W związku z moim tekstem "homo dzieciństwo" pojawiło się wiele komentarzy a wśród nich takie, które sumują mój artystyczny dorobek. Trudno się oprzeć wrażeniu, że ktoś postronny, kto je przeczyta zrozumie, że moim jedynym zajęciem jest wycofywanie się i oprotestowywanie dokonań innych - pisze do e-teatru Joanna Szczepkowska.
Szczególnie zadziwiający jest pod tym względem artykuł "Straszna homoprawda" pani Anety Kyzioł, która wymienia moje protestacyjne gesty, jako jedyne dowody aktywności. Jest tu więc "kapryśna abdykacja" z ZASP, jest łobuzowaty gest na premierze "Ciała Simon". W komentarzach Macieja Nowaka pojawia się też konflikt ze Zbigniewem Zapasiewiczem z którego wyniknął mój happening "Pani Borkman - pokaz roli", a wszystko to komentowane jako zasadnicza treść mojego zawodowego istnienia. W artykule Jacka Żakowskiego można przeczytać, że "stałam się gwiazdą telewizji ale nie z powodu roli tylko". Z tych artykułów wynika jasno, że należę do tych artystów, którzy istnieją tylko dzięki sztucznemu rozgłosowi, sfrustrowanych z braku pracy i rozgłosu. Nic nie poradzę na to, że dziennikarze zajmujący się sztuką, swoją wiedzę czerpią z sensacyjnych nagłówków. Godzę się ze skutkami i z całą goryczą marginalizacji, nie mogę tylko pogodzić się z obraze