Lech Raczak, działający od lat na obrzeżach polskiego życia teatralnego, znalazł szczęśliwy azyl w Legnicy. Wyreżyserował tam pięć przedstawień, z których trzy ostatnie ułożyły się w sekwencję poświęconą różnym radykalnym projektom naprawiania świata, inspirowanym przez wolnościowe utopie - pisze Jolanta Kowalska w Teatrze.
Ów tryptyk należy do tych głosów w teatrze, którym wypada się uważnie przysłuchać. Choćby dlatego, że zrealizował go twórca Teatru Ósmego Dnia, człowiek uformowany przez ideały studenckiej rewolty 1968 roku, i zarazem przedstawiciel generacji, która zdążyła zakosztować już kilku wolnościowych zrywów. Nie bez znaczenia jest też fakt, że spektakle te układają się w wypowiedź bardzo osobistą, będącą podsumowaniem dotychczasowej drogi artystycznej reżysera. Każdy z nich eksplorował inne obszary doświadczeń ekstremalnych, fundowanych człowiekowi przez maksymalistyczne idee. "Dziady" (2007) [na zdjęciu] podejmowały temat wielkiej przemiany narodu, metafizycznej rewolucji, która miała nadać sens cierpieniu i oczyścić historię ze zła. "Marat-Sade" (2008) rozważał fizjologię wielkich przewrotów, ujawniając tragiczny dysonans pomiędzy człowiekiem, projektowanym przez ideologów i polityków jako abstrakcyjny podmiot procesów dziejowych,