Mocno zagrożona jest pozycja Sławomira Pietrasa na stanowisku dyrektora Opery Narodowej w Warszawie. Czy straci na tym poznańska opera, którą Pietras również kieruje? W maju ubiegłego roku Sławomir Pietras roztaczał optymistyczne wizje przyszłości Teatru Wielkiego w Poznaniu. Uzasadniał je "unią personalną" oper w Warszawie i Poznaniu - pisze Jolanta Brózda w Gazecie Wyborczej - Poznań.
Pietras [na zdjęciu] - uznawany za sprawnego menedżera - został powołany na dyrektora naczelnego sceny narodowej przez ówczesnego ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego. Dyrektorem artystycznym został Mariusz Treliński - reżyserska lokomotywa polskiej opery. W Poznaniu Treliński zrealizował "Andrea Chenier" - jedno z najważniejszych operowych wydarzeń 2003 r. Na przedpremierę przyleciał do Poznania słynny tenor Placido Domingo, gdyż kierowana przez niego Opera Waszyngtońska była koproducentem spektaklu. Po premierze padły deklaracje dalszej współpracy Trelińskiego z Poznaniem. Pietras zapewniał: - Unia personalna podniesie poziom obu scen, a dzięki wymianie spektakli obniży ich koszty o ok. 30 proc. - mówił "Gazecie" w lipcu ub.r. Miał na myśli m.in. "wypożyczenie" Warszawie "Andrea Chenier" i przywiezienie do Poznania "Don Giovanniego" Trelińskiego. "Unijne" pomysły dyrektora to nie nowość. Już w 1997 r. chciał stworzyć "kartel" operowy poznańsk