EN

1.02.2023, 16:51 Wersja do druku

Okiem Widza: Moc przeznaczenia

„Moc przeznaczenia” Giuseppe Verdiego w reż. Mariusza Trelińskiego w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Ewa Bąk na blogu „Okiem Widza”.

fot. Krzysztof Bieliński / mat. Archiwum Artystyczne Teatru Wielkiego - Opery Narodowej

Opera to zachwyt i uniesienie, bogactwo treści i formy bardzo atrakcyjnej inscenizacyjnie. Tak jest i w tym przypadku. MOC PRZEZNACZENIA Giuseppe Verdiego z librettem Francesco Marii Piave wg Don Álvaro Ángela Péreza de Saavedra i Friedricha Schillera to siła współczesnej koncepcji reżyserskiej Mariusza Trelińskiego, piękna zapierającej dech scenografii Borisa Kudlički. Przede wszystkim jednak historii miłosnej w czasach wojny i dyktatu twardego patriarchatu ceniącego wyżej honor i zemstę nad głębokie uczucie dwojga młodych ludzi, Leonory i Alvara, których unieszczęśliwi fatum. Smutne jest to, że rozłam w rodzinie wynikły z nieposłuszeństwa, towarzyszący temu przypadek prowadzi do śmierci wszystkich uwikłanych w tragiczne zdarzenia. Wokół toczy się wielka wojna. Jak w soczewce skupia się w niej zło, u źródła którego dominuje upór, brak woli wzajemnego zrozumienia i przebaczenia, unikanie okazji do zgody. Prowadzi to do konstatacji, że zarzewia wojny trzeba szukać w każdym z jej uczestników. A skutki ponoszą wszystkie strony konfliktu. Przyczyny leżą w niemożliwych do naprawienia relacjach międzyludzkich, w systemie przemocy, dominacji siły, która za wszelką cenę pragnie udowodnić, że ma, wbrew zdrowemu rozsądkowi, twardej logice, prawdzie, rację. Nieszczęście wynika z zacietrzewienia, ze sztywnego stosowania martwych zasad, nieludzkich norm, uznawanych zwyczajowo za słuszne. Wojna jest starciem między starym a nowym systemem wartości. Jest forpocztą rewolucji. Ale okrutna i zła zawsze niesie ból i cierpienie, powoduje głód i nędzę, bezdomność. Sprowadza choroby i śmierć na niewinne ofiary. Jest piekłem, żywiołem, który resetuje każdą rzeczywistość.

Nie sposób zrozumieć, jak to jest możliwe, że miłość( tu: ojca, córki, brata, kochanka) może być przyczyną dramatu: śmierci wszystkich głównych bohaterów, triumfu zemsty. Wyniszczającej wojny. Trzeba bardzo kochać w co się wierzy, o co się walczy: ludzi, pieniądze, przekonania, racje, terytorium, by być gotowym na poświęcenia, cierpienia, śmierć. Wieczną okrutną udrękę. Tylko moc przeznaczenia rodzi takie paradoksy. Moc przeznaczenia bez mocy wybaczenia, kompromisu, negocjacji. 

Uwertura Verdiego jest przepiękna, porywająca, od pierwszych taktów chwyta w swe władanie. Zwłaszcza że na scenie zaczyna się akcja w reprezentacyjnej rezydencji generała Calatravy. Obrotowa scena(zbyt głośna) przenosi ją z miejsca na miejsce. Trwa wystawne przyjęcie, w sypialni Leonora szykuje się do ucieczki ale ostatecznie się na nią nie decyduje, w gabinecie ojca dochodzi do dramatu: Alvaro przypadkowo zabija ojca ukochanej, co pieczętuje tragiczny los wszystkich. Scenografia Borisa Kudlički przenosi akcję jeszcze na pole bitwy, do kasyna, na miejsce wypadku samochodowego Leonory, do pustelni zakonników, na zbombardowaną stację metra. Oprawa plastyczna następujących po sobie zdarzeń jest imponująca, robi ogromne wrażenie. Jest w niej ogromna moc oddziaływania.

Soliści: Izabela Matuła (wspaniała Leonora), Tadeusz Szlenkier (interesujący Alvaro), Tomasz Konieczny (przekonujący Calatrawa, zakonnik Gwardian), Krzysztof Szumański(poprawny Carlo, brat Leonory), Monika Ledzion-Porczyńska (piękna ale rozczarowująca Preziosilla) wraz z chórem Opery Narodowej(wspaniała scena zbiorowa w metrze) sprawiają swą sztuką, że dramatyczne losy bohaterów mocno angażują i wzruszają.

Twórcy mieli bardzo trudne zadanie, by odświeżyć operę Verdiego z 1862 roku. Wypracować jej wiarygodną artystyczną wizję, nadać ponadczasową wymowę. Obecnie patriarchat stracił na wyrazistości, sile, znaczeniu. Kobiety nie są już dziś tak uległe, zastraszone, podporządkowane, uzależnione od mężczyzn jak Leonora. Przyczyny wojen są złożone, niejednoznaczne. Honor stał się słowem obcym, nie jest więc bezpośrednim motywem zbrodni. Podobnie zemsta, nie ma tak morderczego znaczenia, by ścigała swe ofiary bez możliwości przebaczenia, zwłaszcza, że brat Leonory, Carlo, wie o walecznym, szlachetnym sercu Alwara. Czasem więc rzeczywistość sceniczna nie jest do końca spójna. Mentalność, charakter bohaterów, ich motywacje i działanie, wypowiadane frazy nie są kompatybilne ze scenograficznymi akcentami, ze sceniczną akcją sugerującymi dzisiejsze czasy(króliczki Playboya, samochodowy wypadek Leonory, metro). Subtelne nawiązanie do motywu zemsty Hamleta- Carla oraz ducha Ojca-Calatrawa, pojawiającego się w finale opery wydaje się słusznym wzmocnieniem tworzonej na scenie narracji. Czyni przekaz uniwersalną przestrogą, mocnym ostrzeżeniem. Duch patriarchatu zbiera swoje żniwo śmierci, wydając wojnę miłości z przywiązania do starych, twardych, niewzruszonych zasad. Archaiczna figura ojca, to co sobą reprezentuje, nie oszczędza nikogo. Straszy po dziś. Bezwzględny, pozbawiony emocji, zimny macho jest nieśmiertelny. Stosuje taktykę spalonej ziemi, pozostawia po sobie smutek i pustkę. Ból.

Propozycja artystyczna Mariusza Trelińskiego, wizualna Borisa Kudlički, artystów i twórców tej opery nie przekonuje do końca. Ale warto się poddać pięknu sztuki. Warto przyjrzeć się skutkom ślepego posłuszeństwa, zacietrzewienia, bezsensownej zemsty, zła wojny(emocji, namiętności, walki toczącej się w każdym z bohaterów). Warto poznać trudności odrzucenia wpajanych przez wychowanie, religię, system wartości( nie miłość jest najważniejsza a posłuszeństwo, odwet i zemsta), które zabijają w ludziach człowieczeństwo. Inscenizacja pozostawia widzów z poczuciem straty, z obrazem okrucieństwa wojny, niezawinionego cierpienia. Dowodzi, że uwolnienie się od społecznych zasad, moralnej normy jest niemożliwe, każda udzielana pomoc jest niewystarczająca(Leonorze w klasztorze, uchodźcom w metrze), każda ucieczka kończy się porażką(Leonory do pustelni, Alvara na wojnę). Przeznaczeniem zbuntowanych, nieposłusznych, nieprzystosowanych, ale też tych niewinnych jest śmierć. Klęska. Miłość sromotnie przegrywa. Jest tu pierwotną przyczyną wszelkiego nieszczęścia.

Źródło:

www.okiem-widza.blogspot.com
Link do źródła

Autor:

Ewa Bąk