EN

28.05.2024, 08:33 Wersja do druku

O tym, co jest bardzo blisko

„Przygody Koziołka Matołka” w reż. Maksymiliana Rogackiego z Teatru Polskiego w Warszawie na 48. Opolskich Konfrontacjach Teatralnych. Pisze Ludwika Gołaszewska-Siwiak z Nowej Siły Krytycznej.

fot. Karolina Jóźwiak

Zawsze wzrusza mnie dobrze zrobiony spektakl dla dzieci. Z własnego doświadczenia wiem, że roztoczona na scenie magia, może być początkiem czegoś pięknego.

Wędrowna trupa przyjeżdża do miasta. W cyrkowych makijażach, przydużych spodniach i koszulach, w kilku walizkach mają prawie wszystko, czego potrzeba do przedstawienia historii słynnego koziołka. Brakuje tylko głównego wykonawcy. Ten niespodziewany zaszczyt spotyka siedzącą wśród widzów szaloną adeptkę aktorstwa (Eliza Borowska). Pełna przygód historia będzie dla niej artystyczną inicjacją, w której nie zabraknie podpuch.

„Przygody Koziołka Matołka” Teatru Polskiego w Warszawie w reżyserii Maksymiliana Rogackiego to spektakl pod każdym względem brawurowy. W przedstawieniu, poza czerwonymi spodenkami głównego bohatera, nie pozostaje nic z oryginalnej wersji rysunków Mariana Walentynowicza. Akcja rozgrywa się w przykurzonej, jakby papierowej, scenerii cyrkowego namiotu oświetlonego ciepłymi lampkami. Z pozoru prosta scenografia (Diana Marszałek), zbudowana z codziennych przedmiotów, ogrywana na tysiąc sposobów, pobudza wyobraźnię. To zaproszenie do przeniesienia teatralnej zabawy do domu. Klamerki do wieszania prania stają się jeżem, parasolki smokiem, a skrzynia więzieniem, łóżkiem szpitalnym, czy statkiem. Aktorzy nawet na sekundę nie tracą wiary w kreowany przez siebie świat i zdają się przy tym doskonale bawić. Tworzą zgrany, reagujący na siebie zespół.

Towarzyszy im żartobliwie komentująca akcję, współtworzona przez nich na żywo muzyka. Szybkie tempo, liczne przebieranki, sztuczki wciągają widza. Jak to w cyrku. Co chwilę coś wybucha, strzela, pląsa. Kuglarze dwoją się i troją, skaczą, tańczą, śpiewają. Tu wszystko jest możliwe. Nie potrzeba wiele, by na kilku metrach sceny znalazł się cały świat. Za sprawą prostych układów choreograficznych, symbolicznych strojów, w ułamku sekundy przenosimy się z kontynentu na kontynent, z powietrza pod wodę. Ale jest też poważnie, melancholijnie, wzniośle. Chociaż, na dobrą sprawę, spektakl przygotowany w konwencji komedii dell’arte mógłby rozgrywać się bez słów, aktorzy wiernie podążają za wierszem Kornela Makuszyńskiego. Szanują jego frazę, bawią się językiem. Czasem stają jakby z boku, dodając coś od siebie. Wszystko jednak ze smakiem. Twórcy nie popadają w grzech trywializacji.

Młody widz zostaje potraktowany zupełnie poważnie. Aktorzy wielokrotnie wchodzą w interakcję z publicznością, zapraszają do współtworzenia teatru. Dzięki temu nie jest to spektakl jedynie dla dzieci. Podróżnicze perypetie naiwnego szczęściarza stanowią pretekst opowiedzenia o sensie drogi, która, jak się okazuje, jest ważniejsza od celu. Zachętą do docenienia tego, co się ma. Gapowaty Koziołek, co prawda, nie zdobywa upragnionych podków, ale zyskuje pewność siebie. Początkująca aktorka – przyjaciół. A widz, godzinę śmiechu i wzruszeń.

48. Opolskie Konfrontacje Teatralne, finał 9. Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa”, 21–26 maja 2024

Ludwika Gołaszewska-Siwiak – studentka III roku filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Absolwentka szkoły muzycznej I stopnia w Opolu i krakowskiego Lart StudiO – Policealnego Studio Aktorskiego. Odbyła staż w Dzienniku Teatralnym. 

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

Ludwika Gołaszewska-Siwiak

Data publikacji oryginału:

28.05.2024

Wątki tematyczne