- Nie lubię eksperymentów, jeśli odbiegają od intencji kompozytora i librecisty - mówi PAP Piotr Beczała, który śpiewa w nowej inscenizacji "Rigoletta" w Metropolitan Opera. W sobotę transmisję nowojorskiej produkcji można oglądać także w Polsce.
PAP: Występuje Pan w niekonwencjonalnej produkcji "Rigoletto" w Metropolitan Opera w inscenizacji Michaela Mayera. Czy stwarza to nieoczekiwane problemy i wyzwania? Piotr Beczała: Może nie problemy, ale wyzwania tak, ponieważ ruch sceniczny jest zupełnie inny niż w tradycyjnej inscenizacji. Inaczej porusza się Frank Sinatra w białym smokingu w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia, a inaczej książę Mantui w szesnastym wieku. Styl poruszania narzucony jest kostiumem, ale w sumie rola jest jak najbardziej normalna. Mogę grać swojego księcia, a nie muszę się starać wymyślić czegoś innego. Ta inscenizacja jest bardzo bliska intencjom całej historii opowiedzianej w "Rigoletto". PAP: Czy woli Pan tradycyjne podejście do inscenizacji operowych, czy jest Pan raczej zwolennikiem eksperymentów? P.B.: Nie lubię eksperymentów wówczas jeśli odbiegają od intencji kompozytora i librecisty. Kiedy reżyser chce opowiedzieć inną historię niż zapisana w