EN

3.11.2023, 13:03 Wersja do druku

Okiem Obserwatora: Kto się boi Virginii Woolf?

„Kto się boi Virginii Woolf?” Edwarda Albee'go w reż. Jacka Poniedziałka w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Krzysztof Stopczyk.

fot. Katarzyna Kural-Sadowska

18-tka! To chyba najważniejsze urodziny w życiu (no, może oprócz 100-tki)! Przypuszczam, że nie ma na świecie człowieka, który by nie czekał na przekroczenie tej magicznej granicy. Czerwone Gitary śpiewały nawet swój hit na ten temat, w którym wyliczały co wolno, a czego nie wolno „do” i „od lat 18”.

Całe szczęście, że Krystyna Janda i jej mąż Edward Kłosiński nie przejmowali się tym co wolno, a czego nie wolno i nie zważając na wszelakie przeciwności zrealizowali swoje marzenie. Był nim prywatny teatr. Właśnie TEN teatr, czyli TEATR POLONIA. 

18 lat temu pierwszą premierą na dużej scenie były „Trzy siostry” Antoniego Czechowa w reżyserii Natashy Parry-Brook, Krystyny Jandy i Krystyny Zachwatowicz. Troszkę wcześniej, jeszcze w trakcie prac budowlanych, zaczęła działać mała scena – „Fioletowe pończochy”.

Przez tych osiemnaście lat w miejscu dawnego kina Polonia i przez pewien czas Iluzjonu, widzowie mogli oglądać setki wspaniałych spektakli, a m.in. ten mający premierę w 2016 r. – „Kto się boi Virginii Woolf?” w reżyserii Jacka Poniedziałka.

Właśnie to przedstawienie zostało wybrane do zagrania w dniu obchodzonym przez Teatr Poloni, jako symboliczne uzyskanie pełnoletności. Szefostwo teatru miało z czego wybierać, ale osobiście nie dziwię się, że zdecydowało się na ten hit hitów. Bo jest to fenomenalny tekst. Sztuka zdobyła nagrodę Tony 1963. Film wyreżyserowany w 1966 r. na jej podstawie przez Mike Nicholsa, z Richardem BurtonemElizabeth TaylorGeorge'em Segalem i Sandy Dennis, był nominowany do nagród Oskara w trzynastu kategoriach, a zdobył pięć, w tym dwie dla grających w nim pań: za rolę pierwszoplanową dla Elizabeth Taylor, a za drugoplanową dla Sandy Dennis. Pozostali musieli zadowolić się satysfakcją z nominacji. Ale w świecie filmu to też sukces! Sztuka jest wystawiana dosyć często na scenach całego świata, a w sytuacji, gdy wykonawcami są znakomici aktorzy, jest to teatr na najwyższym poziomie. Tak jak inscenizacja Jacka Poniedziałka w Teatrze Polonia z roku 2016. Od początku parę głównych bohaterów grają Ewa Kasprzyk (Marta) i Krzysztof Dracz (George). Obsada drugiej pary zmieniała się. W urodzinowym spektaklu w postać Honey wcieliła się Justyna Ducka, a w Nicka - Antoni Pawlicki.

Ponieważ wśród miłośników teatru nie znajdzie się chyba nikt, kto nie zna tej sztuki, więc nie będę zagłębiał się w jej treść, natomiast nie mogę nie odnieść się do zespołu aktorskiego.

Kasprzyk i Dracz dają koncert gry! Kasprzyk będąca właściwe przez całą sztukę koszmarną babą, chwilami jest wręcz przerażająca, by w samym finale zagrać w sposób wywołujący współczucie dla niej. Wielka rola! Według mnie, w ciągu tych prawie ośmiu lat, które minęły od premiery, jeszcze urosła! Dracz przez cały czas jest absolutnie równorzędnym partnerem dla niej. Jego George przypomina mi trochę Felicjana Dulskiego z „Moralności pani Dulskiej”. Tak, tak! Marta Ewy Kasprzyk to uwspółcześniona i spotworniała wersja Pani Dulskiej – oczywiście według mnie! Dracz fenomenalnie gra upokarzanego małżonka, który jednak w kilku momentach potrafi się zbuntować i przejść do krótkotrwałego ataku! Te jego przemiany są równie znakomite, co Ewy Kasprzyk.

Na tle tej dwójki młodsza para ma niebotycznie trudne zadanie, aby wyjść obronną ręką z automatycznie nasuwających się porównań. I według mnie oboje dają radę! Oczywiście ich postacie mają zupełnie inną rolę do zagrania, są jakby widownią, przed którą rozgrywa się główny spektakl wieczoru – mentalne zapasy gospodarzy. A właściwie nie zapasy, tylko wolna amerykanka albo okładanie się kijami bejsbolowymi i oblewanie fekaliami.

Młodsi dopiero wchodzą w życie, jeszcze są pełni optymizmu, dobrych chęci i marzeń o pięknym, wspólnym życiu. Oglądanie przemiany Justyny Duckiej, od nieśmiałej, zawstydzonej i słodziutkiej dziewuszki (już samo jej imię mówi wszystko – Honey), w odartą z marzeń kobietę, która w brutalny sposób zetknęła się z paskudną rzeczywistością, jest pasjonujące! To naprawdę znakomita rola Duckiej!

Najbardziej spokojną postacią jest Nick, grany w ten wieczór przez Antoniego Pawlickiego. Ale on też demonstruje sinusoidę nastrojów i robi to bardzo przekonywująco.

Tak! Wybór Kto się boi Virginii Woolf?”, wyreżyserowanej przez Jacka Poniedziałka, na spektakl uświetniający 18. urodziny Teatru Polonia to był znakomity pomysł.

A pełnoletniej już scenie życzę bardzo standardowo „samych sukcesów w życiu osobistym i zawodowym”, plus jak najwięcej serc, którymi pochwaliła się w mediach społecznościowych, bo jako OBSERWATOR wiem, że są całe rzesze oddanych teatrowi widzów, co udowodnili w ciągu ostatnich ośmiemnastu lat! A o tym, że życzenia spełniają się świadczy hasło widoczne od tyłu, w ostatniej scenie, na tylnej kulisie: „Obudź się Polsko!”. No! Spełniło się! Olbrzymka przebudziła się i teraz trzeba tylko dbać o to, aby znowu nie zapadła w letarg!

Źródło:

Materiał nadesłany