"Apetyt w dzień egzekucji" na podstawie "Człowieka i gwiazd" Anny Świrszczyńskiej w reż. Barbary Wiśniewskiej z Teraz Poliż w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Pomysł sięgnięcia po mikro-dramat poetycki Anny Świrszczyńskiej „Człowiek i gwiazdy" budzi sympatię. Dramaty poetyckie autorki „Jestem baba", niesłusznie zapomniane, niosą silny ładunek intelektualny i artystyczny - sporo w nich groteski, liryzmu i paradoksalnego filozofowania o człowieku i historii. W tym przypadku idzie o sprzeniewierzenie się etosowi winy i kary. Edyp uwolniony od kary za swoje czyny, cała ludzkość pozbawiona rygorów, rozpasany sąd, który urwał się z uwięzi prawa - to wszystko sytuacje frapujące i godne namysłu. Pomysłowy był także scenariusz, wedle którego część pierwszą (około kwadransa) spędziliśmy w ciemności, wysłuchując tekstu Świrszczyńskiej czytanego z didaskaliami „na biało". W części drugiej fragmenty tego tekstu w wersji wokalnej, autoironicznie inkrustowane sfingowanymi wnioskami o dotacje nieistniejącego zespołu Muszki Faramuszki oraz wypisami z intymnej biografii poetki, miały dowieść metaforycznej nośności tekstu. Ale nie dowiodły. Wykonawczynie nie sprostały muzycznie, wokalnie i aktorsko zadaniu, a uwaga widza skupiała się na obawie, czy jedna z aktorek nie ulegnie kontuzji, bo nieporadnie porusza się na wrotkach. Szkoda tego dobrego pomysłu, który przesłoniły wady wykonania.