EN

23.04.2024, 10:31 Wersja do druku

Okiem Obserwatora: Zemsta

„Zemsta” Aleksandra Fredry w reż. Michała Zadary w Teatrze Komedia w Warszawie. Pisze Krzysztof Stopczyk.

fot. Marek Zimakiewicz

Podobno najbardziej lubi się te piosenki i teksty, które się zna. Ja nigdy nie ukrywałem swojego zauroczenia twórczością Aleksandra hrabiego Fredry. „Zemstę” znam „od zawsze” i sam już nie wiem, ile jej inscenizacji widziałem. Wśród nich były zarówno te w kosmicznych obsadach, jak i te „na nowo odczytane”. Dlatego bardzo ucieszyłem się, gdy dowiedziałem się, że najnowszą premierą w Teatrze Komedia będzie właśnie „Zemsta”.

Później doszła kolejna ekscytująca informacja, że jej reżyserem będzie Michał Zadara. To już wróżyło dobrze, a gdy pojawiły się fotografie z sesji zdjęciowej, byłem pewien, że będzie to wydarzenie. I fatycznie. 

Spektakl premierowy był wydarzeniem! Po podniesieniu kurtyny zobaczyliśmy scenografię (Robert Rumas) odwzorowująca słynny obraz amerykańskiego malarza Edwarda Hoppera - „Nighthawsk” („Nocne jastrzębie”, bardziej znany jako „Nocne marki”), namalowany w 1942 r., kilka tygodni po ataku Japonii na  Pearl Harbor. Pomysł z usytuowaniem akcji sztuki o polskich szlachetkach, napisanej i wydanej w latach trzydziestych XIX w. przez polskiego hrabiego, w nowojorskim, nocnym barze i na ulicy przed nim, okazał się strzałem w dziesiątkę. Tym bardziej, że Zadara sporo namieszał w swojej inscenizacji. Wszystkie postacie tego kanonu klasycznej, sarmackiej literatury ubrane są jak bohaterowie filmów gangsterskich, z wyraźnym nawiązaniem do „Wściekłych psów” czy „Pulp Fiction”, Quentina Tarantino (vide plakat do „Zemsty”!!) [kostiumy Pola Gomółka].

Warstwa wizualna tego przedstawienia jest zaskakująca, ale równocześnie stanowi podstawę całej koncepcji tej inscenizacji.

To jest niesamowite doświadczenie, słuchać znanego prawie na pamięć tekstu, w interpretacji całkowicie odmiennej w stosunku do tradycyjnej i mówionego tak, jak się normalnie rozmawia prozą na co dzień. Bo pomimo, iż reżyser, jak sam podkreślał w wywiadach, nie zmienił nawet przecinka i słyszymy cudowne fredrowskie rymy, jednak są one mówione tak, jak się mówi w życiu codziennym, a w tym przypadku, w kręgach podejrzanie zbliżonych do półświatka gangsterskiego. A więc staje się jasne, że nie mogło być innej scenografii, a w takich dekoracjach nie mogło być kontuszy, żupanów i krynolin. Tak samo jak „Artemizy ostrze sławne” zmienia się w traperski/komandoski nóż, a czasem w pistolety używane przez Johna Travoltę i Samuela L. Jacksona. No i oczywiście w kij baseballowy. Uprzejmie informuję Państwa, że wszystkie te ulubione gangsterskie zabawki są na scenie używane w wiadomych celach.

Ale równocześnie bardzo duża część tekstów wygłaszana jest w manierze XIX-wiecznej, czyli mówiona wprost do widowni, a nie do stojącego/stojącej obok lub z tyłu partnera/partnerki.

To daje kolejny niesamowity efekt, który podbija wartość tego spektaklu. Tak samo jak muzyka, czyli amerykańskie hity z list przebojów.

W tej „Zemście”, ku ogromnemu zaskoczeniu (mojemu też!), przysłowiowy mur graniczny w ogóle nie jest głównym tematem. To jest jeden z puzzli w dużo bardziej skomplikowanej układance! I taka obrazoburcza interpretacja broni się znakomicie! Obiecałem sobie, że po obejrzeniu tej „Zemsty” przeczytam ją raz jeszcze, z zupełnie innym nastawieniem. To nie będzie już śledzenie waśni dwóch kogutów na jednym podwórku. Nagle zobaczyłem człowieczeństwo wszystkich postaci. Człowieczeństwo rozumiane nie jako szlachetne zachowanie. Wprost przeciwnie. Tu wszyscy mają swoje przywary i ostro grają o swoje! Bez względu czy są to starzy protagoniści Rejent Milczek (Bartosz Porczyk), czy Cześnik Raptusiewicz (Arkadiusz Brykalski), czy młodzi Klara (Paulina Szostak) i Wacław (Filip Lipiecki). Podstolina (Barbara Wysockanawet w dotychczasowych, tradycyjnych inscenizacjach, będąca tą przebiegłą i dbającą o siebie osóbką, tu jest typem przebiegłej, rozgrywającej otoczenie businesswoman. No, a „Lew północy”, czyli Papkin (Maciej Stuhr)? W Teatrze Komedia jest stuprocentowym cynglem, człowiekiem do wynajęcia, któremu zleca się wszelakie zadania. Od tych najdelikatniejszych (bycie dziewosłębem, czyli swatem), poprzez rolę sekundanta, aż do „mokrej roboty”.

Żeby widz mógł delektować się tym spektaklem, potrzebne było spełnienie jeszcze jednego, za to fundamentalnego warunku. Aktorów wcielających się w te ikoniczne postacie naszej literatury trzeba było przekonać do takiej ich interpretacji. No i udało się!

Absolutnie nie podejmuję się indywidualnych ocen. WSZYSCY fenomenalnie przetransponowują kanoniczny tekst i fabułę do czasów współczesnych, łącznie ze sposobem mówienia, zachowaniem i poruszaniem się. Przypominam tylko, że istnieje zjawisko synergii. Rzadko zdarza mi się, że po zakończeniu spektaklu nie mam swojego faworyta/faworytki spośród wykonawców. Mogę tylko pogratulować dyrekcji Teatru Komedia i reżyserowi spektaklu tak trafnej obsady, nie tylko wiodących postaci, bo są przecież jeszcze Dyndalski (Mikołaj Woubishet – którego pisanie listu „Mocium Panie, cymbał pisze!” na laptopie to perełka!); Śmigalski (Monika Cieciora) – tak, tak, to nie pomyłka. Śmigalskiego gra Monika Cieciora. Jest Damian Mirga, wcielający się w Perełkę, Ochroniarza i Barmana;  jest człowiek instytucja w Teatrze Komedia, czyli Robert Ostolski (Murarz I, a poza sceną – inspicjent i zastępca szefowej produkcji), no i Murarz II (Paweł Stefaniak) i Murarz III (Krzysztof Iwański). Wszyscy mają swój wkład w efekt końcowy, czyli długotrwałe standing ovation po zakończeniu spektaklu i niezliczone wyjścia do ukłonów!

Oprócz reżysera i zespołu występującego na scenie znakomitą pracę wykonała jeszcze dwójka współtwórców: rewelacyjną  choreografię i ruch sceniczny ustawiła Ewelina Adamska-Porczyk, a walki (na noże też) - Dawid Fajer. Zapewniam Państwa, że nie są to kontredanse, polonezy czy wymachiwanie scyzorykami. Jest na co popatrzeć.

Nie wiem jak starsze pokolenia belferskie zareagują na tę „Zemstę”, ale a priori radziłbym im nadążanie za zmieniającymi się czasami i przystosowanie się do nich. Bo młodych ta premiera w Teatrze Komedia zainteresuje chyba dużo bardziej niż tradycyjne inscenizacje.

Bez względu na Państwa PESEL, radzę osobiście przekonać się jak zaskakująco współczesne i trafne może być odczytanie starych, znanych i lubianych lektur, w tym przypadku „Zemsty” Aleksandra hrabiego Fredry. Z XIX wieku!!! 

Jeżeli kogoś zainteresuje historia związana z obrazem „Nighthawsk” Edwarda Hoppera, to polecam internetowy adres Nighthawks Forever. A moja osobista sugestia do twórców opisanej powyżej inscenizacji – a może by tak wprowadzić polski akcent do tej ogólnoświatowej zabawy? 

Źródło:

Materiał nadesłany