Teatr Muzyczny w Poznaniu powstał na naszych oczach. Naszych - to znaczy poznaniaków będących dzisiaj w "sile wieku". I tak się złożyło, że zbiegło się ono z wydarzeniem historycznym - Poznańskim Czerwcem' 56. Los połączył dramat z optymistyczną sztuką - pisze Zdzisław Beryt w Gazecie Poznańskiej.
Teatr nie nazywał się od razu "Muzyczny", ale Operetka Poznańska. Od początku zaczął przyciągać tłumy widzów i znakomitych artystów. Pierwszy angażował ich kierownik artystyczny Zbigniew Szczerbowski. Ich drogi do Poznania były różne: Irena Szulc-Kruk, przybyła z Wybrzeża jako laureatka konkursu wokalnego, Jerzy Golfert, niezapomniany Boni, z Operetki Warszawskiej, Marian Pokrzycki z Opery. Potem pojawiali się kolejni ulubieńcy widzów, na których "się chodziło" - Wanda Jakubowska, Janina Guttnerówna, Anna Bajerska-Witczak. W okresie rozkwitu Teatru, postacią szczególną był przez 11 lat dyrektorujący Stanisław Renz, muzyk, dyrygent i kompozytor autor musicali, które miesiącami wypełniały po brzegi widownię. Zresztą spektakle prezentowali reżyserzy tej miary co Danuta Baduszkowa, Beata Artemska, Krystyna Meissner, Maria Fołtyn, Józef Słotwiński, Barbara Fijewska, Bogusława Czosnowska. Najdłużej, bo już 17 lat, kierujący teatrem dyrektor, a