EN

11.05.2022, 08:33 Wersja do druku

Nostalgicznie o teatrze

„Pani Ka patrzy na morze” na podstawie „Komedianta” Thomasa Bernharda w reż. Pawła Miśkiewicza w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze  Katarzyna Mikołajewska w „Gazecie Wyborczej - Wrocław”.

fot. Mikołaj Pływacz / mat. teatru

"Pani Ka patrzy na morze" to prawdziwie sentymentalna podróż. Tekst Thomasa Bernharda "Komediant", który był inspiracją do stworzenia przez Pawła Miśkiewicza spektaklu w Teatrze Polskim we Wrocławiu jest brutalnie gorzką refleksją o sztuce, konkretniej o sztuce teatralnej, a jeszcze konkretniej - o sztuce teatralnej uprawianej przez aktora.

W kategoriach podróży, a nawet podróży w czasie, daje się rozpatrywać także inspiracja spektaklem Krystiana Lupy „Immanuel Kant", którego premiera na deskach Teatru Polskiego we Wrocławiu odbyła się w 1996 roku. W najnowszym spektaklu Miśkiewicza scenografia bezpośrednio nawiązuje do przestrzeni z przedstawienia Lupy. Pomocny w budowaniu tych nawiązań był oczywiście także wybór miejsca wystawienia obu sztuk, ponieważ zarówno w 1996, jak i w 2022 roku zrealizowano je na Scenie na Świebodzkim.
Gorzka refleksja w "Pani Ka patrzy ma morze"

Najmocniejszym spoiwem łączącym spektakle, których daty premier dzieli ponad 25 lat, jest jedna obsada. Krzesisława Dubielówna, Marian Czerski i Wojciech Ziemiański zagrali wtedy w przedstawieniu Lupy, a dziś występują w „Pani Ka patrzy na morze". Zespół obsadowy dopełniają w spektaklu reżyserowanym przez Miśkiewicza Aleksandra Chapko oraz Maja Kleszcz i Wojciech Krzak.

O ile grający na gitarze i perkusjonaliach Krzak może zostać przypisany do części określanej mianem „muzycy", o tyle nie zgodzę się, by umieścić w niej także Maję Kleszcz, która swoim śpiewem nie tyle akompaniuje aktorom grającym na scenie, ile pełnoprawnie towarzyszy im aktorsko, wcielając się w postać kapłanki, zbierającej wątki przeplatające się w fabule w formy muzycznych opowieści.

Nie sposób nie traktować „Pani Ka patrzy w morze" jako spektaklu mistrzowskiego Krzesisławy Dubielówny. Świętująca niedawno 88. urodziny aktorka wykłada tekst Bernharda, prezentując półtoragodzinny niemal-monolog na temat teatru, kondycji aktorów – i aktorek, dla których zarezerwowano jeszcze bardziej gorzkie refleksje niż na temat ich kolegów po fachu – oraz tego, że każde przedstawienie teatralne jest absurdem.
Niewygodne pytania

Broniąc tych tez grany przez Dubielównę, Komediant przybywający do napawającej go obrzydzeniem miejscowości Uzbach przygotowuje się do pokazu swojej sztuki. Wchodząc w interakcje z młodziutką aktorką zasiadającą na widowni czy Gospodarza, nie szczędzi krytyki, sarkazmu i niewygodnych pytań. Wcielająca się w głównego bohatera aktorka wygłasza jego bezlitosne, nierzadko wręcz ocierające się o chamstwo komentarze, lecz chociaż K nie dba o dobre opinie na swój temat, z jego wypowiedzi przebija się przede wszystkim trafność formułowanych sądów.

Słowa rozliczenia się ze sztuką i zawodem aktora brzmią na scenie najdosadniej, gdy wypowiadają je utytułowani, posiadający duży dorobek zawodowy artyści. Ten mechanizm nie mógł nie sprawdzić się w przypadku „Pani Ka patrzy w morze" oraz występu Dubielówny, a wszystko, co wokół wydarza się w tym spektaklu, to tylko subtelny dodatek – choć, tak jak w przypadku występów Mai Kleszcz, dodatek również może być świetnym elementem przedstawienia.

Tytuł oryginalny

Nostalgicznie o teatrze. Recenzja premiery spektaklu Pawła Miśkiewicza w Teatrze Polskim

Źródło:

„Gazeta Wyborcza - Wrocław” online

Link do źródła

Wszystkie teksty Gazety Wyborczej od 1998 roku są dostępne w internetowym Archiwum Gazety Wyborczej - największej bazie tekstów w języku polskim w sieci. Skorzystaj z prenumeraty Gazety Wyborczej.

Autor:

Katarzyna Mikołajewska

Data publikacji oryginału:

09.05.2022