EN

11.01.2024, 11:48 Wersja do druku

Obozowe piekło

„Nocny Portier. Doświadczenie” Seba Majewskiego w reżyserii autora w Teatrze im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu. Pisze Jędrzej Soliński.

fot. Tobiasz Papuczys / mat. teatru

W opublikowanej niedawno rozmowie [1] Mikołaj Łoziński przytacza anegdotę, której bohaterem jest Michael Haneke. Otóż kiedy do słynnego reżysera przychodzi student i mówi mu, że chce nakręcić film o Holokauście, wówczas otrzymuje odpowiedź: „Nie dotykaj tego, bo nie masz o tym pojęcia. Lepiej zrób film o filiżance swojej babci”. Zastanawiam się, jak do tej rady odniósłby się Seb Majewski, reżyser spektaklu „Nocny portier. Doświadczenie” w wałbrzyskim Teatrze Dramatycznym im. J. Szaniawskiego.

A może, jak to z anegdotami bywa, rzucona w danych okolicznościach myśl tylko pozornie dopasowuje się do późniejszych zastosowań. Może lapidarna odpowiedź Austriaka jest tyleż mądra, co arogancka? Może jednak kluczowe w jej zrozumieniu jest to, jak definiujemy ową babciną filiżankę? Czym zatem ona jest, jeśli pozostaniemy w rygorze Hanekego, dla wałbrzyskiego dramaturga i reżysera?

Majewski jest zbyt wytrawnym intelektualistą, by wpaść w, nazwijmy ją roboczo, „pułapkę Hanekego” i nie mając żadnych, poza ogólną wiedzą i rozpoznawalnością tematu, powodów, stworzyć spektakl o obozie koncentracyjnym. Potrzeba ponownego przerabiania w teatrze tej tematyki musiała brać się z jakichś konkretnych źródeł, problemów, z którymi artysta jakoś wewnętrznie musiał się konfrontować, zanim stworzył dzieło wybitne – bo za takie uznaję „Nocnego portiera. Doświadczenie” – i dzieło to jest dopiero rezultatem, widocznym znakiem takiej wewnętrznej pracy.

Być może, mimo że minęło już 35 lat od publikacji, wciąż nie można się tu obejść bez słynnego artykułu „Biedni Polacy patrzą na getto”, w którym Jan Błoński pisał m.in.:

Kraj ojczysty nie jest hotelem, w którym dość sprzątnąć brudy po przypadkowych gościach. Zbudowany jest przede wszystkim z pamięci, inaczej mówiąc, jesteśmy sobą tylko dzięki pamięci o przeszłości. Tą przeszłością nie możemy dowolnie rozporządzać, chociaż - jako jednostki - nie jesteśmy za tę przeszłość bezpośrednio odpowiedzialni. Musimy nosić ją w sobie, chociaż bywa to przykre czy bolesne. I winniśmy dążyć do tego, aby ją oczyścić.[2]

I rzeczywiście, w niedawno opublikowanej rozmowie z Agnieszką Dobkiewicz Seb Majewski podkreśla szczególne znaczenie świadomości życia i pracy w pobliżu obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, którego jedna z filii znajdowała się również w Wałbrzychu:

Temat obozu Gross-Rosen towarzyszy mi od kilku lat, np. gdy pracowałem z Brianem Michaelsem przy spektaklu „Mensch". To historia skrajnych decyzji życiowych na przykładzie losów Salmana Schockena i Josepha Mengele i Gross-Rosen było istotną częścią narracji właśnie o Mengelem. Wtedy zrozumiałem miejsce tego obozu w strukturze hitlerowskiego terroru. […] Jako Dolnoślązakowi, pracującemu w Wałbrzychu, zależy mi szczególnie na zapisie historii mojego regionu. Dlatego oczywiste było dla mnie, żeby przy pracy nad „Nocnym portierem" myśleć o Gross-Rosen: obozie, więźniarkach, więźniach, ale również o nazistowskiej obsłudze.[3]

Długi cień obozu Gross-Rosen, pokrywający wciąż południowy i południowo-zachodni Dolny Śląsk, w tym sam Wałbrzych, Majewski wciąż, jak prorokował Jan Błoński, „nosi w sobie, chociaż bywa to przykre czy bolesne”. To jednak tylko częściowa odpowiedź na pytanie, czy udaje się Majewskiemu uniknąć „pułapki Hanekego”. Przeszłość, którą nosimy w sobie, powinna wiązać się według Błońskiego z dążeniem do oczyszczenia. Sama gotowość do niesienia jej – pamięci – w sobie, nawet za cenę niejakiego bólu, jest już pierwszym krokiem w dobrym kierunku. Co zatem z tą kładącą się długim cieniem na Wałbrzychu i okolicach pamięcią o Gross-Rosen robi Majewski?

fot. Tobiasz Papuczys / mat. teatru

Otóż postanawia opowiedzieć, oczywiście na tyle, na ile jest to możliwe po tylu latach, o najmroczniejszych i najmniej pamiętanych zakamarkach obozowego piekła. „Nocny portier. Doświadczenie” to spektakl o przemocy seksualnej w obozach koncentracyjnych i dramacie uwikłanych w nią więźniarek, które odarto z godności podwójnie – nie tylko poprzez dotykającą wszystkich więźniów dehumanizację, lecz także wtórnie, poprzez odebranie prawa do takiego współczucia i empatii, na jaką mogły liczyć pozostałe ofiary – Hanna, jedna z głównych postaci spektaklu, obozowa „Julia” (tak nazywano wszystkie zmuszone do prostytucji kobiety), mówi, że jeśli chciałaby być traktowana na równi z innymi ofiarami obozu, musiałaby przyprowadzić przed państwową komisję co najmniej dwóch mężczyzn, którzy zaświadczą, że „odbywali ze nią stosunek seksualny w ciągu 15 minut każdy”. Publicznie. Przed państwową komisją. Ponowne upokorzenie jako bilet do klubu empatii i współczucia. Horror, o którym tak mało i tak rzadko dotychczas mówiono. I to właśnie to pochylenie się nad losami przez długi czas zapomnianych i podwójnie odartych z godności więźniarek[4], wraz z wzięciem odpowiedzialności za pamięć o ciążącym nad Dolnym Śląskiem i Wałbrzychem widmem obozu Gross-Rosen jest taką „filiżanką babci” z wypowiedzi Hanekego. To są ciernie, które boleśnie wpiły się w świadomość Majewskiego, w jego przeżywanie siebie jako kogoś, kto „nosi pamięć w sobie” i dąży do jej oczyszczenia. To natomiast ma sens o tyle, o ile może czemuś służyć. Oprócz najprościej rozumianej sprawiedliwości wobec zapomnianych ofiar, wałbrzyski spektakl proponuje jeszcze coś, co choćby w kontekście wojny Izraela z Hamasem i związanymi z nią tragediami jest szczególnie potrzebne: przypomnienie, że wojna nie kończy się z ostatnim wystrzelonym pociskiem. Dla tych, których jakkolwiek dotknęła, nie kończy się nigdy. Wywraca do góry nogami ustalone porządki, tworzy świat na opak, w którym często już nie wiadomo, kto jest kim i kto w co gra. Wojenne Mojry wyplatają perwersyjne ludzkie losy, takie jak choćby homoseksualisty Żyda Stolpersteina, który przed wojną uważał się za Niemca, któremu w czasie wojny, już jako więźniowi z różowym trójkątem na obozowym pasiaku, wstrzyknięto do jąder tyfus, a który po wojnie wraz ze swoimi niegdysiejszymi oprawcami śmieje się w głos z antysemickich dowcipów. Ci zaś – dawni funkcjonariusze SS, a po wojnie „porządni Niemcy” – udają się w jego towarzystwie w „podróż sentymentalną” do obozu, po którym oprowadzają dawne „Julie”, zmuszane do prostytucji więźniarki.

Mocny, momentami balansujący na granicy wytrzymałości przeciętnego widza przekaz, jaki funduje Majewski, jest jasnym manifestem przeciwko estetyzacji wojny, obozu, Holokaustu. Esesmańskie mundury nie lśniły, tylko śmierdziały krwią, spermą i kałem. Nie wszystkie ofiary wzbudzają sympatię i współczucie, ponieważ w tym wojennym „świecie na opak”, świecie bez moralności, mogą stać się równie odrażające, jak ich oprawcy.

I wszystko to w niesamowicie wymownej i przemyślanej scenografii, z doskonałymi kostiumami i świetną grą aktorów (wybitna rola Dariusza Skowrońskiego) – oglądane z (celowo) ciasnej widowni, złożonej z ustawionych bardzo blisko siebie zwykłych krzeseł, na których z pewnością nie siedziało się wygodnie.

Ale to dobrze. Tak miało być. Tak sobie zaplanował Seb Majewski, autor tekstu i reżyser tego wybitnego spektaklu.

P.S.

Nasza niewygoda i dyskomfort potrwają tylko kilkadziesiąt minut. Doceńmy to.

[1] Żyd to los. Z Mikołajem Łozińskim rozmawia Katarzyna Kubisiowska, „Tygodnik Powszechny”, nr 50 2023.

[2] Jan Błoński, Biedni Polacy patrzą na getto, „Tygodnik Powszechny” nr 2 1987.

[3] Upominają się o kobiety wykorzystywane seksualnie podczas wojny. Premiera w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu. Z Sebem Majewskim rozmawia Agnieszka Dobkiewicz, „Wyborcza.pl Wałbrzych”, 12.11.2023 [https://walbrzych.wyborcza.pl/walbrzych/7,178336,30378473,upominaja-sie-o-kobiety-wykorzystywane-seksualnie-podczas-wojny.html, dostęp: 13.12.2023 16:05]

[4] O których przejmująco pisała Agnieszka Dobkiewicz w „Dziewczynach z Gross-Rosen” (ZNAK 2022). Książka Dobkiewicz była dla Majewskiego jedną z inspiracji do stworzenia spektaklu, a sama Autorka brała udział w jego tworzeniu. Zob.: https://teatr.walbrzych.pl/dzialalnosc-czyli-spektakle/nocny-portier/.

Źródło:

Materiał nadesłany