Natknąłem się niedawno, w skądinąd inteligenckim piśmie "Dialog", na tekst dyrektora Teatru Śląskiego Tadeusza Bradeckiego. Tekst ów pod wiele obiecującym tytułem "Nowy Początek" oczarował mnie znacznie poetyckim charakterem - pisze Michał Centkowski, student Uniwersytetu Śląskiego.
Oto bowiem pan Bradecki z lekkim dystansem, czasem w trzeciej osobie, to znów z rozbrajającym szczerością i sugestywnością wyznaniem snuje swą opowieść o tym, jak wielkie wyzwanie i ciężką pracę stanowi kolejny sezon dla teatru, który prowadzi. Złośliwiec odparłby zapewne, że my - widzowie - mękę tę współodczuwamy. Jednak nie idzie o to, by - rozpływając się w krytyce i dekonstrukcji tego ponurego strumienia świadomości, z obnażania miałkości niezbyt klarownego wywodu Bradeckiego - czerpać radość. Wszak wiemy nie od dziś, że granica oddzielająca poezję od grafomaństwa jest dalece cienka - dla niektórych wręcz niezauważalna. Mnie oczarował Bradecki wyborem bohatera swej przypowieści. Jest nim ów "młody aktor" wychowany na zapisach filmowych spektakli (brak tego typu publikacji z repertuaru Teatru Śląskiego ocala ostatni promyk nadziei, że może idzie o te filmowe zapisy Klaty czy Warlikowskiego). Ten, który zmaga się wcią�