EN

29.05.2024, 11:57 Wersja do druku

Okiem Obserwatora: Między łóżkami

„Między łóżkami” Norma Fostera w reż. Artura Barcisia z Teatru Gudejko w Teatrze Palladium w Warszawie. Pisze Krzysztof Stopczyk.

fot. mat. teatru

Jakoś tak się złożyło, że pomimo, iż od premiery „Między łóżkami” w reżyserii Artura Barcisia w Teatrze Gudejko upłynęła już prawie dekada, to nie widziałem tego spektaklu. A ja bardzo lubię sztuki Norma Fostera, więc gdy dowiedziałem się, że będzie grana w Teatrze Palladium, nie mogłem przegapić okazji. I dobrze zrobiłem, bo zgodnie z moimi oczekiwaniami przez ponad dwie godziny mogłem pośmiać się do woli.

Foster potrafi konstruować swoje sztuki w sposób bardzo przemyślany, czego najlepszym przykładem jest właśnie „Między łóżkami”. Widzowie oglądają sześć etiud, niby nie mających ze sobą nic wspólnego i które są poprzedzielane króciutkimi antraktami. Tym razem trick Fostera polega na tym, że w bardzo sprytny sposób wszystkie one są jednak ze sobą połączone tematycznie, dając w sumie dużo lepszy wgląd w pokazywane zdarzenia. 

Ponieważ na scenie, pojawia się w sumie piętnaście postaci, reżyser (Artur Barciś) stanął przed dylematem - albo robić wieloobsadową sztukę, albo dodatkowo ją uatrakcyjnić, powierzając aktorkom i aktorom kilka ról do zagrania. Chyba nie będę osamotniony, gdy stwierdzę, że bardzo lubię takie posunięcia reżyserskie.

W teatrach impresaryjnych, obsada w większości jest co najmniej dublowana. Tak jest i w przypadku tego spektaklu. Ja trafiłem na doborowy zespół w postaci: Marii Niklińskiej, Joanny Kurowskiej, Artura Barcisia, Radosława Pazury i Lesława Żurka. Oprócz wymienionych, których miałem przyjemność oglądać, w inne dni występują jeszcze: Katarzyna Ankudowicz, Jowita Budnik, Karolina Sawka i Robert Majewski.

Używając terminologii sportowej, w tej grze nie było zwycięzcy. Cała piątka dała koncert gry i to w każdej w ról, w które się wcielała. A są one krańcowo różne. Ogromną pomoc aktorki i aktorzy uzyskali od Grażyny Gudejko i Bartka Gudejki, których kostiumy totalnie ich odmieniały. Na przykład: Maria Niklińska jako była koleżanka ze szkoły odwiedzająca umierającego, zakochanego w niej kiedyś chłopaka i jako erotycznie napalona fanka podstarzałego rockmena, czy kobieta dyrygująca ekipą przeprowadzającą ją z jednego mieszkania do drugiego, to za każdym razem zupełnie inne Niklińskie. Joanna Kurowska jako żona przygotowująca się do transmisji radiowej live z uprawiania seksu z mężem nie ma absolutnie nic wspólnego z super pechową striptizerką, a już na pewno nie z totalnie nie kontaktującą osobą prowadzącą taksówkę. W każdym z tych wcieleń panie osiągają mistrzostwo, a oprócz wymienionych, mają ich jeszcze kilka!

Ale transformacje Artura Barcisia, Radosława Pazury czy Lesława Żurka również, po prostu, wbijają w fotel. Oczywiście nie jest to tylko i wyłączne zasługą tekstu w znakomitym tłumaczeniu Mirosława Połatyńskiego czy wspomnianej już zmiany kostiumów i charakteryzacji (na najwyższym poziomie), ale przede wszystkim ich gry aktorskiej. Niby jeden spektakl, a każda z aktorek i każdy z aktorów daje popis wcielając się w tak różne postacie, że czasami musi upłynąć trochę chwil zanim publiczność zorientuje się, że: „przecież to jest...!”. Sam miałem problemy z podstarzałą gwiazdą rocka - Tommy Quickiem.

Jednak tak jak to jest w sztukach Fostera, tak i tym razem nie jest to tylko i wyłącznie śmiech w czystej, chemicznie wypreparowanej postaci. Właściwe każdy z oglądanych wątków ma odniesienia do poważnych, a czasem wręcz tragicznych sytuacji życiowych. Przecież mowa jest i o umierającym młodym człowieku, i o muszącej dawać sobie radę w życiu po nieoczekiwanym wypadku kobiecie, i o zdradach małżeńskich, i o ciężkiej sytuacji materialnej niemłodych już ludzi, i o zwalnianiu z pracy. A mimo to Foster uświadamia nam, że każdą treść można przekazać w taki sposób, iż ludzie będą jej chętnie słuchać, a nawet zaśmiewać się. A gdzieś tam w głębi czaszki, jeszcze w trakcie spektaklu, bądź już po wyjściu z teatru, zrodzą się bardziej poważne przemyślenia

Najlepszym dowodem na słuszność tej teorii jest fakt, że od tylu już lat publiczność szczelnie zapełnia sale (w przypadku Palladium widownia jest jedną z największych w Warszawie), w których grana jest „Między łóżkami” wyreżyserowana przez Artura Barcisia w Teatrze Gudejko. Jak tylko będziecie mieli Państwo okazję, przekonajcie się o tym sami. Polecam!

Źródło:

Materiał nadesłany