały wypracować alternatywę dla jego niewzruszonego majestatu. Ostatecznie, zrezygnowane, ciasną grupą usiadły na stopniach i, wspierając się o siebie, „zasnęły”. Muzyka, towarzysząca im cały czas z mobilnego głośnika, ustąpiła miejsca nagraniu ćwierkania ptaków. Być może porannych, sygnalizujących, że za chwilę trzeba będzie wstać i iść do szkoły, miejsca opresyjnego, dyktującego warunki i wymagania. A może nie? Może ptaków obwieszczających, że ten świt jest inny, może zapowiadających zmiany? Z tą nadzieją wolę pozostać. Z wiarą, że otańczanie opresji ma moc przetwarzania przestarzałych struktur i przekształcania świata w przestrzeń szacunku dla indywidualności i różnorodności.
***
20.09.2022
Delicate Spaces
Prowadzenie, reżyseria, choreografia: Michał Adam Góral
Wykonanie: Paulina Jarzębowska, Diana Sznek, Katarzyna Gołąbek, Karolina Łukaszewska, Ula Borys, Ula Zaniewska, Aleksandra Ziółkowska
Pokaz odbył się w ramach programu działu site-specific Centralnej Sceny Tańca w Warszawie edycja III.
Kuratorka: Paulina Święcańska
Organizator: Fundacja Artystyczna PERFORM, Mazowiecki Instytut Kultury
Współfinansowanie: m.st. Warszawa
Pokaz zrealizowany 1.09.2022 na warszawskim Placu Bankowym po stronie południowo-zachodniej.
* Zob.: https://taniecpolska.pl/aktualnosci/final-projektu-delicate-spaces-michala-gorala-w-przestrzeni-miejskiej/
Tekst powstał w ramach projektu Centralna Scena Tańca w Warszawie – edycja III