EN

16.08.2023, 12:11 Wersja do druku

Nieznośna lekkość teatru – na marginesie tegorocznej edycji festiwalu Divadelní svět Brno 2023

Festiwal Divadelní svět Brno 2023. Pisze Tomasz Domagała na blogu Domagała się Kultury.

1.

Jedną z największych gwiazd festiwalu oprócz izraelskiej Habimy, pokazującej spektakl Ten, którego pragnie moja dusza, była słynna niemiecka choreografka, Sasha Walz, ze swoim spektaklem Sym-phonie MMXX. Spektakl miał swoją premierę w 2022 roku w berlińskiej Staatsoper Unter den Linden, choć był planowany dwa lata wcześniej, jako długo oczekiwany owoc współpracy słynnej choreografki ze znakomitym austriackim kompozytorem, Georgem Friedrichem Haasem. On napisał muzykę, Waltz wraz ze swoimi tancerzami dołożyła znakomitą choreografię oraz sceniczną obecność ludzkich ciał, dzięki czemu powstał spektakl będący – w myśl istoty symfonii (rozumianej zarówno jako gatunek muzyczny, jak i harmonia dźwięków) – czymś na kształt formy organicznego bycia aktorów razem z dźwiękiem; syntezą człowieka i sztuki.

Bohater spektaklu jest zbiorowy, a wymyślony został jako grupa ludzi, połączona ze sobą liniami różnorodnych skomplikowanych relacji i wynikających z nich zależności czy opozycji. Opierają się one na różnego rodzaju napięciach, które ukazane są zarówno w choreografii zespołu (zewnętrzne), jak i w ciałach tancerzy (wewnętrzne). Spektaklu by jednak nie było, gdyby nie znakomity, specjalnie na jego potrzeby stworzony utwór Haasa, będący w istocie symfonią ciszy i muzyki, rozumianej tu jako zbiór dźwięków oraz wszystkiego tego, co może mu towarzyszyć. Są tu więc fragmenty stereotypowo pojętej muzyki, ale też i mnóstwo zupełnie „niemuzycznych” dźwięków, które nabierają w całości sensu dopiero wtedy, gdy zaczniemy je pojmować razem z innymi elementami spektaklu: światłem, scenografią czy kostiumami, a nade wszystko z niezwykle intensywną obecnością i działaniem tancerzy. Ma się wrażenie, że muzyka Haasa uzyskuje swoją pełnię dopiero wtedy. gdy owe składające się na nią dźwięki zostaną skontrapunktowane przez reakcje, impulsy ciała, gesty czy działania występujących na scenie ludzi. Wtedy zaczynają tworzyć się pierwsze mikrosytuacje, wyłaniają się jakieś relacje, ciągi zdarzeń, które dają widzom szansę na zbudowanie własnego obrazu spektaklu, opartego na asocjacyjnym odczytaniu teatralnych znaków, wyłaniających się nieoczekiwanie ze scenicznego chaosu. W ten sposób stajemy się jednym z elementów spektaklu, gdyż bez naszego stuprocentowego udziału w perwersyjnym procesie powstawania spektaklu, sym-fonia Haasa i Waltz nie może się zrealizować. Do pełni artystycznego sukcesu potrzebne jest bowiem nasze widzowskie doświadczenie, będące z kolei reakcją na to, co dzieje się w różnych przestrzeniach spektaklu (muzycznej, wizualnej i choreograficzno-aktorskiej). W ten właśnie sposób tworzymy i dopełniamy spektakl, sam w sobie będący tylko fragmentarycznym, muzyczno-teatralnym ciągiem scen, relacji, zdarzeń, pozbawionym linearnej, chronologicznej czy ukonkretnionej narracyjnie opowieści. Sasha Waltz daje nam więc możliwość kreatywnego uczestnictwa w wymyślaniu swojego świata i spektaklu, zapewniając, że każdy z nas zobaczy to samo, a jednak coś zupełnie innego. I rzeczywiście, część widzów widziała w tym spektaklu opowieść o dziwnej nerwowości naszych czasów, część o histerycznych emocjach zamkniętego podczas pandemii społeczeństwa, a jeszcze inni – różnie rozumianą kronikę inwazji rosyjskiej na Ukrainę. Wszystkie te interpretacje wydają się w pełni uprawnione, jedno zaś jest pewne: spektakl ten jest o każdym z nas, skąd by nie był, trzeba tylko dać mu pracować we własnej głowie, pójść „razem z dźwiękiem”, „razem ze spektaklem” Waltz i jej zespołu.

2.

Jednym z mocnych punktów festiwalu Divadelní svět Brno był spektakl znanego w Polsce znakomitego dramaturga i reżysera, Petra Zelenki, który zaprezentował w Brnie jeden ze swoich najnowszych tekstów, gorzko-ironiczną komedię Fifty. Ta wyreżyserowana w praskim teatrze Dejvické divadlo opowieść o perypetiach białego, heteroseksualnego mężczyzny po pięćdziesiątce (w tej roli ulubiony aktor Zelenki, wspaniały Iwan Trojan), któremu długo oczekiwany rozwód daje wreszcie możliwość realizacji ukrytych seksualnych fantazji o trójkątach z dwoma kobietami i nie tylko, okazała się festiwalowym czarnym koniem.  Dowodem tego był fantastyczny odbiór publiczności, żywiołowo reagującej przez całe trzy godziny tego inteligentnego i wykraczającego w swej strukturze daleko poza konwencję nieskomplikowanej komedyjki, utworu autora Opowieści o zwyczajnym szaleństwie, którego to Fifty jest nota bene w niemałym stopniu kontynuacją.

Tekst Zelenki jest napisany wspaniale, i nie mówię tu tylko o zręcznym wplątaniu bohatera wraz z jego przyjacielem nieudacznikiem w polityczną aferę dotyczącą prawdziwych wyborów prezydenckich w 2018 roku, ale o strukturze tego utworu, książkowo wręcz wykorzystującego potencjał wartkich, inteligentnych, skrzących się ironią dialogów, co rusz puentowanych ostrym jak brzytwa, komicznym bon motem. Nie muszę chyba dodawać, że aktor tej klasy, co Ivan Trojan, ze swoimi równie znakomitymi koleżankami i kolegami po fachu, korzystał z tej struktury po mistrzowsku, wykorzystując każdą aktorską okazję, żeby owymi słodko-gorzkimi puentami „przywalić” partnerce czy partnerowi, a przez nich – publiczności, która nie tylko łapała w lot ironię zaklętą w niuanse, ale wręcz szalała ze szczęścia, nie zdając sobie w pierwszym momencie sprawy, że po gogolowsku śmieje się sama z siebie. Jakby zresztą nie było, wyborna forma Petra Zelenki może tylko cieszyć, i dobrze się stało, że dane nam było w Brnie przypomnieć sobie, jak znakomitym artystą jest autor Samotnych. Chodzą słuchy, że Fifty będzie miało prawdopodobnie polską premierę, ale za wcześnie na razie, żeby mówić o szczegółach.

3.

Niezwykle ciekawe okazało się również przedstawienie Matka, wyreżyserowane przez Štěpána Pácla na podstawie przedwojennego dramatu Karela Čapka, inspirowanego wojną domową w Hiszpanii. Mamy więc oto w spektaklu Matkę (Tereza Groszmannová), wdowę po mężu, który zginął na wojnie wiele lat temu, ale pojawi się na scenie jako duch, oraz ich pięciu synów, w tym dwóch już na tamtym świecie: zmarły na febrę lekarz, próbujący znaleźć lek na tę chorobę oraz pilot, który zginął w katastrofie lotniczej. Na naszych i Matki oczach wojna zabiera dwóch kolejnych, walczących w bratobójczej walce przeciw sobie: konserwatystę i lewicowca. Zostanie jej tylko najmłodszy, najbardziej do wojny nieprzystający wrażliwiec, który i tak w finale sztuki zapragnie wojennego doświadczenia w imię wyznawanych wartości. Matka zostanie sama; przedmioty należące do żywych, zamieszkujących jej dom ludzi, ułożone w ogromnej monstrualnej szafie, stanowiącej w dużym stopniu scenografię spektaklu, stopniowo zamienią się w pamiątki po zmarłych, a tytułowa matka w żywego trupa, podtrzymywanego przy życiu tylko dzięki pamięci o swoim mężu i dzieciach.

Przedwojenne realia dramatu Čapka zostały dostosowane do współczesności, w związku z czym antywojenna retoryka tego tekstu wybrzmiała jeszcze mocniej. Konflikt dwóch braci, reprezentujących tutaj dwie skrajne wobec siebie postawy życiowe, również nabrał całkowicie innego charakteru. Stało się tak ze względu na toczącą się dzisiaj wojnę w Ukrainie.  Spektakl miał premierę w kwietniu 2022 roku w Teatrze Narodowym w Brnie, ale jego próby rozpoczęły się jeszcze przed 24 lutego. Nowe więc, narzucone przez rzeczywistość konteksty, w jakie przyszło brneńskim artystom wpisać treść Matki i to, co chcieli oni za jej pomocą powiedzieć, zmieniły kształt spektaklu, pogłębiając go i wzmacniając pewne wątki kosztem innych. Przykładem narracja konserwatywno-postępowego konfliktu, który w przedstawieniu Štěpána Pácla nie okazał się aż tak istotny. Jako że tekst Čapka funkcjonuje na granicy światów, reżyser w naturalny sposób oddaje też głos poległym w różnego rodzaju wojnach (tej prozaicznej, ale i tej o postęp ludzkości). Perspektywa męskich ofiar wojny, nawet po śmierci zdających się nie rozumieć, że ich poświęcenie i zaangażowanie nie było warte rzucania na szalę historii własnego losu, wybrzmiewa tragicznie. Tym bardziej, że zderzona zostaje z perspektywą Matki – kobiety, która musi za te ich patriarchalne i niepodlegające dyskusjom wybory zapłacić największą cenę. Nie dość, że zostaje sama, to jeszcze musi sobie radzić z niewyobrażalną stratą. W ten sposób w spektaklu realizuje się więc zakamuflowane oskarżenie systemu, który niejako bezwiednie, z automatu uruchamia w mężczyznach potrzebę walki i gotowość do poświęcenia życia za swój naród i kraj. Perspektywa ta i jej krytyka wydają się tu nie podlegać dyskusji, którą trzeba by tu prowadzić z Matką, opłakującą śmierć niemal całej swej rodziny.

4.

Innym przedstawieniem gospodarzy, które miałem (nie)przyjemność oglądać, była Yerma według tekstu (jak się poniewczasie okazało) australijskiego pisarza Simona Stone’a w reżyserii Mariána Amslera. Skusiłem się na tę sztukę, bo do ostatniej chwili wierzyłem, że zobaczę czeską adaptację znakomitego dramatu Federico Garcii Lorki, ale niestety zobaczyłem średnio udane, nudne wręcz przedstawienie lorkopodobne. Akcja zostaje przeniesiona do współczesności, wieś zamieniona na aglomerację, a Yerma (Bezpłodna) z Juanem właśnie się przeprowadzają do wymarzonego, kupionego na kredyt mieszkania w apartamentowcu. Sam spektakl to jeszcze większa porażka, a to dlatego, że opiera się na kilometrach wypowiadanego tekstu, nic więcej. Ma nic nie mówiącą, banalną i niezbyt funkcjonalną przestrzeń, reżyseria polega na ustawieniu wyjść i wejść, aktorstwo zaś jest na poziomie złego serialu. Szkoda czasu.

5.

Ciekawą za to propozycję dla dzieci i młodzieży zaprezentowało nam w ramach festiwalu Divadlo Radost. Mowa o spektaklu Buffalo Bill na Morawach latem 1906 roku w reżyserii Joanny Zdrady – polskiej artystki pracującej od lat również w Czechach. Przedstawienie w sposób nieoczywisty, choć bardzo atrakcyjny dla widza, łączyło opowieść o występującym na początku wieku na terenie Austro-Węgier objazdowym teatrzyku, eksploatującym postać słynnego Buffalo Billa z historią czeskich emigrantów, którym rzeczywiście przyszło się zmierzyć z ową legendą Dzikiego Zachodu na przełomie lat 40. i 50. ubiegłego wieku. Opowieść, jak na teatr dla dzieci przystało, nie była zbyt skomplikowana, ale sądząc po bardzo zaangażowanych reakcjach najmłodszych i aplauzie, trafiła im zarówno do umysłów, jak i serc.  

6.

Tegoroczna edycja festiwalu w Brnie miał też inny polski akcent. Gościem honorowym brneńskiego wydarzenia był bowiem jeden z najważniejszych polskich reżyserów pokolenia obecnych trzydziestolatków, Jakub Skrzywanek. Jako reżyser prezentował w Czechach swoje spektakle Śmierć Jana Pawła II z Teatru Polskiego w Poznaniu oraz Spartakus. Miłość w czasach zarazy z Teatru Współczesnego w Szczecinie, w której to instytucji pełni funkcję dyrektora artystycznego. Jako zarządzający firmował więc jeszcze pokaz spektaklu Michała Buszewicza Edukacja seksualna. Prezentacje tych spektakli zrobiły duże wrażenie na czeskich krytykach i widzach, w recenzjach i rozmowach zwracano uwagę przede wszystkim na społeczne zaangażowanie teatru w stopniu, o jakim w Czechach nawet się jeszcze nie śniło, oraz chwalono wysoki poziom aktorstwa, zwracając uwagę, że jest on mocno performatywny, balansujący na granicy gry i scenicznego bycia. Polityczny, zaangażowany, dokumentalny, aktywistyczny – tak pisał o polskim teatrze na festiwalowym blogu Dominik Rathan z katedry teorii i krytyki DAM-u (Divadelní fakulta Akademie múzických umění).

Osobiście, na zaproszenie dyrektora Martina Glasera i głównej dramaturżki festiwalu Barbary Gregorovej, miałem zaszczyt przygotować i wygłosić przed spektaklami Jakuba Skrzywanka kontekstowe wykłady, w których przedstawiłem pokrótce katastrofalną sytuację psychiatrii dziecięcej w państwie rządzonym przez PiS oraz różne aspekty funkcjonowania w naszym kraju figury polskiego papieża, łącznie z jego symboliczną rolą w procesie przemian obyczajowych. Na owe miniwykłady, ofiarnie tłumaczone na czeski przez znakomitą reżyserkę, Evę Rysovą, przyszło zaskakująco dużo ludzi, ale okazało się, że w Czechach takie wprowadzenia do przedstawień są bardzo popularne. Ciekawie przebiegły też spotkania pospektaklowe z Jakubem Skrzywankiem, podczas których mógł on skonfrontować swoją sztukę i myśl z czeską publicznością, licznie przybyłą na te spotkania. Słowem, wielki sukces polskiego teatru.

Festiwal Divadelní svět Brno 2023 to jedna z najciekawszych imprez teatralnych w Europie Środkowo-Wschodniej, łącząca narody, miasta oraz przede wszystkim ludzi. Martinowi i Barbarze serdecznie dziękuję w imieniu swoim i wszystkich Polaków za zaproszenie, zaufanie i gościnę, Joannie Zdradzie zaś kłaniam się nisko za to, że tak profesjonalnie i pięknie dba o jak najlepszą prezentację polskiego teatru naszym drogim Sąsiadom. Było pięknie! Do zobaczenia za rok!

Tytuł oryginalny

Nieznośna lekkość teatru – na marginesie tegorocznej edycji festiwalu Divadelní svět Brno 2023

Źródło:

domagalasiekultury.pl
Link do źródła

Autor:

Tomasz Domagała

Data publikacji oryginału:

27.06.2023

Wątki tematyczne