Pegaza z rzędem temu, kto przewidzi, czy uda się Sławomirowi Pietrasowi unia operowa warszawsko-poznańska. Na razie i on, i oba teatry stoją na grząskim gruncie - pisze Jolanta Brózda w Gazecie Wyborczej - Poznań.
komentarz Jolanty Brózdy: - lada moment zmieni się rząd, a wtedy raczej trudno się spodziewać tak cudownej jednomyślności w sprawie opery jak teraz - między namaszczonymi przez SLD ministrem kultury i marszałkiem Wielkopolski; - dyrektor Pietras, choć to bagatelizuje, jest uwikłany w politykę, bo z poparcia SLD kandydował na prezydenta Poznania - to mu może zaszkodzić; - opytmistyczne obliczenia dyrektora dotyczące obniżenia kosztów są prowizoryczne, a diabeł tkwi w szczegółach, takich jak transport scenografii i jej adaptacja do wymiarów konkretnej sceny, koszty pobytu warszawskich artystów w Poznaniu i vice versa; obawy pogłębia półtoramilionowy deficyt w budżecie poznańskiej opery, - zagrożeniem związanym z operową unią jest artystyczna jednostajność - te same spektakle w obu teatrach, podobna linia repertuarowa, estetyka; - rodzi się też pytanie, jakie będą efekty zderzenia autorytarnego i chimerycznego stylu rządów Pietras