"Kamień i popioły" w reż. Artura Urbańskiego w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Jarosław Klebaniuk w portalu Wywrota.pl.
Miłość nie może już niczym zaskoczyć. Nadmierne jej eksploatowanie w utworach dramatycznych uczyniło z niej temat niemal nieatrakcyjny. Tym, co ratuje teatr od telenowelizacji w wersji brazylijskiej są drobne komplikacje i sięganie po nowe środki ukazywania ludzkich dramatów. Pierwsze odnaleźć można w tekście Daniela Danisa, drugie zaś - w inscenizacji Artura Urbańskiego. Fabuła opowiedziana w skrócie wydaje się banalna. Na wsi kupuje dom czterdziestoletni wdowiec z jedenastoletnią córką. Próbuje go uwieść miejscowa bibliotekarka, ale początkowo bez powodzenia, gdyż mężczyzna wciąż rozpamiętuje tragicznie zmarłą żonę. Młodej kobiecie udaje się zbliżyć do obiektu pożądań dopiero po siedmiu latach. Gdy wydaje się, że romans, aprobowany przez córkę, zapoczątkował trwały związek, kochanka ojca poddaje go próbie, której nie wytrzymuje ani on, ani jej były chłopak. Miłość kończy się tragicznie, choć nie wszystko zostaje dopowiedz