Czy każda edycja festiwalu spotykała się z entuzjastycznym odbiorem? Jakie spektakle okazały się pomyłką? Po jakim przedstawieniu oklaskiwano Grzegorzewskiego jak “idola big beatu”? Dlaczego w niektórych latach WST się nie odbyły? - o książce „WST x 40+. Warszawskie Spotkania Teatralne 1965-2021” pisze Alicja Cembrowska w Teatrze dla Wszystkich.
Warszawskie Spotkania Teatralne nazywane są “najstarszym i najważniejszym świętem teatru w Polsce” i w końcu doczekały się godnego – niemal 1000-stronicowego – zestawienia, którego czytanie jest jak poruszająca podróż w przeszłość, do czasów, gdy nie było internetowej rezerwacji biletów, a wyjazd do innego miasta niekoniecznie wchodził w grę.
Przegląd “WST x 40+. Warszawskie Spotkania Teatralne 1965-2021” trafił do czytelników przy okazji 42. Warszawskich Spotkań Teatralnych w 2022 roku i jest właściwie historyczną pigułką wydarzenia, które na stałe wpisało się w polski kalendarz kulturalny.
Czy każda edycja festiwalu spotykała się z entuzjastycznym odbiorem? Jakie spektakle okazały się pomyłką? Po jakim przedstawieniu oklaskiwano Grzegorzewskiego jak “idola big beatu”? Dlaczego w niektórych latach WST się nie odbyły? Lista pytań, na które odpowiada książka pod redakcją Doroty Buchwald, Agnieszki Górnickiej, Jadwigi Majewskiej, Wojciecha Majcherka i Tadeusza Słobodzianka, jest nieskończona. Jednocześnie – trudno mówić o przesycie – co o tyle zaskakujące, że publikacja jest naprawdę sporych rozmiarów i może przestraszyć.
Pierwsze uspokojenie następuje po przejrzeniu spisu treści, który sugeruje, że twórcom zależało na rzetelnym, ale jednocześnie specjalistycznie wyselekcjonowanym i zredagowanym materiale. Całość podzielono na cztery rozdziały. Pierwszy jest wprowadzaniem, rysem historycznym z komentarzem Barbary Osterloff i Szymona Kazimierczaka (“Nie takie małe” o Małych WST). Dowiadujemy się też z niego o problemach, które pojawiły się na przestrzeni lat i przed jakimi wyzwaniami stanęli organizatorzy.
Drugi (obszerny, liczący kilkaset stron) rozdział stanowi dokumentację 41. edycji festiwalu – ta część jest głównie obrazkowa (niezwykła podróż po scenach i okazja do przypomnienia sobie kultowych tytułów, artystów i bohaterów), nie zabrakło w niej jednak recenzji, które ukazywały się w prasie w tamtym okresie. Z nich dowiemy się, kto uznał daną odsłonę za totalną klapę i porażkę, za co chwalono organizatorów (którym innym razem dostawało się za to, że nawet wcześniej nie widzieli zaproszonego spektaklu i zmarnowali widzom wieczór), na jakie spektakle zabrakło biletów i dlaczego w 1981 roku program brzmiał “nie jak program teatralny, lecz jak program partii neokonserwatystów”. Bez wątpienia w tym rozdziale czujny czytelnik znajdzie wiele detali, które składają się na to, jak ewoluowało “najważniejsze święto teatru” (i jak w ogóle doszło do tego, że takie hasło powstało).
Najbardziej emocjonalna i poruszająca część książki to jednak “Wspomnienia”, które składają się na rozdział trzeci. “Dla nas, aktorów, każdy wyjazd na Warszawskie Spotkania Teatralne był świętem, zwłaszcza w latach siedemdziesiątych, kiedy tego typu wydarzeń było dużo mniej niż obecnie. […] Chociaż my zawsze graliśmy tak samo, to przedstawienia w Warszawie były odbierane inaczej. Publiczność Spotkań była niesamowita przede wszystkim dlatego, że na spektakle przychodzili ludzie, którzy smakowali teatr, wiedzieli, co i dlaczego chcą zobaczyć, a nie szukali jedynie sposobu na spędzenie wolnego czasu. […] Pamiętam euforię widzów w czasie pokazów „Ślubu” Gombrowicza w reżyserii Jerzego Jarockiego. Widzowie szturmowali scenę podczas oklasków, a jakiś starszy mężczyzna pocałował mnie w rękę” – zaczyna Jerzy Trela. Niezwykle czyta się wspomnienia największych polskich artystów, którzy z pamięci wyciągają rozmowy, gesty, spotkania, reakcje, własne wyjścia na scenę, ale również emocje, które wywołały spektakle kolegów. Swoimi doświadczeniami i refleksjami podzielili się m.in. Wiesław Komasa, Michał Zadara, Wojciech Majcherek, Dorota Segda, Monika Płatek, Jan Klata, Ewa Kwiecień… Lista jest naprawdę imponująca i aż trudno nie poczuć “tamtych WST”. Szczególnie gdy Tadeusz Słobodzianek pisze: “To było dla mnie odkrycie. Nigdy nie widziałem takiego teatru. […] Następnego dnia oglądałem spektakl Swinarskiego. To był najlepszy Shakespeare, jakiego widziałem w życiu! Do dzisiaj nie zmieniłem zdania”.
Ostatni rozdział spodoba się natomiast fanom statystyki. 490 dni, 54 miasta, 109 teatrów, 5760 aktorek i aktorów. Ta znacznie krótsza, ale nie mniej interesująca część potwierdza jedynie, dlaczego WST uważane są za jedno z najważniejszych wydarzeń kulturalnych w Polsce. Spotkania robią wrażenie – i gdy przyjrzymy się liczbom, i jeżeli weźmiemy pod uwagę coś tak nieuchwytnego, jak atmosfera, aura, emocje. Autorom książki “WST x 40+. Warszawskie Spotkania Teatralne 1965-2021” udało się jednak zbliżyć do fenomenu WST i przypomnieć, że warto podtrzymywać tradycję spotkania, rozmowy, konfrontacji i nieustannego szukania “nowego” i “innego”.