Michał Derlatka w najnowszej premierze Teatru Wybrzeże w Gdańsku, przygotowanej dla młodszych widzów, przypomniał "Zaczarowaną królewnę". Pięcioaktowa sceniczna baśń napisana przed stu laty przez Artura Oppmana, dzięki dynamicznej i atrakcyjnej plastycznie inscenizacji oraz intertekstualnym nawiązaniom, stała się też atrakcyjnym familijnym przedstawieniem - pisze Wiktoria Formella z Nowej Siły Krytycznej.
Tytułowa Królewna na skutek zaklęcia rzuconego przez Hulababulę i skaleczenia się wrzecionem sprowadza na królewski dwór stuletni sen. Od letargu uchronili się tylko zaczarowany Kot i Palipieca, którzy poszukują śmiałka potrafiącego wybawić Królewnę z opresji. Dzielny Staszek spotyka mnóstwo pomocników nie tylko wśród ludzki (państwo Twardowscy oraz Waligóra i Wyrwidąb), ale także chochliki, dzikie zwierzęta czy księżycowe krasnoludki. Na drodze ku wybrance serca przemierza kilku krain: od kiermaszu w Krakowie, przez puszczę Hulibabuli i Księżyca, na królewskim zamku kończąc. Reżyser nałożył na klasyczną historię ramę narracyjną bliską filmowi "7 uczuć" Marka Koterskiego. Kilka stolików i krzeseł, model szkieletu człowieka, w tle portrety władców Polski i narodowe godło, na tablicy wypisane kredą miłosne wyznania i serca przebite strzałą. Ktoś konstruuje samoloty z papieru, a grupka zapaleńców gra w prowizoryczną piłkę nożn�