Początek nowego sezonu, poprzedni przeszedł do historii. Ot, tytuł zszedł, fragmenty roli pałętać się jeszcze będą w zakamarkach pamięci przez kilka miesięcy, a potem powoli wyblakną, rozerwą się na poszczególne zdania czy momenty, przestaną być wyraźne, wreszcie znikną - pisze Tadeusz Bradecki w swoim felietonie w Dialogu.
Początek nowego sezonu, nowe tytuły, nowe role. Nowy aktor w zespole, młodziutki, prosto po szkole. Od razu we wrześniu czeka go pięć zastępstw, w tym dwa duże. Jest przerażony, choć za wszelką cenę nie chce tego po sobie pokazać. Przez całe lato wkuwał teksty i godzinami wpatrywał się w zapisane na DVD przedstawienia. W zasadzie zna ich przebieg i partytury swych ról, jednak znać swoje sceny i sytuacje z pozycji widza jest zupełnie czymś innym, niż umieć zagrać je na scenie. Starsi koledzy pomogą, a jakże: "W tym momencie musisz się odwrócić", "Pamiętaj, tutaj na mnie patrzysz, a potem ruszamy na lewo" - przypomną mu z życzliwym uśmiechem i zaoferują wielokrotne, cierpliwe przegadywanie wspólnych dialogów. "Nic się nie martw, będzie dobrze" - rzuci mu beztrosko na wznowieniowej próbie reżyser, a przecież młody doskonale wie, że pod całą tą życzliwością i beztroską czai się starannie skrywany niepokój zespołu. Da sobie radę, czy te�