EN

7.10.2024, 09:57 Wersja do druku

Okiem Obserwatora: To ja może się położę

„To ja może się położę” wg tekstów Artura Andrusa, Michała Chludzińskiego i Roberta Górskiego pod opieką reżyserską Jerzego Jana Połońskiego, koprodukcja agencji Green Production Katarzyny Zielińskiej i Teatru Komedia w Warszawie. Pisze Krzysztof Stopczyk.

fot. mat. teatru

Już wielokrotnie pisałem, że za najtrudniejszą formę teatralną uważam monodramy, czyli jak to się obecnie nazywa spektakle solowe. Na swojej małej scenie, Teatr Komedia zainaugurował sezon 2024/2025 takim właśnie przedstawieniem. Tytuł jest dosyć prowokujący – „To ja może się położę”. Występuje w nim Katarzyna Zielińska. Tekst prozą napisał Robert Górski, autorami piosenek są Artur Andrus i Michał Chludziński. Oprócz Katarzyny Zielińskiej na scenie widzimy i słyszymy jeszcze muzyków: szefa zespołu – Marcina Partykę (fortepian), Kubę Szydło (perkusja), Piotra Filipowicza (kontrabas) i Piotra Aleksandrowicza (gitara). Słyszymy nie tylko dźwięki wydawane przez instrumenty na których grają, ale również ich głosy, albowiem aktywnie uczestniczą w dialogach z bohaterką. Jest jeszcze jedna bardzo ważna uczestniczka przedstawienia. To Katarzyna Adamczyk (Kaśka), główna interlokutorka Zielińskiej, skrywająca się prawie cały czas w kulisie, pojawiająca się na scenie tylko na chwilę. 

Całość wymyślona jest bardzo pomysłowo. Widz obserwuje aktorkę (Katarzynę Zielińską) w czasie ostatniej próby z muzykami, na chwilę przed wpuszczeniem publiczności na widownię.

Zielińska przez ponad godzinę szaleje na scenie pokazując pełnię swych zdolności aktorskich. Właściwie robi wszystko, co artyści oferują widzom. W jej wykonaniu słyszymy nie tylko tekst mówiony, ale również znakomicie interpretowane piosenki. Te interpretacje są totalne, bo to nie tylko modulacje głosu, ale wspaniałe etiudy aktorskie, często zahaczające wręcz o zdolności cyrkowe. A już stanie na głowie i śpiewanie, powoduje euforię na widowni. I słusznie!

A ja przyznam się, że zostałem trochę zaskoczony treścią tego monodramu. Pozytywnie! Bo okazało się, że jest to właściwie wiwisekcja zawodu aktorskiego. Do bólu szczera i bez upiększeń. Zielińska pokazuje zarówno plusy, jak i minusy tego zawodu. Tych ostatnich wydaje się być nawet więcej. Cały spektakl nabiera bardzo osobistego wydźwięku, a przez to ogromnie zyskuje na autentyczności. A ponieważ te wątki ukazujące ciemne i jasne strony aktorstwa przeplatane są jako się rzekło, rewelacyjnymi piosenkami, to na widowni co i raz słychać brawa, a na koniec publiczność odwdzięcza się artystce (artystom) standing ovation.

„To ja może się położę” jest spektaklem zwodniczym. W pierwszej chwili wydaje się lekki, łatwy i przyjemny. I tak można go też odbierać. Jednak ja proponuję Państwu nie zatrzymywać się na tych – co przyznaję z całego serca – super rewelacyjnie wykonanych, super rewelacyjnych tekstach piosenek: o mężu nazwiskiem Nowak; o intymnych relacjach z muchą czy krytyku teatralnym (sic!). To są te przepyszne delicje dodane do prawdziwego dania, jakim jest opowieść o blaskach i cieniach bycia aktorką i łączeniu tego zawodu z życiem prywatnym!

Polecam ten monodram wszystkim. W szczególności uzależnionym podglądaczom social mediów! Czytelnikom „pudelków” i tzw. kolorowych czasopism też! Mam dla nich druzgocącą informację – prawdziwy świat nie wygląda tak, jak tam jest przedstawiany (znakomita etiuda Zielińskiej z robieniem selfie!), tylko tak jak pokazuje to Katarzyna Zielińska pod opieką reżyserską Jerzego Jana Połońskiego w „To ja może się położę” w Teatrze Komedia. To lekcja zadana do domu, do przemyślenia!

Źródło:

Materiał nadesłany