„Przy drzwiach zamkniętych” Jeana-Paula Sartre'a w reż. Sylwestra Biragi w Teatrze Druga Strefa w Warszawie. Pisze Roman Soroczyński w portalu Warszawa.pl.
W innym świecie, bez możliwości powrotu. Roman Soroczyński prezentuje spektakl Teatru Druga Strefa.
Jesteśmy przyzwyczajeni do używania sformułowania „polskie piekło”. Krąży nawet anegdota o tym, że w tej części piekła, w której są Polacy, nie ma strażników. Wiadomo: nasi rodacy sami pilnują, aby ktoś nie wyrwał się stamtąd. Nie wiem, jak tam jest, ale wspomniane sformułowanie przeszło do mowy potocznej. Tymczasem francuski powieściopisarz, dramaturg i filozof, Jean-Paul Sartre, stwierdza, że problem bezinteresownej zawiści może dotyczyć różnych ludzi. Uwypuklił tę kwestię między innymi w dramacie Przy drzwiach zamkniętych, który opublikował w 1944 roku. Autor tej jednoaktówki był jednym z czołowych przedstawicieli egzystencjalizmu ateistycznego. Pod koniec życia odszedł jednak od tej filozofii rozwijając przy tym własną wersję socjologii marksistowskiej. W 1964 roku przyznano mu Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury za autobiograficzną powieść Słowa (Les Mots), ale odmówił przyjęcia jej.
Dramat Przy drzwiach zamkniętych stał się podstawą scenariusza francuskiego filmu z 1954 roku, w reżyserii Jaqueline Audry, pod tym samym tytułem. Oczywiście, był i jest wystawiany jako spektakl teatralny. Jednak na polskich scenach prezentowany był niezwykle rzadko. Polska premiera miała miejsce 11 października 1947 roku w Teatrze Małym (MTD) w Warszawie. Reżyser Jerzy Kreczmar połączył dramat z „Cudem świętego Antoniego” Maeterlincka i nadał spektaklowi tytuł Drzwi zamknięte. Później, w różnych konfiguracjach i pod różnymi tytułami, dzieło Sartre’a było prezentowane w Polsce jeszcze 23 razy.
Zatem spektakl Przy drzwiach zamkniętych, który obejrzałem w warszawskim Teatrze Druga Strefa, był dwudziestą piątą interpretacją sztuki Jean-Paula Sartre’a w Polsce. Widza może zmylić scenografia: widzimy fale morskie i słyszymy szum morza. Można więc odnieść wrażenie, że jesteśmy w luksusowym ośrodku wczasowym, do którego przybywają kolejne osoby. Dopiero w trakcie spektaklu dowiadujemy się, że akcja toczy się gdzieś po drugiej stronie, zaś Garcin, Inez i Stellę skazano na bycie razem na wieczność. Nie mają szczoteczki do zębów, nie mają łóżka, nie mają lustra, mają tylko siebie i doskonale wyuczoną grę pozorów. Z łatwością okłamują innych, okłamują siebie, a cena jest wysoka. W tym niezwykłym trójkącie przy drzwiach zamkniętych wychodzą na światło dzienne najmroczniejsze sekrety ich życia. Podstęp, intryga, manipulacja, agresja, brutalność, namiętność, uległość przyjemności, zabijanie dzieci. Gra w asertywność oraz walka o przewagę nad pozostałymi jest jedynym wyjściem z sytuacji. Kto stanie się katem, a kto ofiarą? I czy ofiara może być równocześnie katem? Szamotanie się bohaterek jest potęgowane przez muzykę, wykonywaną na żywo przez Michała Górczyńskiego.
Reżyser, Sylwester Biraga, odczytuje na nowo dramat Sartre’a, poszukując przy tym odpowiedzi na pytanie czy rzeczywiście – jak to akcentowano w innych prezentacjach – PIEKŁO TO SĄ INNI? Niełatwo znaleźć odpowiedź na to pytanie, tym bardziej, że – jak napisałem wyżej – piękny widok morskiego wybrzeża może zmylić. A kto zastanawia się nad sprawami egzystencjalnymi, kiedy przebywa w pięknych okolicznościach przyrody? Jak się okazuje jednak, piekłem może być przebywanie w towarzystwie innych osób, które nie tylko nie mogą uwolnić swoich sąsiadów od obciążeń ich wcześniejszymi decyzjami i działaniami, ale stale sprawiają sobie ból, będąc niezaspokojonym źródłem pragnienia. Czyż tak nie jest w życiu? Dlatego traktuję odosobnienie, w którym znalazły się bohaterki spektaklu, jako przestrogę: nie zapominajmy, że swoim postępowaniem łatwo możemy komuś sprawić wielką przykrość, a poniesione przez nas konsekwencje będą nieobliczalne i niemożliwe do cofnięcia!
Spektakl Przy drzwiach zamkniętych nie jest zbyt często wystawiany w Teatr Druga Strefa. Dlatego podpowiadam, że jest szansa na obejrzenie go 29 lutego bieżącego roku.