„żONa” Jade-Rose Parker w reż. Adama Sajnuka z Tito Productions na Scenie Spektaklove w Warszawie. Pisze Marta Żelazowska z Nowej Siły Krytycznej.
„Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono” – pisała Wisława Szymborska, diagnozując istotę człowieczeństwa. Uzmysławiała, że tkwimy w błędnym przekonaniu, iż system pojęć i wyobrażeń o świecie oraz naszym w nim funkcjonowaniu jest konstrukcją stałą, przemyślaną i ugruntowaną, a w konsekwencji poglądy zawsze będą współgrać z działaniem. Jednakże jedynie bezpośrednia konfrontacja z problemem może ujawnić nasze prawdziwe oblicze – zweryfikować opinię oraz stosunek do drugiego człowieka. Dyferencja postaw, choć często bywa trudna i zaskakująca zarówno dla nas samych, jak i dla najbliższego otoczenia, to zawsze poddana refleksji prowadzi do autognozji.
Ten psychologiczny mechanizm Jade-Rose Parker czyni tematem komedii „W swoim rodzaju” („Drôle de genre”). Carla i François muszą zmierzyć się z sytuacją, która na poziomie analitycznym wprawdzie została oswojona, ale nie funkcjonuje jako reprezentacja poznawcza. Chodzi o akceptację osób transpłciowych. François jako lewicowy polityk wspiera środowiska LGBTQ+ i piętnuje wszelkie przejawy dyskryminacji. Chce być postrzegany jako postępowa, liberalna i tolerancyjna osoba, bowiem zależy mu na objęciu stanowiska mera miasta. Choroba nowotworowa żony jednak dotkliwie weryfikuje jego światopogląd. U Carli wykryto raka prostaty, a to choroba, na którą zapadają wyłącznie mężczyźni (nie zdradzam zbyt wiele, bowiem dowiadujemy się o tym w pierwszej scenie). Nie trudno domyślić się, że żona poddała się w przeszłości operacji zmiany płci – innymi słowy urodziła się chłopcem. Z tym faktem nie może pogodzić się François, a wizyta córki Louise generuje kolejne komplikacje wymagające weryfikacji sądów.
Adam Sajnuk wystawia tę niezwykle zabawną komedię na Scenie Spektaklove w Małej Warszawie. To polska prapremiera, a także pierwsza realizacja tekstu Parker poza granicami Francji. Warto wspomnieć, że w paryskiej inscenizacji w Théâtre de la Renaissance w rolę Louise wcieliła się autorka. Reżyser sięga po bardzo dobry przekład Irmy Helt, a tytuł sztuki zmienia na znacznie ciekawszy – „żONa”. Słowo zapisane w ten charakterystyczny sposób odnosi się do dualizmu płciowego bohaterki, a tym samym głównego wątku komedii. Reżyser bierze sceniczną sytuację w nawias osadzając ją w nieco kiczowatej przestrzeni (bardzo dobra scenografia Katarzyny Adamczyk). To salonik klasy średniej, w którego urządzeniu widać rękę architekta. Jest tu bowiem i ściana z cegły (wykorzystana naturalna arierscena), i nowoczesna lampa, i plakat filmu Pedro Almodóvara „Kika”, i rzeźbione drzwi, i schody dizajnersko otwierające przedpokój na salon. W centrum ustawiona jest kanapa niczym w sitcomach, z tą estetyką bowiem kojarzy się dekoracja. Akcja chwilami zamiera, trochę jak w serialu. Aktorzy wykonują wtedy choreografie w slow motion, uporczywie powtarzają gesty lub zastygają w bezruchu, jakby zatapiając się we własnych myślach, a może w muzyce? Dają widzom chwilę na oddech, refleksję.
Sajnuk pozostaje wierny tekstowi, ale powściąga zawarte w nim emocje, aby uwiarygodnić psychologię postaci. Renata Dancewicz, jako Carla, z mieszaniną smutku, strachu i oczekiwania na reakcję męża opowiada o diagnozie, ale nie płacze (co sugeruje autorka w didaskaliach). Nawet w scenach kłótni aktorka nie wchodzi w wysokie tony, a rzeczowo objaśnia motywację. Zachowuje racjonalny dystans wywołany bezsilnością, zagubieniem oraz konsternacją wobec niepokojów partnera – co uwydatnia kuriozalność sytuacji, w jakiej się znalazła. Piotr Polk jest wprawdzie nieco bardziej gwałtowny, ale z równie precyzyjną dokładnością odzwierciedla amplitudę emocji, jakich doświadcza François. Rozumie się wszak jego racje. Kłamstwo, a właściwie zatajanie prawdy, również boli. Bohater konsultuje się nawet z publicznością, by uzyskać potwierdzenie, że nie przesadza w osądzaniu żony. Uspokaja się, by za chwilę znowu dać upust wzburzeniu. Wywołuje jednocześnie współczucie i złość. Napięcie między małżonkami tonuje dopiero wizyta Louise (Justyna Fabisiak) i Rachona (Cezary Łukaszewicz). Wtedy para jest wstanie przyjąć wspólny front wobec decyzji córki. Fabisiak stawia na racjonalizm i determinację bohaterki zarówno w dążeniu do zachowania względnego spokoju w rodzinie, jak i realizacji własnych celów. Jej postać jest niezwykle wyrazista, także przez kostium nawiązujący do subkultury punk. Łukaszewicz jako Rachon zachowuje ironiczny dystans wobec wydarzeń. Śmieszą jego komentarze, zachowania (na przykład gdy próbuje nagrać filmik na telefonie). Postać ta jest napisana bardziej komediowo od pozostałych, co chwilami wykorzystuje aktor, nie popadając jednak w farsową manierę. U Sajnuka nie śmieszą postacie, ale relacje, napięcia, które się między nimi tworzą. Nie śmieszy problem, a postawy.
Przedstawienie choć jest bardzo przyjemne w odbiorze, niesie w sobie odrobinę rozgoryczenia, rozczarowania człowiekiem, który nie jest wolny od uprzedzeń. I nie ma tu znaczenia poziom wykształcenia, wykonywany zawód, wiek, czy pozycja społeczna, ale umiejętność tworzenia obrazu świata na podstawie doświadczeń, a nie mentalizacji. Ważna jest otwartość na drugiego człowieka, prawda i refleksja. Jest to istotna kwestia zwłaszcza w kontekście Modelu Treści Stereotypu, z którego wynika, że nie reagujemy lękiem tylko na osoby należące do większości.
***
Jade-Rose Parker
„żONa”
przekład: Irma Helt
reżyseria: Adam Sajnuk
premiera: 27 października 2022 w Małej Warszawie w Warszawie, Tito Productions
występują: Renata Dancewicz, Justyna Fabisiak, Cezary Łukaszewicz, Piotr Polk
***
Marta Żelazowska – pedagog, absolwentka studiów podyplomowych Wiedza o teatrze i dramacie z elementami wiedzy o filmie w Instytucie Sztuki Polskiej Akademii Nauk oraz Krytyki teatralnej w Instytucie Sztuki Polskiej Akademii Nauk, a także Laboratorium Nowych Praktyk Teatralnych, otrzymała wyróżnienie specjalne w VI edycji Ogólnopolskiego Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego na Recenzje Teatralne.