Po niemal trzydziestu latach, jakie mijają od inscenizacji Adama Hanuszkiewicza z 1996 roku, „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego powraca na scenę olsztyńskiego Teatru im. Stefana Jaracza. Spektakl reżyseruje jeden z najciekawszych twórców młodego pokolenia Sławomir Narloch. Jego „Alicji kraina czarów”, zrealizowana w ubiegłym sezonie w Teatrze Narodowym w Warszawie, zyskała zgodny poklask publiczności i krytyki i została uznana za wielkie wydarzenie.
W „Weselu” w reżyserii Narlocha zobaczymy m.in. wykonawców z przedstawienia sprzed lat. Joanna Fertacz znów zagra Radczynię, Ewa Pałuska-Szozda wtedy była Haneczką, dziś będzie Gospodynią, Cezary Ilczyna – wówczas Widmo – zagra Ojca i Hetmana. Poza nimi niemal cały zespół aktorski Teatru Jaracza wzmocniony uczniami Policealnego Studium Aktorskiego im. Aleksandra Sewruka, na scenie blisko trzydzieści osób. Nie sposób wyliczyć wszystkich, jednak wymieńmy tylko najważniejsze role. Panna Młoda – Emilia Lewandowska i Irena Telesz-Burczyk, Pan Młody – Mikołaj Trynda, Gospodarz/Rycerz – Marcin Tyrlik, Czepiec – Marcin Kiszluk, Poeta – Wojciech Rydzio, Dziennikarz – Grzegorz Gromek, Rachela/Wernyhora – Alicja Parczewska i wiele, wiele innych. Muzykę autorstwa Jakuba Gawlika zagra na żywo zespół pod kierownictwem Mateusza Cwalińskiego.
Olsztyńskie „Wesele” będzie – jak zapowiada reżyser – pełnym rozmachu, spektakularnym widowiskiem i pokazem siły zespołu aktorskiego Teatru Jaracza. Sławomir Narloch nie szuka w arcydziele Wyspiańskiego na siłę politycznych treści, woli opowiadać o miłości i młodości, wykorzystując olbrzymie temperamenty wykonawców. Nie bez przyczyny spektakl rozpocznie się od kwestii Zosi „Chciałabym kochać, ale tak bardzo, bardzo mocno”. To motywacja towarzysząca wszystkim postaciom, dlatego olsztyńskim „Weselem” będzie rządził żywioł miłości, uruchamiając burze uczuć i nieokiełznane namiętności. Wszystko to w przedstawieniu zamaszystym, pełnym muzyki, śpiewu i tańca. Sławomir Narloch zwraca uwagę, iż weselni goście przybyli do bronowickiej chaty, by celebrować miłość i – choć było blisko – nie rzucili się na siebie z kosami, ale dotrwali do rana. Zapowiada „Wesele” wierne Wyspiańskiemu, zatem rezygnuje z jakichkolwiek dopisków i zmian wobec oryginału, ale zrozumiałe dla współczesnego widza. Zaprasza na spektakl tętniący młodością, pulsujący dzisiejszymi emocjami.
Premiera już 17 listopada.