EN

15.10.2022, 11:43 Wersja do druku

Olimp

„Olimp” na motywach „Odysei” Homera w reż. Wojciecha Kościelniaka, spektakl dyplomowy studentów IV roku (specjalność aktorstwo i wokalistyka) w Teatrze Collegium Nobilium w Warszawie. Pisze Ewa Bąk na blogu Okiem widza.

fot. Bartek Warzecha/ mat. teatru

OLIMP na motywach ODYSEI Homera, spektakl dyplomowy studentów IV roku o specjalności aktorsko-wokalnej, wyreżyserował w Teatrze Collegium Nobilium Wojciech Kościelniak - gwarant wysokiego poziomu artystycznego, doskonałej zabawy, niebanalnej przygody. Przede wszystkim jednak trzeba pamiętać o tym, że jest to egzamin młodych, zdolnych ludzi, wkraczających w dorosły świat nie tylko zawodowych wyzwań. Szukających swego miejsca w świecie, marzących o udanej karierze. 

Może dlatego ich sceniczni bohaterowie - już nie nie dzieci, jeszcze nie dorośli - przepracowują sen o dojrzewaniu do dorosłości. Schodzą w nim na dno olimpijskiego basenu, by jak w laboratoryjnym wnętrzu (w klatce) w odwiecznym wychowania więzieniu zanurzyć się w psychodelicznym horrorze wyścigu na boski OLIMP, na szczyt swych ludzkich talentów i możliwości. Uwalniają się w nim najgorsze przeczucia, obawy, lęki. Ale i marzenia, pragnienia, ambicje. Pojawiają się przeszkody, pokusy, wyzwania. To, co utrudnia lub uniemożliwia - dla siebie, dla świata - bycie sobą. Podróżujący w bezczasie i bezprzestrzeni dociekają, co to oznacza, jakie niesie konsekwencje, jakie zyski, koszty.  Zanurzając się w otchłań snu/podświadomości/wolności/fantazji każdy może być sobą, wszystko (błądzenie, poszukiwanie, próbowanie) uchodzi mu na sucho. Do bólu szczery, bezstresowo otwarty uwodzi indywidualizmem, kusi czarem osobowości, siłą własnej perspektywy. Wyznaniem wypieranej prawdy o tym, czego doświadcza i co czuje. Tu młody Odys się nie spieszy z powrotem do domu, można odnieść wrażenie, że nie cierpi z powodu rozłąki z tym, co winno być mu drogie, bliskie. Rozrywa błękitne nici, które łączą go z Penelopą, jak niechciane, ograniczające go zobowiązania, więzi. Zmęczony, wypalony, zwycięski wódz po wojnie trojańskiej wraca do młodości, do początku swej drogi, do źródła siebie, by odzyskać siły. Powrót do Itaki musi być  poprzedzony resetem, chaosem myśli, uczuć, emocji. To odreagowanie, odpoczynek, ale i kolejne rozpoznanie. Czas magiczny na odzyskanie równowagi. Moment na podjęcie decyzji, co i jak dalej ze swoim życiem zrobić. Przypomnienie, sprawdzenie kim jest tak naprawdę. Odys przeżywa fascynującą podróż w głąb podświadomości, podobnie jak pozostali bohaterowie, ich różne wcielenia, potwory, dziwolągi, monstra. Jest ciekawy świata, doświadcza go, poznaje, jak samego siebie sprawdza. W młodości, we śnie, w marzeniu można być, kim się chce. Jeszcze się nie gra, nie udaje. Gdy Odys wraca do ojczyzny, dociera do celu. Zabijając zalotników żegna się z wolnością dziecięctwa, szaleństwem błądzenia, beztroską wędrówki. Jest gotów. Robi, co powinien, spełnia, czego od niego się oczekuje. Wpisuje się w status ról społecznych, które musi pełnić. Jest już przewidywalnym mężem, doskonałym władcą, idealnym obywatelem. Boskim, ale nudnym dorosłym. Gdy zaprogramowanym a priori celem jest sukces, triumf, wygrana a trofeum sława, władza, nieśmiertelność. Gdy nie ma już ucieczki od odpowiedzialności, gdy nie ma alternatywy dla samego siebie, trzeba się obudzić, wyjść z basenu, zacząć działać - wyścig na szczyt Olimpu się skończył.

Pozostali bohaterowie sztuki, równie ważni jak chłopięcy, subtelny, delikatny Odys Macieja Marcina Tomaszewskiego, co interesujące: wielowymiarowi, niejednoznaczni, charakterystyczni, też dokonują tożsamościowego coming outu. Przejmująca jest eskalująco dramatyczna Ewa Bukała (Kirke), mroczny, przepięknie baletowy łabędź Katarzyny Graneckiej (Skylla), wzruszająca w gorsecie powinności, tęsknoty, sprytu Adrianna Hanslik (Penelopa), o pięknym głosie podstępnie dziecinna, gorzko- słodka Paulina Pytlak (Kalipso), niepokorny, sprowadzający nieszczęście na współtowarzyszy Karol Gronek (Euryloch), intrygująco budujący skrajne emocje Mateusz Jakubiec (Ajol) i rozbrajająco straszny cyklop Dawida Suliby (Polifem). Reżyser zadbał, by każdy w jak najpełniejszy sposób mógł się widzom zaprezentować. By w swoim zadaniu rozkwitł, pokazał swe talenty, warsztat, potencjał. Ujmuje wdzięk młodości, która też jest bohaterem tego spektaklu. Urzeka jej naturalność i świeżość. Bezpretensjonalność. Ubranej w kostium fantazji, swobody wszystko się wybacza. Gdy przeminie za nią tęskni, o niej marzy, śni, czerpie z niej siłę. Dlatego spektakl uwodzi, bawi, intryguje. Muzyka Piotra Dziubka wykonywana na żywo przez zespół w składzie: Jacek Kita (piano), Andrzej Zielak (gitara), Jakub Szydło (perkusja), Sebastian Feliciak (saksofon) pod kierownictwem Jacka Kity tworzy nastrój, pozwala zindywidualizować portrety bohaterów. Podobną rolę pełnią kostiumy, współtworzące z rolą portrety tożsamościowe, i scenografia, budująca kontekst sytuacyjny, Anny Chadaj oraz choreografia Zofii Grażyńskiej wzmacniająca psychologiczne napięcie. Wszystko współgra, perfekcyjnie realizuje adaptacyjną wizję reżysera. Tak, to Wojciech Kościelniak jest tu bogiem, demiurgiem. Mądrze komponuje ten wspaniały musical, który jest kolejnym po rewelacyjnym PRZYBYSZU sukcesem. 

Mają szczęście studenci Akademii Teatralnej, że mogli przygotowywać się do dyplomu pod skrzydłami tak wybitnego artysty, mamy szczęście i my, widzowie, że jego sztuka wznosi nas na teatralny OLIMP.

Tytuł oryginalny

OLIMP TEATR COLLEGIUM NOBILIUM

Źródło:

Okiem widza
Link do źródła

Autor:

Ewa Bąk