EN

25.02.2023, 12:02 Wersja do druku

Okiem widza: Łaskawe

„Łaskawe” Jonathana Littella w reż. Mai Kleczewskiej w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Ewa Bąk na blogu Okiem widza.

fot. Przemysław Jendroska/ mat. teatru

Maximilian Aue, główny bohater książki ŁASKAWE Jonathana Littella, w spektaklu Mai Kleczewskiej o tym samym tytule jest człowieczeństwem zanurzonym w złu świata, któremu ulega, poddaje się, dążąc za instynktem życia do przetrwania. Z powodzeniem. Ma się dobrze. Niczego nie żałuje. Sam jest tym zaskoczony, ale upewnia go to w przekonaniu, że wszystko jest w porządku. Nie czuje winy. Ale jeśli tak jest - nie został przecież ukarany. Ani przez ludzi, ani przez Boga, ani przez los, ani przez siebie - nie czuje nic. Jego podróż po własnej historii unikania kary jest dociekaniem, dlaczego mu się udało. Jak do tego doszło, jak było to możliwe. Może przyniesie odpowiedź na pytanie szersze, głębsze, natury bardziej ogólnej: jak to możliwe, że człowiekowi, który niesie światu, drugiemu człowiekowi, narodom, samemu sobie okrutną krzywdę, prowadzi go ku zagładzie uchodzi czynione zło płazem. Bo Aue dzięki niemu i poprzez nie trwa dalej i dalej. Nie erynie go gonią a łaskawe. Cały czas zabiega o to, by nimi pozostały - nie wściekłą, zasłużoną zemstą, ale dającym mu czas losem. Dobrą egzystencją. Ostatecznie to nie nas, ludzi, przekonuje o słuszności swych działań, wyborów, postaw - nas kontroluje, oskarża, atakuje, urabia - ale moce, nad którymi nie panuje, sytuacje, których nie może przewidzieć (przypadek, fatum). I ta pewność, wyrosła z ekstremalnego stresu, nie gasnącego napięcia, rosnącego lęku, najpierw przejawiająca się podświadomie, we śnie, że to wszystko, co w nim jest - przetwarzane ingrediencje najwyższej jakości: doskonałe wykształcenie, wychowanie, inteligencja, znajomość muzyki poważnej - to bezwartościowe działania, śmierdzące fekalia. Wydalane, rozlewające się wszędzie, nie do sprzątnięcia. Potwierdzi się to w scenie z jego siostrą, gdy brązowa maź rozmazywana jest na ścianie, podłodze a z kobiety będzie tryskać na jasną suknię. 

Aue szuka, mimo, że wprost temu zaprzecza, usprawiedliwienia, wyjaśnienia, status quo dla swego istnienia. A więc i dla naszego istnienia, bo mamy jego świadomość i wiedzę, i grzech zaniechania, najcięższy z możliwych - mimo, że staramy się czynić dobro, wiemy, że zło nieustannie zbiera swoje żniwo, mamy świadomość znikomości, nieskuteczności swoich wysiłków - zło zwycięża poprzez sam fakt dopuszczenia jego zaistnienia. I nie ma na to odpowiedzi. Tak po prostu jest, bo nadal ród ludzki, mimo okropności, jakie sam generuje, trwa. Aue tego nie rozumie ale z tego korzysta. Bo może. Nie rezygnuje z żadnej okazji, nie cofa się przed niczym, aby przetrwać i posunąć się krok po kroku dalej. Nie ma nic ważniejszego niż jego własne życie. Ani miłość, ani przywiązanie, ani przyjaźń. Ani zwykła przyzwoitość. Empatia. 

To nie przypadek, że spektakl otwiera pojawienie się głównego bohatera na progu śmierci, gdy wszystko ma za sobą. Stary, ale nie złamany Aue triumfuje. Już sama jego obecność, monolog przed stalową, szczelną kurtyną jest apoteozą życia za wszelką cenę. Bez wyrzutów sumienia. Bez poczucia winy. Tę przerzuca na siły zewnętrznego uwarunkowania: system polityczny, układ społeczny, wyższą konieczność. Nie znajduje jej w sobie. Nie usprawiedliwia swoich potwornych czynów, ale atakuje stosując retorykę odwrócenia mówiąc, że każdy w jego sytuacji postąpiły tak samo, zadając pytanie na końcu: "czy jesteście pewni, że wojna się skończyła?". Sprytny to zabieg socjotechniczny. Bo Aue, widzimy to w młodym jego wcieleniu, to człowiek bardzo inteligentny, doskonale wykształcony i potrafiący bez skrupułów, na zimno wykorzystać wszystko i wszystkich dla osiągnięcia celu. Ważne jest, jak opisuje swój udział w zbrodni w Babim Jarze. Tworzy wzruszający obraz młodego, silnego, wrażliwego mężczyzny, który brocząc po kostki w zakrwawionych, zmiażdżonych, pozbawionych godności ciałach dostrzega twarz pięknej, młodej dziewczyny, która przeżyła egzekucję. On w akcie miłosierdzia musi ją dobić całą zawartością magazynka, co wyraża jego wstrząs, stres, sytuację krańcową, w jakiej się znalazł. Jest żołnierzem, wykonuje rozkazy, robi, co mu każą. Aue oczekuje, że każdy dziś i w przyszłości - znając prawdę, rozumiejąc, współczując - wybaczy mu, jak on sam siebie, uniewinni. Aue - młody i stary - manipuluje, robi uniki, konfabuluje, obraca faktami i emocjami słuchacza, atakuje go i podprogowo oskarża czyniąc podmiotem, głównym bohaterem. Zrównuje kata z ofiarą, uczestnika z obserwatorem. Relatywizuje. To jego narrację, jej uzasadnienie mamy przyjąć za prawdziwą. Buduje ją więc w taki sposób, by była wiarygodna. Mocna jak szantaż emocjonalny, przekonująca jak dowód naukowy. Nie do obalenia. Nie cofa się przed niczym. Wykorzystuje znajomości ojca, szwagra, przyjaźń kolegi, miłość matki, troskę ojczyma. Korzysta z ich ludzkich, naturalnych, instynktownych odruchów, więzi, sympatii. Sam postępuje jak psychopata. Z siostrą, zamieniając się rolami, tworzą ludzką hybrydę, jednię. Aue uczy się szybko, ładuje pamięć, kreatywnie korzysta z wiedzy. Wie, że w każdej sytuacji, szczególnie tej po klęsce II wojny światowej, trzeba się będzie zmienić, dostosować, wtopić w tło, stworzyć indywidualną i systemową narrację. Co sam czyni. Mimo swojej wiedzy i wykształcenia, dużego doświadczenia doktor Aue, major SS jest tylko dyrektorem fabryki koronek, przeciętnym mężem i ojcem. Zwykłym obywatelem. Nie wyróżnia się. Żyje spokojnie, statecznie, prawdopodobnie do naturalnej śmierci. Ale do końca czuwa nad kreacją siebie, autorską wersją wydarzeń.

W spektaklu Mai Kleczewskiej - wielopoziomowym, bogatym plastycznie, muzycznie i kompozycyjnie, doskonałym aktorsko -wszystko służy charakterystyce jednostki, która ciężko pracuje na to, by przeżyć na własnych warunkach, możliwie pozostać sobą. Ma mentalność, predyspozycje, gotowość umożliwiającą akceptację niewyobrażalnego zła, ekstremalnej dewiacji, każdego wynaturzenia i uporczywie wypiera myśl, że świadomie postępuje z własnego wyboru źle. To nie świat (ojczyzna, naród, idea) ma przetrwać a jednostka - silna, inteligentna, świadoma siebie i podstępnego wobec niej świata. II wojna światowa, zbrodnie wojenne, Holokaust, wyrafinowana filozofia i sztuka wysoka, współzależność kata i ofiary, układ jednostka-świat jest tu złożonym, generującym graniczne okoliczności krajobrazem, w którym żyje Aue, a w domyśle każdy człowiek (ja to wy, postąpilibyście tak jak ja, wojny się nigdy nie skończyły, jednostka jest tylko trybikiem w wielkiej maszynie rozpędzonego świata). 

Pierwsza scena jest kreacją Auego, za nim uszczelnia obiektywną prawdę żelazna kurtyna. Istotna jest jego narracja w pustym, wyczyszczonym z kontekstu otoczeniu. Poza jego słowami nie ma nic. Czuwa przy nim żona dziergająca na drutach i młode wcielenie dojrzałego Auego. Jak można nie uwierzyć staremu człowiekowi? Nie ma już nic do stracenia, może jedynie nie pamiętać, przeinaczać, ale nie kłamać. Ale może ważna jest dla niego nie prawda o przeszłości, tylko jaka o niej narracja pójdzie w przyszłość i będzie kształtować kolejne pokolenia. Aue jest obecny prawie przez cały czas spektaklu. Kontroluje, pilnuje, wtrąca się i rezonuje tekstem z młodym Aue w toczącej się akcji. Roman Michalski jest perfekcyjny w swej roli demiurga pamięci, narracji, kształtowania naszej. Imponuje energią, siłą przekonywania. Jego wiek jest argumentem w sprawie. Bierze na siebie ogromną odpowiedzialność za kreowanie oprawcy, który podstępnie, przewrotnie przedstawia się jako ofiara, chce byśmy utożsamiając się z nim, uznali go za niewinnego. Godnego współczucia. Co tak naprawdę jest wyrazem pogardy i pychy.

fot. Przemysław Jendroska/ mat. teatru

Kolejna scena w Babim Jarze jest drastyczną relacją, silnie emocjonalna uzasadnia eksterminację Żydów, innych nacji. Szantażuje, przesuwa akcenty winy, polityki, władzy. Podejmują ten temat też kolejne obrazy, które podważają argumentację rasistowską w sposób naukowy, metodyczny, doświadczalny (rekonwalescencja żołnierzy na Krymie), pokazują machinę nazistowskiego systemu, jego rygor (etos i podporządkowanie) i biurokrację (raporty, analizy), filozoficzne dywagacje (Kant, Heidegger, Arendt = teoria banalności i zwyczajności zła), osoby Himmlera, Eichmanna, Hauptmana a nawet milczącego Hitlera. Młody Aue Mateusza Znanieckiego to mistrz przystosowania, metamorfozy (przebiera się, dostosowuje, mówi i robi, co chcą usłyszeć inni, zwłaszcza przełożeni), psychopaty z krwi i kości (diaboliczny zaśmiech), istoty zdolnej do wszystkiego, podstępnej, maskującej się, broniącej się za wszelką nieludzką cenę przed śmiercią. Aktor gra zjawiskowo, hipnotyzująco. Uświadamia jak niebezpieczną osobą jest Aue, jak ambiwalentną, trudną do zdefiniowania, zrozumienia - jednocześnie obłą, naturalistyczną, zwierzęcą i wyrafinowaną, kontrolującą sytuację, wrażliwą.

Interesujący jest motyw stawania się i bycie ofiarą. Przenikanie się przeciwności. Una (kreacja fascynującej Niny Zakharowej), siostra bliźniaczka Auego, jego jedyna miłość, alter ego, mówi o Żydzie w każdym Niemcu. Nienawiści do innego, jak do siebie samego. Dostrzeganie i zwalczanie w nim tego, czym się gardzi i nie znosi w sobie. Przyczynie wiecznej wojny. Ofiary faszyzmu - nieme, udręczone, martwe - pojawiają się i znikają, chowają się w szafach, pod stołem, leżą na ziemi, tworzą stos ludzkich zwłok. Z czasem, gdy wojna jest już przegrana, niemieccy żołnierze upodabniają się do swych ofiar. Chodzą na czworakach, kryją się, przebierają, boją. Zastanawiają się, jak przetrwać. Ratują się retoryką, ucieczką, sączoną wątpliwością, że zasługują na potępienie, karę. Nie ma w tym ani skruchy, ani pokory, ale lekceważenie, niewzruszone przekonanie o swej wyższości.

Ostatnia scena, w której stary Aue bierze za rękę młodego siebie (jednia, akceptacja) i z dołączającymi licznie osobami w różnym wieku, proweniencji, ale też widzami stają twarzą w twarz ze ścianą przestrzeloną kulami, śladami zbrodni. Przez te otwory przechodzi światło, symbol wiecznego życia mimo okrucieństwa, niesprawiedliwości, śmierci, tworząc promienie przenikające zgromadzonych. Może to być alegoria pojednania, afirmacji, piętna prawdy, której nie da się zakłamać, wymazać, wyprzeć. Wypaczyć. Będzie dotykać, gnębić, niepokoić. Łaskawie w ten sposób Erynie dokonują sprawiedliwej zemsty. Nie pozwolą zapomnieć.

Maja Kleczewska wyreżyserowała spektakl, który porusza widza, daje mu możliwość podążania różnymi ścieżkami interpretacyjnymi, przekazuje artystycznymi środkami zagadnienia fundamentalne, uniwersalne, ważne. Damian Josef Neć, który jest odpowiedzialny też za dramaturgię, perfekcyjnie zaadaptował powieść Jonathana Littella, bo zgodnie z jej duchem i przesłaniem, czyniąc spektakl konsekwentnym, harmonijnym i spójnym. Wspaniale zagranym przez cały zespół aktorski. Oprawa plastyczna i światło Katarzyny Borkowskiej celnie oddaje czas i nastrój akcji, tworzy obrazy metafizyczne, podkreślające wypowiadane na scenie treści. Pogłębiają je wizualizacje przestrzenne Macieja Czuchryty i efekty wizualne Patrycji Superczyńskiej, co skutkuje efektem złożonego, ale jasnego w przekazie komunikatu, który może być na wiele sposobów wykorzystywany w różnych ścieżkach interpretacyjnych. Istotne są kostiumy Konrada Parola, które są ważnym elementem identyfikacji, charakterystyki postaci, pełnionej przez nie roli. Moc wymowy kompozycji wzmocniona jest przez raz symboliczną, innym razem dyskretną, zawsze jednak znaczącą choreografię Kai Kołodziejczyk, zarówno w scenach zbiorowych, jak i indywidualnych. Układy sceniczne tworzą niesamowite wrażenie, mogłyby być odrębną przejmującą narracją. Podobnie jest z muzyką Cezarego Duchnowskiego, która dodatkowo pełni rolę wybitnie ilustracyjną. Podąża dźwiękowym komentarzem za akcją. Kwartet smyczkowy z wysokości balkonu schodzi na ziemię, dekomponuje się, z doskonale harmonijnego tonu suity Bacha przeradza w jazgot, dysonans, zgrzyt tożsamy z symptomami klęski Niemców, upadku ich morale. 

Dzięki wspaniałej reżyserii Mai Kleczewskiej (mistrzowska umiejętność wydobywania z całego zespołu wszystkiego, co najlepsze), znaczącemu udziałowi w tworzeniu spektaklu Damiana Josefa Necia, doskonałemu porozumieniu między aktorami i twórcami powstała sztuka, która ma bardzo złożoną i trudną tematykę, nielinearną narrację, dotyczy atrakcyjności i przewrotności zła, źródeł i skutków jego istnienia w świecie, w człowieku. Bada postawę homo sapiens w ekstremalnych warunkach wszechwładzy i jej upadku, przedstawia świadomość i wrażliwość wybitną, która jest w stanie zrobić wszystko po to tylko, by przetrwać, panować nad kreacją swojego wizerunku. Sztuka uporczywie docieka prawdy, bada pamięć, naturę ofiary z genotypem szaleńca, psychopaty, kata. Nie pozwala oszukać rozumu i zmysłów. Choć je uwodzi. Wykorzystuje. Stawia retoryczne pytania. Czy na naszą reakcję mimo to czeka? 

Tytuł oryginalny

ŁASKAWE TEATR ŚLĄSKI W KATOWICACH

Źródło:

okiem-widza.blogspot.com
Link do źródła

Autor:

Ewa Bąk