EN

18.11.2023, 13:04 Wersja do druku

Okiem Widza: Antygona

„Antygona” Sofoklesa w reż. Piotra Kurzawy w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Ewa Bąk na blogu Okiem Widza.

fot. Karolina Jóźwiak

ANTYGONA Sofoklesa wyreżyserowana przez Piotra Kurzawę w Teatrze Polskim w Warszawie to sztuka wystawiona klasycznie -jasno, zrozumiale, przejrzyście. Nie zaskakuje, nie szokuje, nie przekracza granic dotychczasowych interpretacji. Wystawiona w scenografii nawiązującej do architektury greckiej, w kostiumie współczesnym, łączy przeszłość z teraźniejszością. Postawy bohaterów są wyraziście nakreślone, racje współcześnie wyartykułowane, tak, że nie ma wątpliwości co do ich charakteru, intencji, przekonania. Nie ma ambiwalencji w zachowaniu postaci scenicznych. Każda osoba jest monolitem w swej roli bez skazy, szczelin, wątpliwości. Zacietrzewienie w rozmowie, zatwardziałość serca i rozumu w wypełnianiu swych powinności, nieustępliwość w raz podjętej decyzji wyklucza wszelki kompromis. Nie chodzi o porozumienie, znalezienie wyjścia z konfliktu pełnionych ról społecznych, ale o zamanifestowanie racji, postawieniu na swoim, co z resztą z żelazną konsekwencją jest realizowane. Każdy z bohaterów to figura jednoznacznej funkcji, nieprzejednanej postawy, niewzruszonej decyzji. Na zabój. Po kres. Bez względu na skutki, które są a priori przewidywalne, nieodwołalne, tragiczne. Ważne jest, co ostatecznie robią Kreon i Antygona. Następstwa są przez nich ignorowane. Nie mają żadnych wątpliwości, nie prowadzą negocjacji, nie zmieniają zdania. Właściwie tylko przedstawiają i konfrontują wykluczające się racje: Ismena z Antygoną (siostra z siostrą), Antygona z Kreonem (prawa boskie a prawa ludzkie), Kreon z Hajmonem (ojciec z synem), Tejrezjasz z Kreonem (mądrość kontra siła), Koryfeusz z Kreonem (skutki z przyczynami).

W spektaklu wyreżyserowanym przez Piotra Kurzawę aktualne są dylematy, co jest ważne, właściwie, słuszne. Tragedia ostatecznie tłumaczona jest fatum. Bez względu na to, co bohater wybierze, co zrobi, zawsze poniesie klęskę. Wobec losu człowiek, kimkolwiek by nie był, pozostanie bezsilny. Zamanifestowanie swojej racji, trzymanie się jej do końca, jest jedynym momentem, gdy wybiera, testuje i sprawdza się w akcie niezależności, wolności, człowieczeństwa. Tu wygrywa. Tylko to się liczy, choć wie, że i tak nie będzie happy endu. 

Współczesność jest bardziej bezwstydna, elastyczna w czynach i narracjach. Wyrafinowanie kreatywna. Tak wyraziste opozycje, z jakimi mamy do czynienia w tragedii Sofoklesa, dziś nie istnieją. Wszystko jest pozanormatywnie skomplikowane, splątane, zagmatwane. Wszystkie strony mogą mieć rację. Ważna jest skuteczność i interes. Skrupuły, poczucie winy, kara to pojęcia obce.

Sztuka ta mówi o tym, że uporczywe trzymanie się swojej powinności: jako króla, siostry (brata się ma raz na zawsze), jest rezygnacją z kompromisu. Kreon przegrywa, bo nie słucha wiernych, doświadczonych, mądrych doradców i nie znajduje wyjścia z kryzysu, którego sam jest autorem. Antygona nie kocha Hajmona, lecz brata, to dla niego ryzykuje i umiera. Hajmon kocha swoją dumę i po decyzji Antygony, nie znajdując ratunku dla ukochanej u ojca, zabija się. Jego matka nie kocha męża a kocha syna toksyczną miłością, bo na wieść o jego śmierci popełnia samobójstwo. Ismena nie potrafi przekonać Antygony, choć z zaciekłością walczy z nią o zmianę decyzji. Podobnie Tejrezjasz i Korfeusz chcą ratować króla Kreona - bezskutecznie. Nie miłość do ludzi jest tu ważna, ale pycha miłości własnej. Potęga władzy, moc siły.

Antygona Bernadetty Statkiewicz niesie rolą nie młodzieńczą pasję, nie bunt wynikający z niezgody, nie emocje, ale twardą, zimną determinację. Nieugięte trwanie przy określonych wartościach. Jakby wszystkie uczucia, emocje, czyny wynikały z tego, kim się jest a nie co czuje. Nie ma w tej postawie giętkości, sprytu, kalkulacji. Cierpienia, wahania, słabości. Można jej przyznać rację lub się z nią nie zgodzić, ale czy jest mi jej żal? Na podobnej konstrukcji logicznej budowana jest motywacja postawy Kreona. Ale Szymon Kuśmider zagrał go z pasją, głębią, dramatem. Podobnie Tejrezjasz Henryka Niebudka, z tym że dodatkowo wzrusza jego bezradność wobec nieustępliwości Kreona. Bardzo przejmująco, wiarygodnie gra Dorota Bzdyla. Jej Ismena mnie przekonała, jej argumentom, sugestiom, radom będąc Antygoną bym uległa. Rola Elizy Borowskiej robi wrażenie siłą tragizmu - jej Eurydyki niemy krzyk wyraził cały ból, rozpacz. A Hajmona Jakuba Kordasa, który przegrał jako syn, zakochany mężczyzna, następca tronu było mi prawdziwie żal. Chór, zbiorowa persona, wycisza emocje. Porządkuje myśli, komentuje, wyjaśnia. Uspokaja. Działa jak balsam na zbolałą duszę, udręczone ciało. Godzi z losem.

W ANTYGONIE jeden dylemat moralny (prawo boskie czy prawo ludzkie) stał się próbą dla każdego bohatera, prowadzi do zguby wszystkich. Nikt nie przetrwa zadowolony, szczęśliwy. Jakby głównym przesłaniem sztuki był dowód na niedoskonałość człowieka, znikomość ludzkich wysiłków. Jakby życie było komedią omyłek wiodącą ludzi ku nieuniknionej porażce, tragicznej śmierci. 

Tytuł oryginalny

ANTYGONA TEATR POLSKI W WARSZAWIE

Źródło:

okiem-widza.blogspot.com
Link do źródła

Autor:

Ewa Bąk