W ostatnich latach wszystkie trzy Teatry Wielkie, a za nimi muzyczne sceny terenowe przyzwyczaiły nas, że zamiast grać w każdym tygodniu od wtorku do niedzieli, najlepiej codziennie inny spektakl, planuje się kilka, czasem trochę więcej przedstawień miesięcznie - pisze Sławomir Pietras w Tygodniku Angora.
Poszedłem na drugie po premierze przedstawienie "La Voix Humaine" ("Głos ludzki") Francisa Poulenca w Sali Kameralnej Opery Narodowej. W roku 1989 z okazji setnej rocznicy urodzin Jeana Cocteau (to on napisał tekst tego dzieła) orkiestra Filharmonii Łódzkiej pod dyr. Pawła Przytockiego i mieszkająca w Paryżu polska śpiewaczka (jeszcze wtedy nie reżyser) Maria Sartova wykonali z wielkim sukcesem "La Voix Humaine", zaproszeni podczas uroczystych obchodów do Francji. Teraz tę jednoosobową operę zaśpiewała i zagrała pod każdym względem doskonale Joanna Woś, gwiazda Teatru Wielkiego w Łodzi, dla której w macierzystym teatrze w najbliższych dwóch sezonach nie przewidziano żadnej roli. Na razie niepokoi to licznych jej fanów, do których przyłączając się, nie pojadę słuchać i oglądać w "Turandot" śpiewaków bułgarskich i koreańskich, skoro ich polscy koledzy bez pracy siedzą po domach. Nad bezsensem zabiegów reżyserskich, jakim poddano dzieło P