„Wypiór” wg powieści Grzegorza Uzdańskiego w reż. Jacka Jabrzyka w Teatrze Syrena w Warszawie. Pisze Krzysztof Stopczyk.
Najpierw był tekst autorstwa Grzegorza Uzdańskiego napisany trzynastozgłoskowcem, który ukazał się pod tytułem „Wypiór” i był nominowany w 2021 r. do Paszportów „Polityki”. Później Jacek Jabrzyk dokonał jego adaptacji oraz napisał scenariusz, czego efektem było powstanie sztuki teatralnej pod tym samym tytułem, której reżyserii podjął się w Teatrze Syrena. I w ten sposób, w lutym 2024 r. zaistniał kolejny hit sceniczny, który można zobaczyć pod znanym miłośnikom teatru adresem Litewska 3.
„Wypiór” grany jest w bardzo lubianym przeze mnie miejscu, czyli w Bistro Syrena. To jest po prostu adaptowana na potrzeby spektaklu kawiarenka w podziemiach kamienicy. Jest tam klimat nie do powtórzenia na głównej scenie teatru!
Tak było i tym razem, tym bardziej, że propozycja Jacka Jabrzyka jest zwariowaną (w bardzo pozytywnym sensie) kompilacją wodewilu, kabaretu, teatru dramatycznego, science fiction, horroru, kryminału, KOMEDII, ale również trafnej analizy obyczajowej, codziennych trudów egzystencji młodego małżeństwa. Powstał z tego niesamowity koktajl. Tylko, że jest to dopiero część prawdy! Bo jak przystało na Teatr Syrena, cała akcja, wszystkie teksty mówione i śpiewane autorstwa Grzegorza Uzdańskiego, współgrają z muzyką znakomicie skomponowaną, tym razem przez Mariusza Obijalskiego i brawurowo wykonywaną na żywo przez zespół w składzie Jan Malecha (na zmianę z Aleksandrem Sucharskim) - gitary, Paweł Bomert - gitara basowa i Grzegorz Poliszak - perkusja, pod dyrekcją Marka Błaszczyka, grającego równocześnie na instrumentach klawiszowych (na zmianę z kierownikiem artystycznym Tomaszem Filipczakiem). Muzyka to jest ten drugi przepyszny składnik dania wieczoru! Równie różnorodny stylowo, jak teksty. Bo możemy usłyszeć wspaniale zagrany, a zaśpiewany i odtańczony przez artystów/artystki rap, musicalowe songi, cudowny pastisz opery, polskie i zagraniczne motywy ludowe, również zaśpiewane i zatańczone (rewelacyjna choreografia Szymona Dobosika), nie tylko polskie hołubce, ale też Irish dance. Wszystko to z reguły w szaleńczym tempie, dookoła siedzącej w środku akcji widowni, przy perfekcyjnej grze światłem (Artur Wytrykus).
No i wreszcie trzeci, najważniejszy składnik, spécialité de la maison – zespół aktorski. Bo nawet najlepszy tekst i najcudowniejszy podkład muzyczny nie uratują przedstawienia, gdy nietrafna jest obsada aktorska. W „Wypiórze” występuje piątka artystów: Przemysław Glapiński (Wypiór - Adam Mickiewicz), Natalia Kujawa (Marta), Marek Grabiniok (Łukasz), Agnieszka Rose (Syrenka, Pielęgniarka, Zofia Szymanowska, prof. Klicka, Matka, i in.) i Jacek Pluta (Detektyw, Stróż, Dyrektor muzeum, Kot Eks i in.). Wszyscy są znakomitymi AKTORAMI (AKTORKAMI).
Ja to już wiem od dawna, bo za każdym razem, gdy oglądam na scenie kogoś z tej piątki, mam możliwość podziwiania nie tylko ich umiejętności wokalnych, ale również tego, na co ja zwracam szczególną uwagę, czyli zdolności aktorskich. A w „Wypiórze” muszą być one najwyższej próby, ze względu na zadania, jakie postawił przed zespołem reżyser. W czasie spektaklu bardzo rzadkie są chwile spokoju, właściwie tylko w scenach Przemysława Glapińskiego (Wypiór – Adam Mickiewicz), ale w tym czasie reszta występujących błyskawicznie przebiera się do następnych scen. Aktorzy (aktorki) ukazują się publiczności ze wszystkich stron, co oznacza, że po zejściu z widoku muszą przebiec dookoła pomieszczeń bistro, szatni czy garderób, aby za chwilkę wejść z drugiej strony, z przodu lub z tyłu. Istny kołowrót. A wszystkie kolejne wcielenia Agnieszki Rose i Jacka Pluty (a jest ich wiele) to perełki! Oczywiście w trakcie tego przemieszczania się wszyscy artyści cały czas mówią swoje kwestie lub śpiewają znakomite, mocno energetyczne piosenki (autorstwa Grzegorza Uzdańskiego) i z reguły tańczą lub biegną krokiem tanecznym (choreografia – palce lizać!).
Spektakl można odbierać na różnych poziomach. Pierwszy, o którym napisałem powyżej, to znakomita zabawa, uczta dla uszu i oczu!
Ale jeżeli wsłuchać się uważniej, to są w nim również co najmniej dwa dużo poważniejsze wątki. Pierwszy to historia dwojga młodych ludzi, którym z różnych powodów zaczyna rozpadać się związek. Jakże często spotykany w naszej rzeczywistości banał. W czasie spektaklu poznajemy wersje wydarzeń opowiadaną z perspektywy dwojga bohaterów – Marty i Łukasza. Prawda, prawda i tylko prawda! A właściwie dwie prawdy!
Drugi to próba autorów książki (Grzegorza Uzdańskiego) i sztuki (Jacka Jabrzyka) polemiki z dotychczasowym wizerunkiem Adama Mickiewicza, który od dziesiątek lat przedstawiany jest głównie w pomnikowej wersji wieszcza narodowego.
Szalenie spodobał mi się pomysł, na który wpadli twórcy, czyli odbrązowienie pomnikowego wizerunku wieszcza i uczynienie z niego wampira. Wszak Adam, co prawda „(…) wielkim poetą był”, a obdarzamy go czcią, „ponieważ wieszczem był” (to u Gombrowicza w Ferdydurke prof. Bladaczka akurat o Słowackim), ale oprócz tego był pełnokrwistym facetem, odnoszącym niemałe sukcesy w kontaktach damsko-męskich. Miał powodzenie u płci pięknej, umiał o nie zabiegać i czynił to dosyć skutecznie. Nie to, co drugi wspomniany przed chwilą wieszcz, o którym Tadeusz Boy-Żeleński w „Replice kobiety polskiej”, zamieszczonej w jego słynnych „Słówkach” napisał:
„(…) A te, w czułym atramencie
Urodzone nimfy wodne
Pana Słowackiego Jula,
O którego... mankamencie
Wie dzisiaj każda smarkula,
I który mu wypomina
Nawet Świderska Alina!! (…)”
Pomysł z Mickiewiczem jako wampirem uważam za trafiony w punkt!
„Wypiór” w reżyserii Jacka Jabrzyka powinien być żelaznym punktem w planach teatralnych każdego teatromana, ale dla kilku scen warto obejrzeć go kilka razy! Ja jestem pod wrażeniem i urokiem co najmniej dwóch: wizyty Matki (Agnieszka Rose) u Marty (Natalia Kujawa) i spotkania Wypióra (Przemysław Glapiński) z ochroniarzem [Jacek Pluta]. Perełki!!
Każda scena Natalii Kujawy i Przemysława Glapińskiego potwierdza słuszność przyznania im w ubiegłorocznej edycji Teatralnych Nagród Muzycznych im. Jana Kiepury tytułów w kategoriach "Najlepsza wokalistka musicalowa" oraz "Najlepszy wokalista musicalowy"!
Z rzeczywistości około spektaklowej, przedsmak tego co mnie czeka miałem już stojąc w kolejce przed teatrem, gdy usłyszałem od bardzo młodej osoby, że właśnie będzie oglądać „Wypióra” po raz piąty! W czasie przedstawienia kątem oka widziałem, że wiele piosenek znała na pamięć i nuciła razem z wykonawcami! Dla mnie jest to bardzo budująca konstatacja, że w czasie częstych wizyt w teatrach obserwuję dużo młodzieży, takiej jak choćby wspomniana maturzystka Oliwia, która dostała imię na cześć Olivii Newton-John, a teraz nie wychodzi z teatrów muzycznych i sama próbuje swych sił w półamatorskich zespołach. Takich młodych ludzi spotykam coraz więcej, więc przed naszymi teatrami widzę przyszłość raczej w jasnych barwach.
Zweryfikujcie Państwo sami to moje twierdzenie, np. na „Wypiórze” w reżyserii Jacka Jabrzyka w Teatrze Syrena.
Jeszcze słowo o kostiumach i scenografii autorstwa Anny Marii Karczmarskiej - mistrzostwo samo w sobie, a w tych warunkach „scenicznych” kunszt najwyższej próby!